- Miejmy nadzieję - mówił szef rządu - że poszukiwania, które trwają w przewróconym wagonie, w którym znalezione ofiarę śmiertelną, nie przyniosą więcej takich przypadków. Co do przyczyn katastrofy - zaznaczył Tusk - "nie ma co spekulować, trzeba poczekać na oficjalne oświadczenia Komisji Badania Wypadków Kolejowych". Dodał jednak, że według wstępnych informacji, stan trakcji kolejowej prawdopodobnie nie był przyczyną wykolejenia składu. Premier wyraził "najwyższe uznanie dla ludzi, którzy bezpośrednio angażowali się w akcję ratowniczą". "Dosłownie w ciągu 10 minut od katastrofy pojawiły się śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Trzeba powiedzieć, że te 6 śmigłowców zareagowało błyskawicznie. To pokazuje, że te służby są naprawdę dobrze przygotowane do pracy. Również strażacy, jak zawsze, bez zarzutu" - powiedział Tusk. Po spotkaniu z dziennikarzami premier spotkał się z ratownikami z grupy ratowniczo-poszukiwawczej Państwowej Straży Pożarnej; podziękował im za wzorowo przeprowadzoną akcję. Prezydent Bronisław Komorowski "składa szczere wyrazy współczucia poszkodowanym w katastrofie kolejowej w Babach k. Piotrkowa Trybunalskiego oraz rodzinom wszystkich, którzy ucierpieli" - poinformowała Kancelaria Prezydenta na swej stronie internetowej. Minister zdrowia Ewa Kopacz odwiedziła w piątek szkołę w Babach, do której po wypadku pociągu relacji Warszawa-Katowice przewieziono ok. 150 jadących nim pasażerów. Minister Kopacz wysoko oceniła akcję ratowniczą, powiedziała, że ratownictwo medyczne zdało egzamin, akcja była szybka - kilka minut po wypadku na miejscu pojawiły się straże ochotnicza i państwowa oraz pogotowie ratunkowe. Z Bab Kopacz pojechała do Piotrkowa Trybunalskiego do szpitala, gdzie trafiły 33 poszkodowane osoby. Minister powiedziała, że do szpitala w Łodzi trafiła kobieta w stanie ciężkim. Pytany na miejscu o liczbę ofiar śmiertelnych funkcjonariusz straży powiedział o jednej zabitej osobie. Wcześniej podawano, że w wypadku zginęły cztery osoby. Dziennikarz PAP rozmawiał na miejscu z pasażerami wykolejonego pociągu. Pan Adam, który jechał w ostatnim wagonie, powiedział, że poczuł tylko gwałtowne hamowanie i spadający bagaż. Dodał, że skorzysta z podstawionego autokaru. W ostatnim wagonie nikt poważnie nie ucierpiał. Jadąca w trzecim wagonie pani Elżbieta przy gwałtownym hamowaniu została uderzona w głowę. Założono jej opatrunek. Powiedziała, że jest zmartwiona, bo słyszała o ofiarach. Podróżująca w pierwszym wagonie za lokomotywą pani Monika powiedziała, że poczuła szarpnięcie i nagle zobaczyła, że wagon sunie leżąc na boku, a korytarz znalazł się na górze. Także premier Donald Tusk udaje się na miejsce wypadku kolejowego w Babach - podało CIR. Na miejsce katastrofy kolejowej w Babach udała się też specjalistyczna grupa ratownicza, w drodze jest specjalny kontener medyczny - poinformował PAP rzecznik Państwowej Straży Pożarnej st. bryg. Paweł Frątczak. Jak powiedział Frątczak, specjalistyczna grupa poleciała korzystając z policyjnego śmigłowca. Oprócz kilkunastu zastępów z woj. łódzkiego na miejsce wypadku pojechały także specjalistyczne jednostki z woj. mazowieckiego, udał się tam także komendant główny PSP. Wykolejony pociąg TLK relacji Warszawa-Katowice miał cztery wagony, według kolei jechało nim ok. 280 osób. W katastrofie zginęła jedna osoba, rannych zostało ponad 80.