Błaszczak powiedział, że na sobotnią konwencję zaproszono zarówno Gowina, jak i Ziobrę, a także posłów z koła Solidarnej Polski oraz należącego do Polski Razem Jacka Żalka; prawdopodobnie pojawi się także poseł Andrzej Smirnow, niedawno wykluczony z PO. Wcześniej PiS informował, że zaproszenie na konwencję otrzymali przedstawiciele klubów Gazety Polskiej. W kontekście zapowiadanej na sobotę konwencji zjednoczeniowej prawicy Błaszczak ocenił, że Ziobro i Gowin muszą wybrać, co jest dla nich ważniejsze: dobro Polski i zmiana władzy, czy "interesy i interesiki". "Ja wciąż jestem optymistą i mam nadzieję, że dobro Polski zwycięży" - mówił szef klubu PiS. Późnym popołudniem liderzy SP i Polski Razem zadeklarowali jednak, że nie wezmą udziału w sobotniej konwencji organizowanej przez PiS. Ogłosili natomiast utworzenie wspólnego klubu parlamentarnego Sprawiedliwa Polska. Gowin i Ziobro zapewniali, że ich nieobecność nie oznacza braku woli uczestniczenia w procesie jednoczenia się prawicy. "Jesteśmy gotowi do dalszych rozmów z Prawem i Sprawiedliwością" - podkreślił Gowin. "Wydaje się nam obu, że trochę zabrakło czasu. Rozmowy w ostatnim tygodniu były być może zbyt pośpieszne, stąd pewnie wzajemne niezrozumienie własnych stanowisk. Nasze intencje są jednoznaczne: uważamy, że powinien powstać obóz wielkiej prawicy" - mówił. Zdaniem Gowina rozmowy z PiS powinny być pilnie kontynuowane z uwagi na zbliżające się wybory samorządowe oraz wybory uzupełniające do Senatu. "Warto pomyśleć, aby te trzy partie: Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska i Polska Razem wspólnie wystawiły, czy poprały tych samych kandydatów" - zaznaczył. Gowin powiedział też, że podczas rozmów z PiS miał wrażenie, iż w partii Kaczyńskiego są dwa stanowiska dotyczące zjednoczenia prawicy: "przekonanie, że dla dobra Polski warto podjąć szeroką współpracę i przekonanie, że najważniejsze jest, żeby PiS zachował pozycję monopolistyczną". Wcześniej w piątek Gowin mówił, że "koledzy z PiS muszą najpierw między sobą ustalić, czego chcą, bo tam istnieją chyba poważne rozbieżności dotyczące tego, czy w ogóle współpracować". Poinformował też, że był gotów kandydować w wyborach parlamentarnych z ostatniego miejsca na liście PiS. "Na większe ustępstwa trudno pójść" - przekonywał. Jeszcze przed konferencją Ziobry i Gowina politycy SP nieoficjalnie mówili, że na kongres może przyjść "delegacja posłów na średnim szczeblu" i to raczej, jako słuchacze niż aktywni uczestnicy. Oficjalnie wyrażali rozczarowanie tym, że do piątku nie doszło do kolejnego spotkania ich lidera Zbigniewa Ziobry z przedstawicielami PiS. "Pierwsze spotkanie było w poniedziałek, miało być kolejne w środę, nie było tego spotkania, zamiast tego otrzymaliśmy zaproszenie na kongres, także - z całym szacunkiem - chcemy porozumienia, zjednoczenia, konsolidacji, ale muszą być jasne warunki współpracy" - powiedział PAP szef klubu SP Arkadiusz Mularczyk. Zapewnił, że SP jest nadal otwarta na współpracę. "Rzeczpospolita" poinformowała o liście, jaki Ziobro wysłał do Jarosława Kaczyńskiego; nawiązał w nim do poniedziałkowego spotkania z prezesem PiS, po którym Kaczyński wyjawił, że Ziobro przedstawił "zaporowe warunki". "W czasie naszej rozmowy zapowiedział pan prezes kontakt telefoniczny, który miał nastąpić w minioną środę, jak i wyznaczenie osoby, która mogłaby z ramienia PiS prowadzić dalsze negocjacje. W związku z tym, że - jak ufam jedynie z natłoku obowiązków - do wyznaczenia takiej osoby ani też telefonicznego kontaktu nie doszło, pozwalam sobie przesłać na ręce pana prezesa zmodyfikowaną propozycję do dalszych negocjacji" - cytuje list Ziobry "Rz". Ziobro deklaruje tam, że jego partia nie zamierza się ubiegać o najwyższe miejsca na ewentualnych wspólnych listach (od numeru 1 do 4). "Proponujemy jedynie, by kandydaci SP otrzymali na listach wyborczych liczbę miejsc proporcjonalną do poparcia uzyskanego w ostatnich wyborach do PE (które wynosiło ok. 4 proc.). Parytet 4 proc. odnosiłby się również do wyborów samorządowych" - sugerował.(