Jarosław Kaczyński na początku spotkania w Bielsku-Białej poprosił o minutę ciszy, by uczcić pamięć zmarłego w poniedziałek Marszałka Seniora Kornela Morawieckiego. Mówiąc o zmarłym podkreślił, że trafił on do polskiego panteonu tych, którzy zasłużyli się ojczyźnie. Mówiąc o zbliżających się wyborach Kaczyński stwierdził, że są one porównaniem formacji politycznych i zrealizowanych programów. "Jeżeli spojrzeć na te wybory, to wychodzimy z dobrych pozycji. Cztery lata temu zapowiedzieliśmy, że zrobimy wiele rzeczy nowych w naszym kraju, że będziemy zmieniali bieg wydarzeń, który trwał z krótkimi przerwami przez 25 lat. (...) Zrobiliśmy to, co żeśmy zapowiadali, co więcej - zapowiedzieliśmy, już w trakcie kampanii, wiele innych posunięć i te posunięcia także zostały wykonane" - mówił Kaczyński. Dlatego, w jego ocenie, PiS uzyskało coś, co jest w polityce bezcenne, czyli wiarygodność. "Nie wprowadzamy społeczeństwa w błąd, nie manipulujemy tylko uczciwie rozmawiamy z Polakami. To jest w naszej polityce po 89 r. coś zupełnie nowego" - podkreślił. Kaczyński przypomniał wcześniejsze rządy PiS, które sprawował z "trudnymi koalicjantami" LPR-em i Samoobroną. "Chociaż wtedy też zrobiliśmy niemało, (...) ale to były rządy w bardzo trudnych warunkach. Dopiero w 2015 r. mogliśmy podjąć nasze programy zupełnie na poważnie. Ze wściekłym oporem, ale mając jednak większość w Sejmie i Senacie, i sprzyjającego nam prezydenta, mogliśmy to wszystko zrealizować" - podkreślił. "Nie wiemy, czego się spodziewać po Konfederacji" Podczas konwencji wyborczej PiS w Bielsku-Białej mówiąc o przeciwnikach politycznych PiS Kaczyński ocenił, że "w przypadku Konfederacji nie wiadomo, czego można się spodziewać, jeżeli dostanie się do parlamentu". "Jeżeli chodzi o pozostałe partie, to jest jedna partia w trzech odmianach - jedna partia anty-PiS" - powiedział. Odnosząc się do tego, co konkurencja ma do zaproponowania, prezes PiS zwrócił uwagę, że rządziły one wiele lat w różnych konfiguracjach, i - jak mówił - każdy, kto ma polityczną pamięć wie, że "ich słowa naprawdę niewiele znaczyły, że zapowiadali najróżniejsze rzeczy, a później zwykle było tak samo, to znaczy obowiązywała zasada, że kto silniejszy ten lepszy". "W gruncie rzeczy to była jedyna zasada konstytucyjna tak naprawdę przestrzegana" - podkreślił. Mówiąc o obecnej kampanii wyborczej stwierdził, że "mamy tutaj do czynienia z powtórką". "Nasi przeciwnicy zmieniają co chwilę zdanie, mają różnego rodzaju zapowiedzi, przedstawiają je społeczeństwu, później te zapowiedzi się zmieniają i - począwszy od spraw kulturowych, duchowych, odnoszących się do tego wszystkiego, co tworzy naszą kulturę, a skończywszy na sprawach społecznych, ekonomicznych - to tworzy jakąś taką mieszaninę, ciągle fluktuującą i jednocześnie całkowicie niespójną, i jednocześnie też niemożliwą do realizacji" - powiedział. Przekonywał, że "jeżeli ktoś wierzy, że oni utrzymają te wszystkie zdobycze społeczne, (...) to naprawdę wierzy w cuda". "Otóż żeby przeprowadzić tę politykę to trzeba było po pierwsze okiełznać gigantyczną patologię w naszym państwie, patologię, z którą oni byli związani, bo przecież ją tolerowali, to byli z nią związani" - mówił lider PiS. Kaczyński dodał, że "nawet jeżeli nie były to związki bezpośrednie, chociaż mnie osobiście, tutaj mówię o własnej ocenie, trudno w to uwierzyć". Zauważył także, że "jeżeli ją tolerowali i przynajmniej w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu mieli jakieś związki, to mają tu związane ręce". "To bajka" "Rządzenie to nie jest zabawa, rządzenie, szanowni państwo, to nie jest haratanie w gałę, to nie jest, proszę państwa, spotykanie się przy dobrym winie i dobrych cygarach, które się sprowadza specjalnie - jak mogliśmy na taśmach zobaczyć - z odległych krajów, tylko to jest bardzo ciężka praca, bardzo ciężka systematyczna praca, wymagająca wysiłku intelektualnego, ale także nawet wysiłku fizycznego, bo to jest także ciężka praca w sensie fizycznym" - powiedział prezes PiS podczas sobotniej konwencji wyborczej. Dodał, że opozycja nie umie i nie potrafi rządzić. Według niego, to, co opozycja zapowiada w kampanii wyborczej jest kompletnie nierealne. "Ale - co więcej - oni do tego cośmy zrobili dodają, a to już jest nierealne nawet dla tych, którzy by potrafili rządzić i nie mieli tych wszystkich przywar, które oni mają. Krótko mówiąc, szanowni państwo, oni po prostu opowiadają