W aktach zgromadzonych w IPN nie ma podpisu żadnego z hierarchów wyrażającego zgodę na współpracę czy własnoręcznie sporządzonych przez nich meldunków. Episkopat zdecydował, że choć opublikuje efekty końcowe prac obu gremiów, jednak bez podawania danych personalnych, bo - jak tłumaczy bp Budzik - mogłoby to być odebrane jako "lista agentów". Końcowe orzeczenia obu komisji, które zakończyły działalność 22 listopada stwierdzeniem, że nie ma dowodów na świadomą i dobrowolną współpracę z SB jakiegokolwiek polskiego biskupa, faktycznie kończą proces lustracji biskupów w Polsce. Według sekretarza generalnego Episkopatu, spośród obecnych członków Konferencji Episkopatu Polski, która bez emerytów liczy 102 biskupów, w aktach SB zostało odnotowanych tylko kilkunastu. Są oni zarejestrowani jako tajni współpracownicy, kontakty operacyjne lub informacyjne. Jednak jest to rejestracja jednostronna. W dokumentach SB nie ma podpisu wyrażającego zgodę na współpracę ze strony żadnego księdza, który jest obecnie biskupem. Nie ma też żadnych własnoręcznie sporządzonych przez nich meldunków. Co więcej w raportach pracowników SB nie ma dowodów na to, że któryś z nich wyraził w sposób formalny wolę współpracy ustnie. Są natomiast informacje nieprawdziwe, których fałszywość udowodniono. Zapytany czy orzeczenie zespołu dotyczy także sprawy abp. Stanisława Wielgusa, bp. Budzik oświadczył, że zespół przygotował część ogólną i kończy obecnie pracę nad oceną poszczególnych przypadków. W tej części ogólnej, w której nie wymieniano żadnych nazwisk, nie ustosunkował się do przypadku abp. Wielgusa. Zespół przyznaje jednak, że jest to przypadek najtrudniejszy.