Oskarżyciel mówił, że Katarzyna W. starannie zaplanowała zbrodnię, a później mówiąc o rzekomym uprowadzeniu dziecka odegrała "rolę życia". Plan nie powiódł się dzięki pracy kilkudziesięciu specjalistów zaangażowanych w śledztwo, dzięki którym udało się ustalić prawdziwy przebieg przestępstwa - dodał. Według Grześkowiaka, nie ma żadnych wątpliwości, że oskarżona zabiła małą Magdę - przez 4-5 minut odcinając jej dopływ powietrza; wskazują na to jednoznacznie opinie biegłych. Wersję przyjętą w akcie oskarżenia potwierdzają też inne dowody - mówił. Zbrodnia prawie doskonała - Sekcja zwłok dziecka wyraźnie wskazuje, że przyczyną śmierci było uduszenie. Materiał dowodowy wskazuje jednoznacznie, że sprawcą zabójstwa niemowlęcia była oskarżona Katarzyna W. - podkreślił prokurator.Jak dodał, "z wielodniowym wyprzedzeniem zaplanowała zabójstwo, w najdrobniejszych szczegółach przygotowała scenę i widzów, dla których odegrała rolę swojego życia".- Ta rola miała jej zapewnić bezkarność (...) Aktorka planu zbrodni prawie doskonałej - powiedział prokurator.Ocenił, że na przeszkodzie zrealizowania planu Katarzyny W. stanęła prawie roczna, wytężona praca 50 osób - funkcjonariuszy policji, prokuratorów i biegłych, współczesna kryminalistyka, medycyna sądowa, genetyka (...) psychiatria, wariografia oraz sztuka dedukcji i niezliczona ilość analiz, oględzin, przesłuchań, eksperymentów i innych czynności procesowych. - Krok po kroku zdzierały kolejne warstwy kłamstwa oskarżonej, ujawniając światu okrutną prawdę - mówił prokurator.Według prokuratury, zeznania świadków i opisy biegłych złożone w toku śledztwa zostały podczas procesu uzupełnione szczegółowymi pytaniami stron i sądu w pełni potwierdzając tezy aktu oskarżenia.Jak dodał, w liczącym 160 stron akcie oskarżenia dokładnie opisano także sylwetkę oskarżonej, przebieg jej małżeństwa, stosunki z mężem i opracowany przez nią w szczegółach plan zamordowania swojego dziecka. Prokurator mówił, że oskarżona jest osobą w pełni dojrzałą i poczytalną. Działała z "chłodną kalkulacją" i "przerażającą konsekwencją". Opisywał ją zarazem jako osobę aspołeczną i zdemoralizowaną. Zaznaczył, że tydzień przed zbrodnią W. sprawdzała w internecie ceny dziecięcych trumienek i kremacji zwłok. - Chwilę później sprawdzała przepis na kluski leniwe - dodał. - Po uduszeniu swojej córki, ponownym ubraniu zwłok oskarżona pisze wiadomość do męża: "Kotku, kup trochę pieczarek, jak jesteś w sklepie, i napal w piecu, jak wrócisz, bo chyba będziesz szybciej niż ja. Kocham cię". Potem dzwoni do swojego brata, informując go, że zaraz wychodzi. Następnie podnosi zwłoki dziecka i spokojnie wychodzi z mieszkania - relacjonował. Brak okoliczności łagodzących Według oskarżyciela, brak jest okoliczności łagodzących, które sąd mógłby poczytać na korzyść podsądnej - nie jest nią ani fakt wcześniejszej niekaralności ani wychowania się w dysfunkcyjnej rodzinie. Wskazywał on, że po zbrodni Katarzyna W. "posługiwała się kłamstwami do wyłudzenia współczucia", gdy twierdziła, że ktoś porwał jej córkę. - Jest zdemoralizowana, bez środków do życia i istnieje obawa, że powróci na drogę przestępstwa. Brak dostatecznie dolegliwej kary dla Katarzyny W. utwierdzi ją tylko w przekonaniu, że próby unikania odpowiedzialności miały sens - przekonywał prok. Grześkowiak. Z tych względów uznał on, że kary 15 lub 25 lat więzienia będą w tym przypadku zbyt łagodne. Wnosząc o wymierzenie oskarżonej kary dożywocia zastrzegł on też, aby podnieść próg lat, po upływie których mogłaby ona ubiegać się o warunkowe przedterminowe zwolnienie, ze standardowych 25 lat do 30 lat za kratami. Ponadto oskarżyciel wniósł o obciążeniu W. kosztami wydatków poniesionych na prowadzenie śledztwa i procesu. Obrona: Wnoszę o uniewinnienie Po prokuratorze głos zabrał obrońca Katarzyny W. mec. Arkadiusz Ludwiczek, który "z pełną determinacją twierdził, że jego klientka jest niewinna". Zdaniem obrońcy materiał dowodowy nie pozwala na wykazanie winy Katarzyny W. - Dowody nie pozwalają na jednoznaczne wykazanie jej winy, a wątpliwości