Od początku kampanii wyborczej Prawo i Sprawiedliwość stawiało na umiarkowany przekaz. Partia wyczuła nastroje społeczne, czego wyrazem jest kandydatura Beaty Szydło na premiera. Politycy znani z radykalnych poglądów i wywołujący skrajne emocje wśród społeczeństwa zostali usunięci w cień. Antoni Macierewicz skupił się na zabieganiu o poparcie bezpośrednio wśród wyborców, głównie w okręgu wyborczym. Krystyna Pawłowicz ograniczyła formę wyrażania swoich opinii jedynie do wpisów na Facebooku. Jarosław Kaczyński bywał w terenie, prezentował listy wyborcze, ale jego działalność nie budziła większego zainteresowania. Taktyka, która sprawdziła się przed wyborami prezydenckimi, działała również teraz. PiS utrzymuje pozycję lidera w sondażach. Z wielu badań wynika, że partia ma szanse na samodzielne rządy po wyborach. Dotychczasową, skuteczną strategią PiS może osłabić wystąpienie Antoniego Macierewicza, które odbyło się podczas spotkania z Polonią w Chicago. Wiceprezes PiS w ostrych słowach skrytykował polski rząd. - To jest zejście na poziom Bieruta, to jest zejście na poziom Bermana, to jest zejście na poziom okupantów Polski z obozu komunistycznego z poprzednich lat - grzmiał Macierewicz. Zdaniem polityka, takie zachowanie nie może się powtórzyć. Zapewnił, że PiS do niego nie dopuści. - Musi mieć to wszystko, co się działo, to rozgrabianie Polski, musi mieć swoje konsekwencje, nie mam do tego wątpliwości - mówił. Zdaniem polityka, nazwiska winnych katastrofy smoleńskiej "w większości zostały już ustalone", a po wyborach zostanie ujawniony aneks do raportu z likwidacji WSI. "Prezent" dla PO - Wypowiedzi Antoniego Macierewicza to prezent dla Platformy Obywatelskiej. Całą kampanię czekali i w końcu udało im się na czymś przyłapać konkurenta. To uwiarygadnia kampanię PO. Motyw straszenia PiS-em cały czas powraca, tylko ostatnio nie był podżyrowany żadnymi faktami,a teraz już jest - komentuje w rozmowie z Interią dr Jacek Sokołowski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Platforma bez chwili zastanowienia skorzystała z "prezentu". - Antoni Macierewicz pokazał prawdziwą twarz PiS. (...) Skompromitował Polskę - ocenił poseł PO Mariusz Witczak. - To człowiek rządzony obsesjami - dodał Marcin Kierwiński, szef sztabu wyborczego PO. Wystąpienie wiceprezesa PiS skomentowała także Ewa Kopacz. - To są słowa niepokojące i groźne. Jestem przekonana, że Antoni Macierewicz jest groźnym fanatykiem - oceniła premier. Platforma wykorzysta ostry język Antoniego Macierewicza do wzmocnienia strategii straszenia partią Jarosława Kaczyńskiego. Ale czy taka taktyka zmieni postawy wyborców? Eksperci mają wątpliwości. - W szerszym kontekście to jednak nie zmieni losów kampanii i nie będzie mieć aż tak dużego znaczenia. Ekscytacja oczywiście jest, ale myślę, że poza nią PiS nie odnotuje jakiś wymiernych, znaczących strat, tak jak i Platforma nie odnotuje wymiernych zysków - uważa dr Jacek Sokołowski. Zdaniem politologa, narracja kampanijna zakładająca straszenie Prawem i Sprawiedliwością teoretycznie nakierowana jest na zniechęcenie do głosowania na tę partię kogoś, kto mógłby na PiS zagłosować. - Takie założenie jest pozbawione racjonalnych podstaw, dlatego że tych, którzy zdecydowali się głosować na PiS, Macierewicz nie odstraszy, więc na nich ta strategia nie zadziała - tłumaczy ekspert z UJ. W ten sposób PO może zaktywizować jedynie swój elektorat, który nie wybiera się na wybory. - To był syndrom, który zadecydował tak naprawdę o przegranej Bronisława Komorowskiego. Rozczarowanie