- To był przygotowany zamach stanu. Byliśmy bezprawnie oskarżeni bez wyroku sądu - przyznał Lepper. Zobacz nasz raport specjalny: Seksafera w Samoobronie Na początku niedzielnej konferencji prasowej stwierdził co prawda, że Samoobrona nie tryumfuje po ogłoszeniu wyniku badania , które wykluczyło, że jest ojcem dziecka , ale później zaraz przystąpił do kontrataku. - Zrobiono z Samoobrony najgorszą polityczną... Nie dokończę - mówił Lepper. Zapowiedział, że w poniedziałek złoży doniesienie do i "innych służb specjalnych" w sprawie "fałszywych oskarżeń" mediów przeciwko Samoobronie. Wyraził opinię, że afera wokół posłów Samoobrony miała na celu dokonanie zamachu stanu i obalenie obecnej koalicji rządowej, za czym stoją biznesmeni i politycy. - Na piątek przygotowywany był upadek rządu - powiedział . Podkreślił, że "politycy Samoobrony zostali oskarżeni, bez wyroku sądowego i bez zarzutów prokuratorskich". Lider Samoobrony zapowiedział procesy przeciwko mediom, które podawały nieprawdziwe - wg niego - informacje o "seksaferze" w jego partii, przede wszystkim przeciwko "Gazecie Wyborczej", która ujawniła tę aferę. Powiedział też, że Samoobrona jest za jak najszybszym zaostrzeniem ustawy o prawie prasowym. Według Leppera, wyniki badań DNA posła Łyżwińskiego potwierdzają, że afera wokół Samoobrony była próbą zamachu stanu i dlatego ABW powinna zająć się tym "nielegalnie przygotowanym zamachem stanu" i "wyjaśnić, kto za tym stoi". Lepper uważa, że za zamachem stanu przygotowanym przez "GW" stali politycy i środowiska, które obawiają się działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Agencji Bezpieczeństwa wewnętrznego oraz powołania komisji śledczej ds. zbadania działalności Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. - Za tym wszystkim stoi bardzo duży biznes i politycy - ocenił wicepremier. Podkreślił przy tym, że "rząd przetrwa to wszystko, a niedługo będzie okres rozliczeń". Lider Samoobrony wymienił w tym kontekście byłego posła PSL , który - jak zaznaczył - "z był zamieszany w aferę firmy Bakoma". Inne wymienione przez Leppera afery to sprawa firmy Kama oraz Otwartych Funduszy Emerytalnych (OFE), na których - jak podkreślił - chcą się wzbogacić prywatne firmy ubezpieczeniowe, głównie z kapitałem zagranicznym. Lepper dodał, że środowiska, które stały za "zamachem stanu" chciały też mieć wpływ na wybór nowego prezesa Narodowego Banku Polskiego. Jego zdaniem, chodzi im o nieujawnienie wielkich nadużyć w NBP. - Dojście do władzy innego rządu niż obecny - (rządu) PO, PSL, przy wsparciu SLD rozmyje to wszystko (afery - red.) na ileś lat - stwierdził Lepper. Szef Samoobrony zaatakował też media, które jego zdaniem "wpisały" się w akcję "Gazety", mającej na celu obalenie koalicji. W jego opinii, przykładem nierzetelności dziennikarskiej był wywiad Michała Karnowskiego w "Dzienniku", w którym anonimowa osoba oskarżyła, że nie wymienione z nazwiska posłanki Samoobrony dopuszczały się molestowania seksualnego młodych mężczyzn. - To szaleństwo, to doszło już do dna dziennikarskiego - powiedział Lepper. Jego zdaniem, trzeba jak najszybciej zaostrzyć prawo prasowe, aby dziennikarze "odpowiadali za swoje słowa". Jak wyjaśnił, zmiany polegałyby m.in. na wprowadzeniu obowiązku publikacji sprostowań "podwójną czcionką na pierwszej stronie gazety". Lepper zaznaczył, że jeśli sąd uzna, iż "Gazeta" podała nieprawdziwe informacje, to - zgodnie z prawem prasowym - jej wydawanie powinno zostać zawieszone. Szef Samoobrony przywołał przepis prawa prasowego mówiący, że "Organ rejestracyjny może zawiesić wydawanie dziennika lub czasopisma na czas określony, nie dłuższy niż rok, jeżeli w ciągu roku co najmniej trzykrotnie w tym dzienniku lub czasopiśmie zostało popełnione przestępstwo". - Udowodnimy, że zostało popełnione przestępstwo i będziemy się domagać, żeby "Gazeta" odpowiedziała za swoje działania - oświadczył Lepper. Dodał, że Samoobrona będzie domagała się od "GW" odszkodowań w procesach cywilnych dla działaczy Samoobrony ich rodzin. Lepper zapewnił, że zarówno on jak i inni politycy Samoobrony są do dyspozycji prokuratury oraz organów ścigania. Zasugerował też, że jest gotów poddać się badaniu DNA, aby ustalić, czy to nie on jest ojcem dziecka Anety Krawczyk. - Z tego co wiem, pani Krawczyk doskonale wie, kto jest ojcem jej dziecka. Ale ja niczego się nie boję, nie mam zamiaru zakopywać się pod ziemię i uciekać z Polski. Prokurator wie, co ma robić, będę odpowiadać na czynności prawne, o których zdecyduje prokurator - powiedział Lepper. Sprawę "seksafery" ujawniła w poniedziałek "GW". Aneta Krawczyk - była radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i była dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego - twierdzi, że pracę w partii miała dostać w zamian za usługi seksualne świadczone Stanisławowi Łyżwińskiemu i Andrzejowi Lepperowi. W telewizji TVN Krawczyk powiedziała, że Łyżwiński jest ojcem jej 3,5-letniej córki. Poseł temu zaprzeczał. Od poniedziałku łódzka prokuratura okręgowa prowadzi śledztwo w sprawie "seksafery" w Samoobronie. W sobotę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania poinformował, że badania DNA wykazały, że poseł Łyżwiński nie jest ojcem dziecka Anety Krawczyk.