Konrad Piasecki: W RMF FM były prezydent Bronisław Komorowski. Dzień dobry, witam.Bronisław Komorowski: - Dzień dobry panu, witam wszystkich słuchaczy.A pan, panie prezydencie, widzi w tym tunelu światełko czy raczej pancerny pociąg? - Ja z natury jestem optymistą, więc...Czyli światełko...- Więc ja światełko widzę, ale pewnie co innego... inaczej bym to zdefiniował. Widzę ewidentne jednak wystraszenie się władzy i pana Jarosława Kaczyńskiego presją w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Zarówno wewnętrzną w Polsce, organizowaną głównie przez Komitety Obrony Demokracji. To jednak wielotysięczne manifestacje, narastające. Ale także i presja zewnętrzna. Na dodatek jeszcze presja jakby wywołana przez sam rząd. No, bo przecież to rząd wezwał Komisję Wenecką do zbadania stanu demokracji w Polsce.Czyli uważa pan, że taka chłodna kalkulacja też wepchnie Prawo i Sprawiedliwość, czy obóz rządzący w dążenie do jakiegoś kompromisu w sprawie Trybunału? - Wie pan, ja nie sądzę, żeby to środowisko było skłonne do jakiegokolwiek kompromisu w liczących się, istotnych sprawach. Ale na przykład jeśli Prawo i Sprawiedliwość, rząd, pan prezes Kaczyński, pan prezydent także, zdecydują się na coś, na co powinni się dawno zdecydować, czyli wycofania się z błędów i złamania konstytucji w kwestii Trybunału Konstytucyjnego; zdecydują się na zaprzysiężenie trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji; zdecydują się na opublikowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego, to wtedy mamy rozwiązany problem kryzysu obecnego. I można szukać kompromisu w kwestiach kształtu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym na przyszłość. Tu można, ale nie tu jest dzisiaj problem. Dzisiaj problem jest w złamaniu konstytucji przez rządzących.Pan by doradzał, czy podpowiadał opozycji to, żeby poszła na jakieś układy z obozem rządzącym, na przykład dotyczące konstytucji i ulokowania Trybunału w zapisach konstytucyjnych?- Trybunał jest ulokowany w zapisach konstytucyjnych. Ale trzeba by to zrobić inaczej, na nowo.- Konstytucja jest po to, żeby ją szanować, przestrzegać jej zapisów... Można ją też zmieniać...- Także w zakresie Trybunału Konstytucyjnego. A nie po to, aby zmieniać pod dyktando własnych błędów politycznych. No, bo Prawo i Sprawiedliwość popełniło ogromne błędy łamiąc konstytucję.No tak, ale panie prezydencie konstytucja to nie dekalog. Zawsze można ją zmienić.To nie jest tekst objawiony na świętej górze.- A właśnie, że trochę dekalog. Nie objawiony, ale poparty w referendum przez Polaków i przyjęty jako rozwiązanie, które powinno być stabilne. Więc zmiany konstytucji, jakby w rytm błędów politycznych rządzących według mnie jest czymś nieprzyzwoitym. Więc absolutnie bym nie zachęcał do jakiejkolwiek ekwilibrystyki kosztem konstytucji, tylko zachęcałbym rządzących do tego, żeby wyciągnęli wnioski z własnych błędów.To, że nie chodzi pan na demonstracje KOD-u, choć przed chwilą pan ciepło powiedział o KOD-ie, to jakaś demonstracja? Czy brak czasu?- Nie, wręcz przeciwnie. Znaczy wręcz przeciwnie chodzi pan incognito?- Wręcz przeciwnie. Znaczy ja jestem przez obecność wielu moich przyjaciół, także i członków rodziny i jestem sercem całym za tym ruchem obywatelskim, ale mam świadomość, że jak się pojawię, to zaraz się uruchomią wszystkie źródła krytyki, że KOD tak naprawdę jest sterowany przez polityków, a chciałbym... Życzę KOD-owi jak najlepiej, więc opóźniam ten moment, kiedy się pojawię na demonstracjach KOD-u. Bo pańska żona na demonstracji KOD-u była widziana. Rozumiem, że z pańskim błogosławieństwem? Nie muszę niczego błogosławić, ale oczywiście jest to tylko kwestia wyboru momentu, w którym będę mógł - nie ściągając krytyki czy podejrzeń na KOD - pojawiać się na jakimś wydarzeniu KOD-owskim. Zrobię to z największa przyjemnością. Mam nadzieję, że razem z przedstawicielami różnych środowisk politycznych, które razem z KOD-em powinny tworzyć, w moim przekonaniu, ten front obywatelskiej walki o polską demokrację. Ale pan widzi w KOD jakąś przyszłą platformę polityczną? Na przykład jakąś platformę, która mogłaby zjednoczyć partie polityczne dla utworzenia wspólnej listy wyborczej? - Wie pan, ja nie jestem od tego, aby wyznaczać jakkolwiek role KOD-owi, partiom politycznym. Mogę z czymś wiązać nadzieje, więc ja wiążę nadzieję, że Komitet Obrony Demokracji uchroni się przed aspiracjami - naturalnymi z resztą - do tworzenia, zamieniania się w partię polityczną. Że pozostanie ruchem obywatelskim mającym