Paulina Sowa, Interia: Co było dla najbardziej szokujące w nagraniu pani Beaty Pawlikowskiej? Maja Herman, psychiatrka: - To, że leki uszkadzają mózg, a przede wszystkim, że zmieniają osobowość. Cokolwiek było tam zgodne z aktualną wiedzą medyczną? - Teoretycznie wszystko, tylko że było umieszczone w nieodpowiednim kontekście i w nieodpowiednim miejscu. Pomieszane i poplątane ze sobą, zmienione tak, by pasowało do jej tezy. To jest szczyt, majstersztyk manipulacji. Jaka to teza? - Że leki przeciwdepresyjne szkodzą. Taki jest wydźwięk tego filmu, że lepiej ich nie brać, niż brać. Bo pojawiają się zmiany w mózgu, otyłość, problemy w sferze seksualnej... - Tak i to wszystko prawda, nie zaprzeczamy tym oczywistościom. Leki mogą mieć taki wpływ, ale nie zawsze mają. Lekarz za każdą receptę jest ściśle rozliczany. Ma na sobie odpowiedzialność karną, cywilną oraz zawodową. W momencie, w którym przychodzi do mnie pacjent, to ja decyduję, czy na podstawie jego objawów mogę rozpoznać jakąś jednostkę chorobową. Jeżeli potrzebuje leczenia, to ja zgodnie z jego objawami wybieram lek, który ma mu pomóc, mimo tego, że ma jakieś działania uboczne. Pamiętajmy, że każda substancja wprowadzana do naszego organizmu ma działania uboczne - czy to jest witamina, suplement. Wszystko może mieć działania negatywne, ale medyk jest od tego, żeby rozstrzygnąć, czy więcej jest skutków pozytywnych czy negatywnych przyjmowania danej substancji. Jeżeli oceniam, że więcej dobrego przyniosą leki, to je przepisuje. Na tym polega nasza odpowiedzialność, po to uczymy się farmakologii, żeby móc to rozstrzygać. Porównywanie leków z alkoholem. "Bardzo nieadekwatne" Jak duża jest szkodliwość takich materiałów? - Bardzo duża. Ludzie pisali w komentarzach, że będą rezygnować z leczenia, bo zobaczyli, że leki przeciwdepresyjne są tak niebezpieczne, że nie pozwolą sobie nigdy ich przepisać. Strach to jest taka emocja, którą łatwo jest w nas wzbudzać, łatwo mu ulegamy. W momencie, w którym zaczynamy się bać, nie do końca jesteśmy w stanie racjonalnie ocenić sytuację, takie działania mogą wyrządzić wiele krzywdy. To zawsze dominująca emocja - strach nad racjonalnością. Niestety sianie strachu nie ma nic wspólnego z mówieniem prawy. A mówić ją też można w dwojaki sposób. Są tego przykłady w materiale pani Pawlikowskiej? - Zdanie, które ona wypowiada: "Leki psychiatryczne to substancje psychoaktywne", nie jest nieprawdziwe, ale jest nieprawidłowo sformułowane i nieadekwatne, dlatego że jest sformułowane w tonie straszącym. Wiadomo, że słowo "psychoaktywne" kojarzy się ludziom źle. To nie jest słowo, które kojarzy się z bezpieczeństwem i poczuciem kontroli. Można powiedzieć, że "leki psychiatryczne to substancje, które w swoim działaniu oddziałują na psychikę". Brzmi lepiej, a znaczy to samo. To jest ta manipulacja, którą ona się posługuje. W kolejnym zdaniu pada "dokładnie tak samo jak alkohol". Porównanie jakiegokolwiek leku do alkoholu jest bardzo nieadekwatne, dlatego że alkohol nie ma ani jednego działania prozdrowotnego, a leki mają. Pacjenci powołują się na tego rodzaju materiały? - Mnóstwo. Nie byłabym w stanie nawet powiedzieć, ile razy miałam takie sytuacje. Od tego zaczyna się prawie każda wizyta: "Czy te leki zrobią ze mną zombie, kretyna, psychopatę, pozbawią możliwości, zniszczą mi życie, bo czytałem, że...". To standard. Co pani odpowiada? - "Nie". Tylko tyle mówię, daje prosty, jasny komunikat. A potem rozwijam i zaczynam tłumaczyć. Opowiadam o tym, od kiedy znamy te leki, jakie mamy badania, jakie mam doświadczenie w leczeniu pacjentów, ile miało jakieś skutki uboczne, które byłyby długotrwałe - nie znam żadnego. Rozmawiam, edukuję, uczę głównie na podstawie swojego doświadczenia. Pawlikowska też powołuje się na naukowe materiały... - Wybrała artykuł, który setki psychiatrów już pokazało i wskazało, w jakich miejscach jest użyta zła metodologia, dlaczego nie do końca jest to prawda. Po drugie ona mówi w filmie, że przedstawia tylko fakty. To jest pierwsze kłamstwo, bo przedstawia swoje własne interpretacje, tak by pasowały do tej tezy, że leki są złe. Herman: Takie treści narażają życie pacjentów Zainicjowała pani zbiórkę pieniędzy na postępowanie wobec Beaty Pawlikowskiej. Udało się je zebrać, co dalej? - Tak, zbiórka jest już zakończona, zebraliśmy 30 tys. zł. Myślimy o postępowaniu z Kodeksu karnego w imieniu Polskiego Towarzystwa Mediów Medycznych w związku z tym, że w naszej opinii i wielu innych specjalistów z zakresu zdrowia psychicznego, ta treść jest bardzo niebezpieczna. Lata mojego doświadczenia pokazały, że proszenie nic nie daje, myślę, że jedyne konsekwencje, które mogą wpłynąć na postępowanie takich osób, to te prawne. Pawlikowska przeprosiła w mediach społecznościowych. Napisała: "Gdybym wiedziała, że mój film wywoła tak gwałtowną reakcję, nigdy bym go nie opublikowała. Żałuję, że to zrobiłam. Sądziłam, że informacje o nowych badaniach naukowych mogą być ciekawe lub pomocne. Rozumiem, że wiele osób nie życzy sobie, żebym się wypowiadała na ten temat. Szanuję to. Nie zamierzam więcej podejmować tego tematu". To coś zmienia? - Nie, nie zmienia. Ja nie oczekiwałam przeprosin, bo nie czułam się urażona. Jej działanie oceniam jako ryzyko dla moich pacjentów i innych osób. W ich postrzeganiu te przeprosiny wiele nie zmieniają, bo ona mówi, że "tylko pokazała najnowsze wynika badań". Takie treści narażają życie pacjentów i bardzo źle wpływają na odbiór leczenia psychiatrycznego. Jest dużo komentarzy, które mówią o tym, że po tym filmie ktoś odstawi leczenie. Jeden poruszył mnie szczególnie, gdzie osoba z imienia i nazwiska pisze: "moi rodzice po obejrzeniu tego filmiku każą mi przestać brać leki". To jest przerażające. Musimy bić na alarm. Czy Beata Pawlikowska poniesie konsekwencje za swoje słowa? Skomentuj artykuł na Facebooku! Internauci miażdżą Pawlikowską za słowa o lekach antydepresyjnychPawlikowska przeprasza za słowa o lekach na depresję. "Żałuję, że to zrobiłam"