Sejm uchwalił dziś ustawę podwyższającą świadczenia pielęgnacyjne; to odpowiedź na trwający od ponad dwóch tygodni protest rodziców niepełnosprawnych dzieci. Według ustawy świadczenie od maja wzrośnie do 1000 zł, od 2015 r. do 1200 zł, a od 2016 r. do 1300 zł netto. Już po uchwaleniu ustawy protestujący w Sejmie rodzice dzieci niepełnosprawnych zapowiedzieli jednak, że będą kontynuowali protest co najmniej do najbliższego posiedzenia Senatu (planowane jest na 9-10 kwietnia). Kopacz: To nie jest najlepsze miejsce Marszałek Sejmu powiedziała dziennikarzom po piątkowych głosowaniach, że w każdym demokratycznym kraju przysługuje prawo do protestu. - Wybrali miejsce, które nie jest może najlepszym miejscem dla dzieci, bo (...) tu nie ma łóżek, kanapy, gdzie to dziecko można by było położyć. My pomagaliśmy, jak mogliśmy, ale taka jest ich decyzja - korzystają ze swych praw, ja nie zamierzam tych państwa wypraszać - powiedziała Kopacz. Na pytanie, czy rodzice mogą w takim razie poczekać w Sejmie do zakończenia procesu legislacyjnego ustawy podwyższającej świadczenia, odparła: "Jeśli taka będzie ich wola".Dopytywana, co się stanie jeśli po zakończeniu prac legislacyjnych nad ustawą protestujący nadal będą niezadowoleni, marszałek odparła, że protest jest "w bardzo konkretnej sprawie". - Zakończenie legislacji jest jak gdyby zakończeniem już rozmów na tym etapie, czyli ustaleniem, sfinalizowaniem tego, o czym mówili i premier, i minister Kosiniak-Kamysz - powiedziała. Dodała, że "zakończenie powodu tego protestu będzie wtedy, gdy skończy się procedowanie nad tą ustawą". Kopacz stwierdziła, że w piątek w Sejmie przy okazji głosowania nad ustawą "było wiele krzyku, wiele głosów emocjonalnych", a później sala przyjęła rozwiązanie zdecydowaną większością głosów. Podkreślała także, że jest zwolenniczką tego, by w każdej, nawet najtrudniejszej sprawie, "siadać do stołu, rozmawiać", a "protest powinien być ostatnią formą". "Kosiniak-Kamysz jest jak gdyby ustami premiera" Marszałek Sejmu pytana była również, czy premier dotrzyma słowa ws. waloryzacji świadczeń pielęgnacyjnych. Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz zadeklarował, że podczas prac w Senacie nad ustawą podwyższającą świadczenia, zostanie zgłoszona poprawka zakładająca, że wzrost świadczenia pielęgnacyjnego będzie następował co roku i będzie proporcjonalny do wzrostu minimalnego wynagrodzenia. Rodzice, którzy śledzili obrady z sejmowej galerii, mówili dziennikarzom, że muszą poczekać do posiedzenia Senatu, bo nie wierzą w deklaracje ministra. Kopacz powiedziała, że Kosiniak-Kamysz jest "jak gdyby ustami premiera", jego reprezentantem zajmującym się właśnie polityką społeczną i zgłoszenie takiej poprawki deklarował dwukrotnie. - Rozumiem, że do przyszłego tygodnia ministerstwo pracy przygotuje taką poprawkę, zostanie ona zaakceptowana przez Radę Ministrów i zostanie zgłoszona na posiedzeniu Senatu - powiedziała. Na uwagę, że gdyby waloryzacja była zapewniona już w przyjętej przez Sejm ustawie, to pewnie protest już by się skończył, marszałek Sejmu odparła: "Zazdroszczę ludziom, którzy wiedzą wszystko na pewno, ja tego nie wiem". Dopóki nie będzie zmiany w regulaminie Sejmu... Pytana czy jeśli inna grupa postanowi również zaprotestować w Sejmie w ten sposób, to zostanie przyjęta, Kopacz odparła, że "to nie jest sprawa zaproszenia". Podkreśliła, że nie każdy może wejść do Sejmu, a tylko osoby wprowadzane przez posłów, którzy w myśl obowiązującego regulaminu Sejmu biorą pełną odpowiedzialność za wprowadzane osoby. - Nikt tego regulaminu nie zmienił; w związku z tym, dopóki nie będzie zmiany w regulaminie Sejmu, każda osoba, która przekracza próg tego budynku ma rekomendację posła znanego z imienia i nazwiska; (...) nie mamy prawa, ani podstawy prawnej do tego, by taką osobę zatrzymać - zaznaczyła. Padło również pytanie, czy były robione wyliczenia, ile już Kancelarię Sejmu kosztował pobyt rodziców dzieci niepełnosprawnych w Sejmie. - Pewnie ci, którzy odpowiadają za finanse Kancelarii, takie wyliczenia mają. Ja nie dopytuję - odpowiedziała marszałek Sejmu.