Polska obstaje przy tym, by przyjmowanie przez państwa członkowskie uchodźców odbywało się na zasadzie dobrowolności, a nie obowiązkowych kwot, co zaproponowała Komisja Europejska. "Sprawa migracji nie staje po raz pierwszy na Radzie Europejskiej, my na poprzedniej Radzie podjęliśmy decyzję, mało tego powstała bardzo konkretna konkluzja, w której kluczem było słowo dobrowolność (przyjmowania uchodźców)" - powiedziała Kopacz w czwartek w radiowej Jedynce. Jak dodała, niestety nagle Komisja Europejska - niezależnie od konkluzji Rady Europejskiej - wyszła z propozycją tzw. kwot, czyli obligatoryjnego przydziału liczby imigrantów. Na nadzwyczajnym szczycie poświęconym imigracji, który odbył się pod koniec kwietnia, liderzy UE zobowiązali się do włączenia na zasadzie dobrowolności w program rozmieszczania uchodźców. Kilka tygodni później KE przedstawiła jednak propozycję obligatoryjnych kwot relokacji uchodźców z Syrii i Erytrei. Zgodnie z propozycją KE 40 tysięcy spośród uchodźców, którzy po 15 kwietnia dotarli do Włoch i Grecji, miałoby być rozmieszczanych w poszczególnych krajach UE, według klucza opartego przede wszystkim na wielkości PKB oraz liczbie ludności, a także poziomie bezrobocia oraz liczbie już przyjętych uchodźców w ciągu minionych pięciu lat. Według tego klucza Polska ma przyjąć 6,65 proc., czyli 2659 osób. "Dla mnie solidarność, to też odpowiedzialność. W momencie kiedy my dzisiaj przyjmujemy Ukraińców, naszych sąsiadów, z terenów najbardziej niebezpiecznych, tam gdzie były działania wojenne, kiedy przyjmujemy Czeczenów, kiedy zadeklarowaliśmy przyjęcie 60 rodzin syryjskich, to wiemy dokładnie, że nasze możliwości, nie tylko logistyczne, ale też finansowe, spełnią oczekiwania tych ludzi, że oni nie będą gorzej traktowani, że oni trafiając do naszego kraju, będą mieli szansę przede wszystkim nauki języka, aklimatyzacji" - powiedziała Kopacz. Premier zapewniła jednocześnie, że chce "zaopiekować się tymi, którzy tej pomocy najbardziej potrzebują". Ale - zastrzegła - "trzeba działać dwutorowo, bo pomoc powinna być skierowana do tych krajów, w których te problemy występują". "Jest jakaś przyczyna, dla której ci ludzie, wsiadają na niebezpieczna łódki, toną na Morzu Śródziemnym, bo nie potrafią tam żyć" - zauważyła. "Obowiązkiem Unii Europejskiej jest pomoc, aby ludzie w tych krajach godnie żyli" - przekonywała szefowa rządu. "Rosja niestety nie rozumie jednej rzeczy" Kopacz wyraziła też zadowolenie z zapowiedzi rozlokowania sprzętu amerykańskiej armii w Polsce i innych krajach regionu. "To wzmocnienie wschodniej flanki NATO, to efekt naszych dobrych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, to dobra odpowiedź na to co się dzieje na Ukrainie" - podkreśliła. Jak oceniła, decyzja USA, to "gwarant na to, że mamy mocnego sojusznika". Sekretarz obrony USA Ash Carter zapowiedział we wtorek w Estonii, że USA przejściowo rozmieszczą wyposażenie ciężkiej brygady - ok. 250 czołgów, pojazdów opancerzonych i innego sprzętu - w sześciu krajach Europy Wschodniej, w tym w Polsce. Pytana, czy decyzja o rozlokowania sprzętu amerykańskiej armii w Polsce i innych krajach region, może pogorszyć relacje z Rosją, szefowa rządu powiedziała: "Nie. Rozmowy dotyczące tarczy antyrakietowej, która ma być umieszczona na terenie Polski w 2018 roku (...) już wywoływały podobną reakcję ze strony Rosji. Dzisiaj Rosja niestety nie rozumie jednej rzeczy, że Ukraina, która jest naszym bezpośrednim sąsiadem ma prawo do tego, żeby mieć swoje aspiracje europejskie, ma prawo do integralności i suwerenności terytorialnej". Szef administracji prezydenta Rosji Siergiej Iwanow przestrzegł w wywiadzie dla "Financial Timesa" Stany Zjednoczone przed magazynowaniem broni ciężkiej w krajach Europy Wschodniej. "Jeśli w Europie infrastruktura militarna NATO zostanie znacznie umocniona, lub jeśli USA zaczną naprawdę rozmieszczać potężne systemy obrony przeciwrakietowej w Rumunii, Bułgarii, czy w Polsce, my powiemy, że zagrożenie zewnętrzne wzrosło" - podkreślił. Kopacz przekonywała, że Europa ma jednoznaczną ocenę sytuacji na Ukrainie. "Europa mówi, że jeśli Rosja nie wypełni zobowiązań (w sprawie konfliktu na Ukrainie), będzie musiała nałożyć kolejne sankcje, a na pewno kontynuować sankcje, która w tej chwili obowiązują" - pokreśliła premier.