trzeba rozstrzygać na jej korzyść - zaznaczył. Obrońca wyraził także nadzieję, że na wyrok sądu nie będą rzutowały emocje społeczne, jakie budzi sprawa Katarzyny W. - Krzyk ulicy jest krzykiem ludzi, którzy tak naprawdę nie mają dostatecznej wiedzy procesowej i prawnej, aby rozstrzygać tę sprawę. Tylko sąd potrafi ustalić prawdę w tym procesie i w oparciu o te ustalenia można wydać sprawiedliwy wyrok - mówił mec. Ludwiczek. Mecenas przypomniał, że opierając się na tym samym materiale dowodowym można wyciągać "różnorakie, często całkiem przeciwne wnioski". Dodał, że on, opierając się na zebranych dowodach, jest przekonany o niewinności swej klientki. Adwokat: To było "docierające się" małżeństwo Prokurator ze zwykłych zdarzeń w "docierającym się" młodym małżeństwie czyni argumenty uzasadniające tezę, że Katarzyna W. miała zamiar zabicia córki, aby ukarać swego męża - mówił obrońca oskarżonej. Nawiązując do zapisów ze znalezionego u Katarzyny W. zeszytu, w którym kobieta napisała, że nie chciała mieć dziecka i źle znosiła sytuację, w której znalazła się z mężem - jako młoda rodzina bez przyszłości - adwokat apelował, by nie traktować tego jako zamiar zabójstwa. - Oboje z mężem pochodzili z ubogich rodzin, moja klientka w tych wpisach do zeszytu przedstawiała swój smutek i rozgoryczenie w związku z niepewnością co do przyszłości, ale nie należy z tych stwierdzeń wyciągać tak daleko idących wniosków - że z tego wynika zamiar zabicia dziecka - mówił adwokat. Jak zauważył, sąd przesłuchał wiele osób, które - po nastawieniu się do sprawy dzięki lekturze mediów - chciały przyczynić się do przypisania Katarzynie W. jak najgorszych cech charakteru. Przesłuchano też jej współwięźniów, którzy też - w jego opinii - mieli do osiągnięcia z tego tytułu profity dla siebie. - Ale nikt z rodziny ani teściów nie powiedział nic, co by można było uznać za dowód złego traktowania dziecka przez moją klientkę - podkreślił. Odnosząc się do tezy oskarżenia, że Katarzyna W., zabijając dziecko, chciała w ten sposób "ukarać" ojca dziecka - Bartłomieja W., ponieważ przeanalizowane przez prokuratora ich małżeństwo było w kryzysie, mec. Ludwiczek powiedział: "te niby wielkie kryzysy to w rzeczywistości typowe dla każdego młodego małżeństwa 'docieranie się', a nie dowody na zamiar zabójstwa". - Czy to, że mąż nie odnosił kubka do kuchni albo zostawiał skarpety rzucone obok łóżka - to są argumenty za przypisaniem zabójstwa mojej klientce? - pytał retorycznie mecenas. Uniewinnienie czy dożywocie? Proces Katarzyny W. ruszył w lutym. Od tego czasu odbyło się kilkanaście rozpraw, na których sąd przesłuchał kilkudziesięciu świadków. Jednym z najważniejszych dowodów są opinie biegłych medyków. Według nich półroczna Magda zmarła na skutek gwałtownego uduszenia. Na tej podstawie prokuratura zarzuca oskarżonej zabójstwo dziecka. Grozi jej dożywocie. Przed sądem biegli podtrzymali wnioski z pisemnej opinii, sporządzonej w śledztwie.Obrońca oskarżonej mec. Arkadiusz Ludwiczek domagał się przesłuchania nowych biegłych z zakresu medycyny, sąd nie uwzględnił tego wniosku. Według niego dotychczasowe opinie nie rozstrzygają, czy mogło dojść do odruchowego skurczu krtani w następstwie upadku i w ten sposób do śmierci dziecka. Adwokat zapowiedział, że w mowie końcowej będzie domagał się uniewinnienia swojej klientki. Katarzyna W. oświadczyła na początku procesu, że nie przyznaje się do zarzutu i odmówiła złożenia wyjaśnień. Zdaniem prokuratury Katarzyna W. plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbowała zatruć córkę czadem. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według niej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę i zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza. Poza zabójstwem śledczy zarzucają Katarzynie W. także powiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie - rzekomym uprowadzeniu dziecka - i próbę skierowania postępowania przeciwko innej osobie.Po wystąpieniach prokuratora, obrońcy i samej Katarzyny W. zapadnie wyrok. Nie wiadomo jeszcze, kiedy sąd go ogłosi.