Burza wokół nagród dla Prezydium Sejmu wybuchła po tym, gdy "Super Expres" napisał, że marszałek i wicemarszałkowie Sejmu otrzymali nagrody za 2012 rok - łącznie 245 tys. zł. - Zwołałam dzisiaj posiedzenie Konwentu Seniorów i na tym konwencie przedstawiłam konkretną propozycję. Ona nie uzyskała jednolitej zgody, ale wbrew temu podjęłam decyzję i ona będzie kluczowa. Do końca tej kadencji fundusz nagród dla Prezydium Sejmu jest zamrożony i go nie ma - powiedziała Kopacz dziennikarzom. Jak dodała, nie trzeba takiej decyzji podejmować ustawowo i marszałek Sejmu może ją podjąć. Kopacz zwróciła uwagę, że przyznała nagrody dopiero w drugim roku kadencji Sejmu, a w 2011 roku środki z funduszu nagród zostały w całości zwrócone do budżetu. "Podtrzymuję swoją opinię o pracy wicemarszałków i będę ją oceniać, bo taka jest rola marszałka" - zaznaczyła. Zapowiedziała, że swoją nagrodę przekaże na cele charytatywne, m.in. dla hospicjum w Pucku. - Od 20 lat z tego samego klucza, tym samym mechanizmem, niekiedy bardzo duże nagrody były przyznawane. Każdy z marszałków ma prawo i obowiązek oceniać pracę swoich wicemarszałków - mówiła Kopacz.