społeczeństwu kolejną bajkę" - mówił Kaczyński. Przypomniał klipy wyborcze z kampanii wyborczej w 2007 r., w których pokazywano dobrze zarabiających nauczycieli i dobrze zarabiających lekarzy pracujących w świetnie wyposażonych szpitalach. "Otóż wszystko to była bajka, to wszystko było opowiadane z pełną świadomością, że niczego takiego nie zrobią. Oni to wiedzieli, tyle wiedzieli" - zaznaczył. Dlatego - jak mówił - można powiedzieć, że program wyborczy jest tylko po jednej stronie. "Z drugiej strony jest antyprogram i anty-PiS, odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy, odsunąć Zjednoczoną Prawicę od władzy. To jest jedyny program naszych przeciwników" - wskazał. "Pokazują, że należy im się tutaj panowanie" "Nasi przeciwnicy chcą, żeby w Polsce była tylko jedna elita, czyli nie będzie demokracji" - przekonywał. "Jedyny program naszych przeciwników, to odsunąć Prawo i Sprawiedliwość i Zjednoczoną Prawicę od władzy" - mówił. Dodał, że oni (opozycja - PAP) na swój sposób uzasadniają te swoje antypisowskie stanowisko, (...). Twierdzą, że sam fakt przejęcia przez nas władzy, to coś niedopuszczalnego, coś co likwiduje demokrację, co godzi w demokrację". "Tego rodzaju twierdzenie było formułowane, kiedy żeśmy jeszcze nic nie zrobili" - mówił. Kaczyński zaznaczył, że ich konkurenci mają pewne plany polityczne, które w jego ocenie zakładają, że "w Polsce po 1989 roku przez wiele dziesięcioleci będzie tylko jedna elita, czyli, że w istocie nie będzie demokracji" - powiedział. "Skoro myśmy tę zasadę złamali, to z ich punktu widzenia, to była zbrodnia" - dodał. Wskazał, że "kiedy im się wydaje, że ich nikt nie słucha, wtedy mówią inaczej". "Pokazują stosunek z góry (...) z jakichś powodów są lepsi (...), że należy im się tutaj panowanie" - tłumaczył. Jak zaznaczył Kaczyński, "ta lepszość jest wymysłem tych, którzy po 89 roku chcieli, żeby Polska przystosowała się do nowych czasów, bo tamte komunistyczne się kończyły, ale z drugiej strony chcieli, żeby tak naprawdę zmieniło się jak najmniej". "To, co my robimy, jest wielką zmianą, to jest odrzucenie tego systemu, to jest przywrócenie demokracji i jednocześnie przywrócenie naszemu narodowi perspektyw na to, że osiągnie to, co mu się należy - dodał. "Polska musi pozostać wyspą wolności" "Tylko PiS gwarantuje wolność, gwarantuje demokrację, programy społeczne, postęp i to, o czym ostatnio się mówi i co się krytykuje, czyli wzrost płac" - powiedział w sobotę wieczorem w Bielsku-Białej prezes PiS Jarosław Kaczyński. Prezes PiS przekonywał, że jego partia chce bronić wolności przed rewolucją, która "godzi w wolność sumienia, wyznania i wolność słowa, wolność nauki". "To szaleństwo godzące w wolność musi być odrzucone" - przekonywał. "Polska musi pozostać wyspą wolności i tylko PiS to gwarantuje" - podkreślił. Jak zaznaczył, on sam wolałby, aby było inaczej i by w Polsce była "normalna, a nie totalna opozycja i by wszyscy byli zgodni co do podstawowych spraw". "Ale jest jak jest i dlatego powtarzam: tylko PiS gwarantuje wolność, gwarantuje demokrację, programy społeczne, gwarantuje postęp i to, o czym ostatnio się mówi i krytykuje, czyli wzrost płac" - powiedział Kaczyński. Przekonywał, że proponowany przez PiS wzrost płac to nie element programu wyborczego, a przemyślanego planu gospodarczego i polityki rozwoju. Zapewnił, że PiS wspiera i będzie wpierać przedsiębiorców, a gospodarka musi być oparta o prywatną własność. "Ale to, co pozostało państwowe, pozostanie państwowe i będzie służyło wielkim przedsięwzięciom gospodarczym, na które polskiego kapitału jeszcze w tej chwili nie stać" - zaznaczył. Według Kaczyńskiego "ci, którzy się temu przeciwstawiają, a przede wszystkim nasza opozycja trójgłowa" chcą, aby Polska pozostała krajem taniej siły roboczej. Prezes PiS zaznaczył, że nie ma na to zgody. Mówił też, że 13 października wyborcy zdecydują, czy wybrać "anty-PiS, który chce radykalnie pogorszyć sytuację nawet w porównaniu z tą z 2015 r., ograniczyć demokrację, całkowicie ją wyeliminować albo sprowadzić do czystej procedury, (...) i chce tego, by Polscy byli na siłę zmieniani w zachodnioeuropejczyków, by wprowadzić małżeństwa homoseksualne, by wprowadzić adopcję dzieci, by wprowadzić eutanazję". Zachęcał też, by przekonywać innych do głosowania na PiS aż do ostatniego dnia kampanii wyborczej. Jak zaznaczył, stawką jest to, czy PiS uzyska bezwzględną większość w parlamencie.