Reklama

Koniec "afery madryckiej"? Prokuratura umarza sprawę

Adam Hofman, Mariusz Antoni Kamiński i Adam Rogacki nie staną przed sądem za loty do Madrytu i innych europejskich miast opłacane z kasy Sejmu - podaje TVN24. Prokuratura umarza sprawę.

Jak informuje stacja, prokuratura stwierdziła, że byli posłowie Prawa i Sprawiedliwości "nie doprowadzili do niekorzystnego rozporządzenia mieniem".

Umorzony ma zostać też wątek posła Zbigniewa Girzyńskiego, który w grudniu zeszłego roku złożył rezygnację z członkostwa w PiS w związku z zastrzeżeniami do jego wyjazdów służbowych.

Z danych TVN24 wynika, że śledczy - po przeanalizowaniu lotów tanimi liniami lotniczym byłych posłów i ich rozliczeń tych wyjazdów z Kancelarią Sejmu - ustalili, że Sejm nie został przez parlamentarzystów oszukany.

Reklama

Powodem umorzenia ma być "brak doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem" przez Sejm.

Prokuratura badała, czy posłowie Hofman, Rogacki i Kamiński wprowadzili w błąd pracowników Kancelarii Sejmu, zgłaszając podróż prywatnym samolotem, a koszty rozliczyli jako ekwiwalent za bilet lotniczy.

Jak się okazało, to Kancelaria Sejmu przyznała posłom ekwiwalent za bilet lotniczy, niezależnie od tego, jaki środek transportu oni sami wybrali, wyliczając, ile na deklarowanej trasie kosztowałby bilet lotniczy regularnymi liniami lotniczymi i noclegi. Na podstawie takich kalkulacji dokonano wypłaty posłom.

Taką wersję potwierdzili prokuratorzy. Byli posłowie PiS zwrócili do Kancelarii pobrane kwoty.

Jak podaje TVN24, powołując się na akta śledztwa, Kancelaria Sejmu nie poczuła się poszkodowana w tej sprawie.

O Adamie Hofmanie, Adamie Rogackim i Mariuszu Antonim Kamińskim zrobiło się głośno jesienią 2014 roku, kiedy udali się oni w służbowa podróż do Madrytu na posiedzenie Komisji Zagadnień Prawnych i Praw Człowieka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy. W podróży posłom towarzyszyć miały żony. Dziennik "Fakt" donosił o incydencie na pokładzie samolotu z udziałem tych pań. Opinie publiczną obiegła także informacja o zaliczce w wys. kilkunastu tysięcy złotych za podróż samochodem. W rzeczywistości posłowie w delegację udali się samolotem tanich linii lotniczych.

INTERIA.PL

Reklama

Reklama

Reklama