przyjazne, sojusznicze relacje z partiami prodemokratycznymi. Co to jest? Co to może oznaczać? To może oznaczać utrzymanie przez Komitet Obrony Demokracji pozycji takiej, jaką kiedyś miała Solidarność w stosunku do obozu zmiany w 1989 roku. Czyli swoiste zaplecze, swoisty rezerwuar siły, autorytetu, poparcia, ale bez wchodzenia, bez zakładania butów partyjnych. A zdjęcie z Mateuszem Kijowskim jako przepustka do Sejmu? Tak jak zdjęcie z Lechem Wałęsą w 1989 roku? - Być może. Być może, wie pan, sam fakt. Nie wiem, czy zdjęcie z konkretną osobą, ale jakieś poparcie Komitetu Obrony Demokracji dla osób, które będą kandydowały w przyszłości... jak najbardziej. To jest polityka, ale to nie oznacza, że chciałbym zamiany KOD-u w partię polityczną. Wręcz odwrotnie. Przestrzegam przed tym, bo wiarygodność KOD-u polega na tym, że jest ruchem obywatelskim, gdzie jest miejsce dla wszystkich. Patrzy pan na to, co dzieje się w pańskiej rodzimej partii, partii matce, czyli Platformie Obywatelskiej i roni pan łezkę? Wie pan, ja trochę za mało wiem, co dzieje się wewnątrz partii politycznej. Powiem panu. "Schetynowcy" wycinają "kopaczystów". Część chce odchodzić do Petru, część chce zakładać własną partię. - Rozumiem, że pan chce mi powiedzieć, że dzieje się tak, jak we wszystkich partiach politycznych. I ja się pewnie częściowo z tym zgodzę. Nie. W PiS-ie jakoś nie widzę takich rozłamów jak w Platformie, u Petru też nie. - Póki co. Wie pan, ale niedawno się musieli jednoczyć. Czyli, znaczy się wcześniej podzielili, prawda? Odszedł i Ziobro, odszedł i Gowin, no więc taki jest urok życia partyjnego, że czasami się kłócą, czasami się godzą. Ja życzę tego, aby tam była zgoda. A nie myśli pan... czy takie ponure podejrzenie się w panu nie rodzi, że pańska partia przestała już być potrzebna Polsce i zmierza ku zagładzie, albo samozagładzie? - Ja nie jestem członkiem partii, ale życzę oczywiście środowisku Platformy Obywatelskiej - z którego się wywodzę - pokonania tych wewnętrznych problemów. One istnieją w każdym środowisku politycznym.Bo niektórzy już mówią: Donald wróci i wszystkich pogodzi, albo: Donald wróci, zrobi nową partię, nowe ugrupowanie. - Wie pan, ja myślę, że pan jednak powinien o tym rozmawiać z członkami Platformy Obywatelskiej, a nie z byłym członkiem Platformy Obywatelskiej...... czyżby serce już daleko od Platformy? - Sugerowałbym także nierozmawianie z konkurencją polityczną na tematy wewnętrzne jakiejkolwiek partii, bo oczywiście będą to eksportowali. Jak powiedziałem, to jest wątpliwy urok życia partyjnego, jego konflikty wewnętrzne. Im mniej to widać, tym lepiej dla partii, tym lepiej dla skuteczności działania. Jestem przekonany, że środowisko znajdzie w sobie - pod wpływem także i poczucia pewnego zagrożenia, pod wpływem przekonania, że należy budować nowe szanse - znajdzie w sobie siłę, żeby ułożyć wewnętrznie relację unikając zaostrzenia konfliktów. Ale także, że znajdzie siły, żeby nie trwać w okopach, tylko iść do ataku programowegoZ żywymi naprzód. Episkopat namawia, organizacje pro life składają projekt - warto zmieniać ustawę aborcyjną?- Według mnie nie, bo z trudem wypracowany kompromis w sprawie ustawy antyaborcyjnej jest dobrym kompromisem politycznym.Czyli politycy powinni biskupom powiedzieć "nie"? - Warto pamiętać, są 3 postawy. Jedna postawa zawsze mówiła: ma być aborcja na życzenie. Kto chce niech dokonuje aborcji bez żadnych ograniczeń. Druga podstawa - skrajna, równie fundamentalistyczna - jest podstawą: nikt nie ma prawa dokonywać aborcji, bo taki jest nasz pogląd, nasza wiara. No i jest trzeci, rozsądny sposób widzenia kwestii: zawarliśmy kompromis polityczny, który oznacza, że tylko w niektórych przypadkach jest opuszczona aborcja. Trwajmy przy tym kompromisie. Stąd mnie niepokoi nie tylko wypowiedź biskupów, którzy wyraźnie nie chcą kompromisu - aczkolwiek biskupi mają prawo nawoływać do tego, żeby chronić życie od początku do końca - ale niepokoi mnie deklaracja pana prezesa Kaczyńskiego, pani premier Szydło, że się podpisują pod deklaracją odejścia od kompromisu. Choć Beata Szydło wczoraj tłumaczyła, że to prywatna opinia. - No tak, ale jak następnego dnia mówi, że coś było prywatne, to jest to po prostu niewiarygodne. I jedno i drugie. Rozchwiali przekonanie tym, że należy trwać przy racjonalnym i sensownym kompromisie politycznym, zostawiając kwestie moralne każdemu obywatelowi tak, żeby mógł ich dokonywać tych wyborów pod wpływem własnej wiary, własnych przekonań, własnych możliwości. Konrad Piasecki