TK badał czerwcową ustawę o Trybunale Konstytucyjną, która była podstawą wyboru przez poprzedni Sejm pięciu sędziów TK. TK orzekł, że Sejm wybrał dwóch "grudniowych" sędziów Trybunału Konstytucyjnego w sposób niezgodny z konstytucją; wybór pozostałej trójki sędziów "listopadowych" był z nią zgodny. Sędziowie uznali też, że obowiązkiem prezydenta jest niezwłoczne odebranie ślubowania od sędziego TK wybranego przez Sejm. - Należało się tego spodziewać, to nie jest zaskoczeniem. Trybunał zwrócił uwagę na ciekawą kwestię, jaka wynika z uzasadnienia; mogą być takie sytuacje, że koniec urzędowania sędziego Trybunału Konstytucyjnego wypada na koniec kadencji Sejmu. Wtedy można się zastanawiać, kto powinien dokonywać wyboru; natomiast - jak wskazał TK - są pewne granice w dokonywaniu takiego wyboru i Sejm nie może wybierać sędziów, których mandat upływa po zakończeniu jego kadencji - zaznaczył konstytucjonalista. Podkreślił, że czwartkowy wyrok TK oznacza, iż wybór trzech z pięciu sędziów, dokonany w październiku przez Sejm poprzedniej kadencji, jest skuteczny, mimo że prezydent Andrzej Duda nie odebrał od nich ślubowania. - Należy przyjąć, że są oni sędziami w konstytucyjnym tego słowa znaczeniu - powiedział. Krzywoń zwrócił też uwagę na to, że z konstytucji i uzasadnienia TK wynika, iż "prezydent nie miał prawa, w żadnym momencie, kwestionować wyboru tych trzech sędziów". - Rola prezydenta taka nie jest, prezydent odbiera przysięgę; nie może, nie odbierając jej, doprowadzić do paraliżu TK. Rolą prezydenta nie jest ocenianie jakichkolwiek kwalifikacji sędziów. To było jasne od 2006 r., kiedy prezydent Lech Kaczyński nie odebrał przysięgi od jednej osoby wybranej przez Sejm, co do której były zarzuty dotyczące jej nieskazitelnego charakteru. Już wtedy podnoszono, że prezydent tego robić nie może" - zaznaczył. Według niego "każde inne rozumienie przepisów ustawy, które nie zakłada natychmiastowego odebrania przysięgi od wybranych sędziów, jest niezgodne z konstytucją". - Prezydent niezgodnie z konstytucją interpretował ustawę - ocenił Krzywoń. - To jest bardzo istotne, mamy zasadę trójpodziału władz i są pewne mechanizmy ustrojowe, których nie można wbrew tej zasadzie wykorzystywać. Twórcy konstytucji zdawali sobie sprawę z tego, że segment władzy sądowniczej może być przedmiotem ataków ze strony władzy ustawodawczej i wykonawczej; dlatego tylko w przypadku statusu władzy sądowniczej, w konstytucji podkreślono, że sądy i trybunały są władzą niezależną i odrębną od innych władz - zaznaczył ekspert. Pytany o to, co czwartkowe orzeczenie TK może oznaczać w praktyce, powiedział, że z oceną trzeba poczekać na kolejne rozstrzygnięcie Trybunału, dotyczące nowelizacji ustawy o TK dokonaj już przez obecny Sejm (TK ma ją badać 9 grudnia - przyp. red.). - Wielka szkoda, że i prezydent, i Sejm nie poczekali na to orzeczenie TK (czwartkowe - przyp. red.). Gdybyśmy nie mieli tych aktów w postaci nowelizacji ustawy o TK, w postaci wyboru nowych pięciu sędziów i ich zaprzysiężenia przez prezydenta, w nocy, to dzisiaj mielibyśmy jasność: ustawa z czerwca pozwalała na wybór trzech sędziów, wybór dwóch pozostałych jest niekonstytucyjny. W takiej sytuacji należałoby od początku, skutecznie przeprowadzić procedurę wyboru dwóch sędziów - powiedział Krzywoń. Ocenił także, że cała sytuacja, która rozgrywa się wokół TK, ma negatywny wpływ między innymi na postrzeganie społeczne tej instytucji. - TK, we wszystkich swoich wyrokach, czy to dotyczących materii podatkowych, społecznych czy to kwestii związanych z ustrojem społeczno-gospodarczym podkreśla, że nie jest powołany do oceny trafności rozstrzygnięć ustawodawczych, nie jest powołany do programowania działalności społeczno-gospodarczej rządu - w tej kwestii parlament ma pełną swobodę. TK interweniuje tylko wtedy, kiedy mamy do czynienia z niekonstytucyjnością, kiedy doszło do sytuacji, że prawa i wolności lub inne normy konstytucyjne zostały złamane. Bardzo złe jest przedstawianie Trybunału jako instrumentu politycznego i niestety wydaje mi się, że te wydarzenia pozostawią w części społeczeństwa przekonania, że jest to jakaś grupa polityczna - dodał.