- Trudno mi oceniać decyzję ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza w tej chwili i nie chciałabym tego robić. Ja mogę ocenić tylko pracę pana dyrektora Włodarczyka, a jeszcze niedawno wiceministra zdrowia. Miałam możliwość pracy z ministrem Włodarczykiem. Uważam, że jest to bardzo pracowity, merytoryczny i niekiedy bardzo drobiazgowy, dbający o różne rzeczy minister, bardzo przejęty losem pacjentów - stwierdziła Ewa Kopacz. - Apel Włodarczyka i list skierowany do ministra Arłukowicza wynikał raczej z dbałości o pacjentów i lęku o to, co się wydarzy po 1 stycznia 2013 roku - oceniła marszałek Sejmu. I dodała: "Nie znam szczegółów aż tak bardzo, żebym mogła oceniać tę sytuację, nie sądzę, aby stać było Włodarczyka na jakikolwiek szantaż, to jest po prostu przyzwoity człowiek". Neumann: To miał być szantaż Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz odwołał w czwartek ze stanowiska dyrektora Instytutu Reumatologii Andrzeja Włodarczyka. Kierownictwo Instytutu Reumatologii zapowiadało, że od nowego tygodnia placówka ograniczy planowe przyjęcia pacjentów, a pomoc będzie udzielana wyłącznie w przypadkach zagrażających życiu i zdrowiu. Jak podano, powodem jest brak zapłaty ze strony NFZ za nadwykonania za drugie półrocze 2011 r. i za ten rok. Instytut podkreślił, że wstrzymanie zapisów pacjentów jest skutkiem propozycji przyszłorocznego kontraktu z NFZ "o dramatycznie niskiej wartości, która prowadzi wprost do bankructwa". Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann stwierdził w czwartek, że Włodarczyk chciał w ten sposób zaszantażować NFZ. - Zagrożenie dla pacjentów powstało, bo dyrektor chciał tymi pacjentami zagrać w negocjacjach z NFZ. To jest powód odwołania. Nie premie, o które występował, a to, że próbował grać pacjentami. To rzecz niedopuszczalna - ocenił. I dodał: "Po prostu to miał być szantaż na NFZ, że dzisiaj nie przyjmiemy pacjentów, zobaczycie kamery przed waszymi budynkami, będziemy pokazywać ludzi, którzy odchodzą z kwitkiem z naszego szpitala i to ma wpłynąć na kontrakt przyszłoroczny".