- To co się dzieje, kompromituje tych dwóch panów (...) i nie szukajmy odpowiedzialności gdzieś niżej, w urzędnikach i ministrach. Za całą zaistniałą sytuację odpowiadają po równo premier i prezydent i nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tego typu działań i ruchów - powiedział Olejniczak na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie. Szef lewicy odniósł się w ten sposób do poniedziałkowego niespodziewanego i pilnego wezwania ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego na spotkanie z prezydentem Lechem Kaczyńskim - w związku z czym szef MSZ skrócił swą wizytę w Brukseli. A co na to wszystko Wykształciuchy? Kancelaria Prezydenta wyjaśniła, że rozmowa prezydenta z ministrem dotyczyła "podstawowych założeń polskiej polityki zagranicznej" i miała związek z planowanymi wizytami Sikorskiego na Ukrainie i w Stanach Zjednoczonych. - Jeżeli prezydent chciał na tematy związane z wizytą ministra spraw zagranicznych porozmawiać "w cztery oczy", to cały ten cyrk był niepotrzebny - stwierdził Olejniczak. Lider SLD przypomniał, że jeszcze w grudniu ubr. prezydent i premier, przy okazji pierwszych nieporozumień we wzajemnej współpracy, ustalili, że "sprawy trudne i kontrowersyjne będą rozstrzygane przez nich dwóch". - Ustalono, że kiedy będzie taka potrzeba, będzie spotkanie, rozmowa w cztery oczy i nie będzie tych wszystkich zewnętrznych emocji - przypominał Olejniczak. - Są telefony, z których można połączyć się, nie trzeba wysyłać zaproszeń - mówił Olejniczak. Jednocześnie szef klubu LiD podkreślił, że to premier nadzoruje prace wszystkich resortów i decyduje o obsadzie poszczególnych ministerstw. Tak więc nadzór nad ministrem spraw zagranicznych sprawuje Prezes Rady Ministrów. Ale - jak dodał szef klubu LiD - ministrowie są zobowiązani do współpracy z prezydentem, a to szczególnie dotyczy ministra spraw zagranicznych, z racji kompetencji prezydenta związanych z polityką zagraniczną.