Posłowie z konserwatywnej frakcji PO odnieśli w wielu rejonach kraju spektakularne zwycięstwo: dostali się do Sejmu mimo niskiej pozycji na liście. Tak stało się m.in. w Krakowie, gdzie do Sejmu wszedł Ireneusz Raś oraz Bogusław Sonik, pokonując kandydatów z wyższych miejsc, należących do frakcji zwolenników Schetyny. Bogusław Sonik dostał się do Sejmu z ósmego miejsca. Zdobył głosy ponad 17 tys. mieszkańców, co dało mu trzeci wynik na liście. - Mój wynik pokazuje wrażliwość krakowian, to czego oczekują od PO jako centrowo-konserwatywnej partii, która przedstawia program spokojny, nie wdając się w awantury - mówi Interii Sonik. Ireneusz Raś (szóste miejsce na liście) miał jeszcze większe poparcie: ponad 18 tys. głosów. To drugi wynik na liście Koalicji Obywatelskiej w Krakowie. Pierwszy należy do Pawła Kowala, który był "jedynką" i zdobył ponad 76 tys. głosów. - Praktycznie wszyscy konserwatyści w PO startowali z niskich pozycji i wielu odniosło spektakularne zwycięstwo - mówi Ireneusz Raś. Czy teraz będą próbowali przejąć władzę w partii? - Nie mówiłbym o przejęciu władzy. To nie będzie się toczyło w sferze działań wojennych, raczej normalnej gry demokratycznej - uważa Bogusław Sonik. Jego zdaniem nie będzie poważnych konsekwencji dla pozycji Schetyny w PO w najbliższym czasie. - Ale to na pewno obecna sytuacja ośmieli tych, którzy chcieliby kandydować na przewodniczącego PO w wyborach, które odbędą się w styczniu. Ewentualni kandydaci będą już teraz próbowali pozyskiwać zwolenników. To zacznie się już przy wyborach władz klubu i przewodniczących komisji parlamentarnych - uważa Bogusław Sonik. Zdaniem Sonika ważniejsza od rozgrywek personalnych jest teraz przyszłość partii. - Bliska mojemu myśleniu jest analiza Jana Marii Rokity z "Rzeczpospolitej". Pisze w niej o tym, że PO to była partia, która dawała nadzieję na pokonanie PiS i to przyciągało do niej wyborców. Teraz stoimy przed kryzysem - mówi Sonik. Podobnie jak część działaczy PO obawia się zagrożenia ze strony PSL i Kukiza’15 oraz Lewicy. - Inne ugrupowania budują swoją pozycję i potrafią wzbudzać emocje, co jest ważne w polityce - zauważa Sonik. Zarówno on jak i poseł Raś mają satysfakcję, że zostali docenieni przez wyborców, choć władze krajowe PO nie umieściły ich na najlepszych miejscach na liście. - Czuję się jak zdegradowany oficer, który został przez wojsko jednak wyniesiony - mówi Ireneusz Raś.