Kulesza zwrócił też uwagę, że w sobotę inny przedstawiciel Konfederacji został wyprowadzony ze studia przez ochroniarzy. "Składamy kolejną skargę do KRRiT" - poinformował. "Skandaliczne działania zaczęły się już miesiąc temu" Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Sejmie Kulesza oświadczył, że Telewizja Polska jest "mylnie nazywana telewizją publiczną i narodową, gdyż tak naprawdę jest telewizją realizująca propagandę jednej partii rządzącej". "Skandaliczne działania zaczęły się już miesiąc temu, kiedy zostały wstrzymane wszystkie zaproszenia dla przedstawicieli Konfederacji Korwin Braun Liroy Narodowcy do programów publicystycznych w Telewizji Polskiej" - zaznaczył poseł. Przyznał, że "takie postacie, tacy liderzy jak prezes KORWiN Janusz Korwin-Mikke, Grzegorz Braun, czy poseł RN Robert Winnicki, i tak od lat nie są zapraszani do telewizji publicznej", ale na przykład on sam, czy poseł Jacek Wilk często z takich zaproszeń korzystali. "Ten brak zaproszeń zbiegł się w czasie z intensyfikacją kampanii wyborczej, zbiegł się z osiągnięciem w sondażach przez Konfederację minimalnego progu wyborczego" - zauważył poseł. Jak podkreślił, "apogeum tego skandalu miało miejsce w zeszłą sobotę w programie Studio Polska". Relacja Kuleszy Kulesza relacjonował, że przed programem Jacek Bartyzel z Federacji dla Rzeczypospolitej, działacze młodzieżówki partii KORWiN, dostali informacje, że jest problem z zapraszaniem przedstawicieli Konfederacji. "Że przyszło polecenie od szefostwa publicystyki TVP do wszystkich wydawców, by po pierwsze nie zapraszać przedstawicieli Konfederacji, a jeżeli przyjdą do programu, żeby nie przekazywać, nie oddawać głosu" - podkreślił poseł. Jak dodał, przypomina mu to "miniony system i inne systemy totalitarne, w których telewizja i media były wykorzystywane właśnie do takiej siermiężnej propagandy". "Chcąc zweryfikować informacje o niezapraszaniu, nieudzielaniu głosu przedstawicielom Konfederacji, jako poseł na Sejm RP skorzystałem z otwartej formuły programu, udałem się do studia, oczywiście zostałem potraktowany jak statysta bez mikrofonu, bez makijażu, z miejscem w dalszym rzędzie. Czekałem na udzielenie głosu z ręką podniesioną nieustannie do góry" - zaznaczył Kulesza. Według niego dwie minuty przed programem, "pod byle pretekstem" ze studia został wyproszony i "siłą wyciągnięty przez ochroniarzy" Jacek Władysław Bartyzel. Podkreślił, że w trakcie programu część osób na znak protestu opuściła studio. "Ja zostałem do końca, licząc na to, że zgodnie z obietnicami redaktora Jacka Łęskiego i redaktor Magdaleny Ogórek, udzielą mi głosu jako posłowi, przedstawicielowi narodu. Tak się nie stało. Tak skandalicznego zachowania jeszcze nie widziałem" - oświadczył polityk. Kolejna skarga Poseł poinformował, że w związku z taką sytuacją Konfederacja postanowiła złożyć kolejną już skargę do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji na TVP. Przypomniał, że pod koniec kwietnia skargę na TVP złożył w KRRiT poseł Piotr Liroy-Marzec (Konfederacja). "Nawet w ciągu ośmiu lat rządów Platformy Obywatelskiej media publiczne nie były w takim stopniu podporządkowane propagandzie politycznej rządzącej partii" - napisał wtedy Liroy-Marzec w liście do przewodniczącego Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Kulesza dodał w poniedziałek, że tym razem "będzie to skarga nie tylko na skandaliczne zachowanie szefostwa publicystyki TVP, nie tylko to będzie skarga na skandaliczną propagandę, którą obserwujemy w 'Wiadomościach' Telewizji Polskiej. Będzie to skarga także bezpośrednio na redaktor Magdalenę Ogórek, redaktora Jacka Łęskiego, za złamanie wszelkich zasad demokratycznej debaty, przez półtorej godziny programu niedopuszczenie do głosu posła na sejm RP" - oświadczył. Polityk skierował też apel do prezesa TVP. "Panie Jacku Kurski! Chciałbym panu powiedzieć wprost! Telewizja publiczna to jest telewizja opłacana przez podatki z całego społeczeństwa, a nie tylko wyborców Prawa i Sprawiedliwości, ale także wyborców Konfederacji. Nie może pan czynić z tego prywatnego folwarku i decydować kto ma brać udział w debacie, publicznej, a kto nie!" - powiedział Kulesza.