Projekt PiS, mimo że zachowuje system parlamentarno-gabinetowy, nadaje nowe kompetencje prezydentowi, który m.in. mógłby uczestniczyć w ustalaniu strategii państwa oraz miałby prawo reprezentowania Polski w rokowaniach z przedstawicielami innych państw oraz w organizacjach międzynarodowych w oparciu o stanowisko polityczne ustalane rząd. Prezydent mógłby też odmówić powołania premiera lub innego członka rządu, jeżeli zaistniałoby uzasadnione podejrzenie, że nie będzie on przestrzegał prawa. PiS chce, by premier otrzymał prawo dawania członkom rządu wiążących wytycznych w sprawach realizacji polityki państwa. Wzmocnieniu pozycji premiera służyć ma też rezygnacja z instytucji wotum nieufności Sejmu wobec poszczególnych ministrów. Ograniczenie wolności W ocenie Piotrowskiego, niektóre zapisy projektu konstytucji autorstwa PiS zakładają "pewne ograniczenie praw i wolności jednostki" oraz uznanie, że prawa te mogą być ograniczane także z powodów, które znane będą jedynie władzy, a których projekt tej konstytucji nie wymienia. Chodzi, jak wyjaśnił konstytucjonalista, o art. 17 projektu. Mówi on o tym, że "ograniczenia w korzystaniu z wolności i praw zagwarantowanych w konstytucji mogą być określone tylko w ustawie i tylko w takim zakresie, w jakim jest to konieczne w państwie demokratycznym w celu ochrony wolności i praw innych osób lub w celu realizacji dobra wspólnego, a w szczególności w celu ochrony zdrowia i moralności publicznej, środowiska, bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego". Piotrowski zwrócił uwagę, że pojęcie "dobra wspólnego jako przesłanki do ograniczenia w korzystaniu z wolności i praw" zawarte w tym artykule jest "niejasne". Jego zdaniem, ten zapis "stanowi regres w stosunku do gwarancji konstytucyjnych, jakie mają obywatele w tej chwili". Ponadto - jak podkreślił konstytucjonalista - art. 17 projektu konstytucji PiS mówi o tym, że Rzeczpospolita Polska "szanuje i chroni podstawowe wolności i prawa człowieka i obywatela, których źródłem jest przyrodzona i nienaruszalna godność osoby". - Dlaczego chroni tylko podstawowe prawa, podstawowe, czyli które? - pytał Piotrowski. Według niego, właściwym rozwiązaniem jest zapis z obecnej konstytucji mówiący o tym, że to godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Piotrowski jest również zdania, że projekt ogranicza bierne prawo wyborcze do Senatu. Chodzi - jak wyjaśnił - o zapis mówiący o tym, że senatorem może zostać jedynie osoba, z co najmniej pięcioletnim doświadczeniem w pełnieniu funkcji publicznych. Odnosząc się do zapisów dotyczących kompetencji prezydenta, konstytucjonalista ocenił, że "istnieje niebezpieczeństwo, że tak wzmocniony prezydent byłby - z braku dobrych pomysłów - źródłem zagrożenia dla niezawisłości sędziowskiej, dla praw i wolności obywateli, które będą poddane selektywnej ochronie przez tak pomyślane państwo". - Wzmocnienie państwa nie może się dokonać kosztem wolności jednostki, kosztem praw i wolności obywatelskich - uważa Piotrowski. Zaletą projektu, według niego, jest dostrzeganie i docenianie znaczenia praw socjalnych. - Także obecnie obowiązująca konstytucja te prawa socjalne dostrzega i respektuje ich znaczenie niestety nie znajduje to należytego odzwierciedlenia w ustawodawstwie - powiedział. Projekt niespójny Według konstytucjonalisty dr. Ryszarda Balickiego, "projekt wydaje się trochę niespójny". - Z jednej strony projekt sytuuje prezydenta jako takiego superarbitra z pewnymi ściśle określonymi kompetencjami w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości przy jednoczesnym założeniu, że kompetencje wykonawcze są w gestii rządu - uważa konstytucjonalista. W związku z tym, jak ocenił, "tu gdzieś jest znowu wpisany konflikt". Według projektu PiS, prezydent stanąłby na czele Rady do spraw Sądownictwa, która miałaby zastąpić Krajową Radę Sądownictwa. Rada miałaby być "niezależnym od rządu organem państwa w sprawach kadr wymiaru sprawiedliwości". A prezydent - "w skrajnych przypadkach" - mógłby odsuwać "osoby skompromitowane od sprawowania wymiaru sprawiedliwości". W ocenie Balickiego, "takie usytuowanie władzy sądowniczej w dzisiejszym świecie wydaje się anachronizmem". - Tutaj trudno byłoby mówić o niezależności wymiaru sprawiedliwości i niezawisłości sędziowskiej, jeżeli prezydent mógłby odwoływać prawie swobodnie sędziów - uważa konstytucjonalista. - Powinniśmy dążyć do tego, by państwo było sprawne, skuteczne i praworządne, wydaje mi się, że ten projekt konstytucji chyba nie do końca mógłby to zagwarantować - powiedział Balicki.