wyborcy PO z poprzednich wyborów przekłada się nie na to w dużej mierze, że on nie przerzuca głosu na kogoś innego, tylko na to, że do wyborów nie idzie. I temu próbuje przeciwdziałać PO strasząc PiS-em. Liczy, że zmobilizuje rozczarowanego wyborcę.. Ale szczerze mówiąc, myślę, że też go nie zmobilizuje, że ten straszak nie działa - mówi w rozmowie z Interią dr Sokołowski. "Macierewicz pomaga Platformie, Platforma pomaga Macierewiczowi" W skuteczność straszenia PiS-em nie wierzy również dr hab. Norbert Maliszewski, ekspert ds. marketingu politycznego z UW. Jego zdaniem, reakcja PO na wystąpienie Macierewicza paradoksalnie może zaszkodzić partii rządzącej a pomóc PiS. - Jeżeli Platforma będzie straszyć PiS-em to wówczas ten wpływ błędów PiS zminimalizuje. Polacy mają tego dość, wykpili już to straszenie. Paradoks też polega na tym, że 75 proc. wyborców Platformy głosuje na PO aby PiS nie doszło do władzy, ale Platforma musi to robić w sposób umiejętny, a nie w taki, którego większość ma już dość. Macierewicz pomaga Platformie, a Platforma pomaga Macierewiczowi takim zgranym, siermiężnym przekazem - uważa ekspert z UW. Jak w takim razie powinna zachować się Platforma? - W ogóle nie powinna się angażować, bo zminimalizuje wpływ Antoniego Macierewicza. Powstanie narracja, że to jest tylko cyniczna walka polityczna, i odwróci ona uwagę od sensu. A sens jest taki, że Antoni Macierewicz nie ma inteligencji politycznej podczas kampanii, to jak ma być czy to koordynatorem służb specjalnych czy szefem MON - ocenia dr hab. Norbert Maliszewski.Strategię nieangażowania się przyjęli za to politycy PiS. Ani Beata Szydło, ani inne twarze partii nie komentują słów Macierewicza. W ocenie dr. Sokołowskiego maksymalne wyciszenie sprawy, odcięcie się i niewypowiadanie się na ten temat jest racjonalne. - PiS powinno również przywołać do porządku Antoniego Macierewicza. Z reszta cała linia partii wskazuje na to, że tak działają. Przekaz jest stonowany, umiarkowany, i to ewidentnie przynosiło sondażowe zyski - mówi w rozmowie z Interią politolog z UJ. Błąd taktyczny PiS Ale wystąpienie wiceprezesa PiS jest dla partii kłopotliwe. Zdaniem dr. hab Norberta Maliszewskiego, PiS popełniło błąd taktyczny. - Jeżeli jest jakiś temat ważny dla prawicy, to żeby nie było przepływu poparcia dla konkurentów, czyli na przykład dla Korwina czy nawet Kukiza, to wypowiada się Jarosław Kaczyński, a twardy elektorat PiS mobilizuje Antoni Macierewicz. Ale to jest zła taktyka bo stracą tych centrowych wyborców. Twardy elektorat jest zmotywowany - uważa Maliszewski.W trakcie spotkania z Polonią z ust Antoniego Macierewicza padły też słowa pod adresem Donalda Tuska. - To ja państwu zostawię, żebyście sami po czynach odpowiedzieli sobie na to pytanie - odparł Macierewicz, zapytany o to, czy były premier Donald Tusk był agentem Stasi. Dla przeciwników PiS to okazja do podkreślania skłonności Macierewicza do tworzenia teorii spiskowych. Zdaniem dr. Sokołowskiego, słowa te miałyby większą siłę oddziaływania gdyby padły pod adresem premier Ewy Kopacz. - Atak na Tuska osłabia wypowiedź Macierewicza. Tuska już w polskiej polityce nie ma, nie jest dla wyborców postacią pierwszoplanową. Poza tym przez kryzys migracyjny, i to co z niego dla Polski wynikło, Tusk też jest postrzegany jako polityk proniemiecki, albo przychylny Niemcom. W związku z czym zarzut ze strony wiceprezesa PiS, nawet radykalnie sformułowany, nie będzie odbierany przez część wyborców jako coś drastycznego - mówi w rozmowie z Interią ekspert z UJ.