Komorowski - w programie "Tomasz Lis. Na żywo" w TVP2 - był pytany, dlaczego obecnie zapowiada wycofanie żołnierzy polskich z Afganistanu skoro w kwietniu jako pełniący obowiązki prezydenta, podpisał dokument przedłużających obecność polskiego kontyngenty w tym kraju. - Nie zamierzam uciekać od odpowiedzialności. Oczywiście pan prezydent (Lech) Kaczyński taką decyzję przygotowywał o przedłużeniu kontyngentu polskiego w Afganistanie. Ja tę decyzję wykonałem w głębokim przekonaniu, że tak powinno być - odpowiedział kandydat PO. Jak zaznaczył, "państwo polskie jest poważnym państwem i jest poważnym sojusznikiem i nie może z tygodnia na tydzień zmieniać stanowisk, zabierać swoich żołnierzy". "Nie na zasadzie rozwalania systemu NATO" - Zapowiedzieliśmy przed wyborami (parlamentarnymi w 2007 roku - red.), że wycofamy się z Iraku po wyborach i to zrobiliśmy. Teraz jest dokładnie tak samo. Przed wyborami mówimy: wycofamy żołnierzy polskich z Afganistanu i po wyborach - jeżeli wygram - zrobię to na pewno - zadeklarował Komorowski. - Zrobię to na pewno, ale nie na zasadzie rozwalania sytemu NATO-wskiego, tylko na zasadzie po pierwsze: podjęcia na jesieni próby przekonania NATO, że trzeba skrócić terminy, które podał prezydent Barack Obama, o wyjściu żołnierzy amerykańskich z Afganistanu. My możemy szybciej - powiedział. 9 lat - wystarczy - Po drugie, jeżeli okaże się, że w ramach NATO nie da się określić tej strategii jako wspólnej, Polska będzie miała prawo, będzie miała wolne ręce, do powiedzenia: byliśmy w misji dziewięć lat i starczy - dodał Komorowski. W jego opinii, "trzeba powoli wycofywać się z Afganistanu nie na zasadzie rejterady, tylko na zasadzie, że jeżeli prezydent Stanów Zjednoczonych powiedział, że to jeszcze jest 18 czy 19 miesięcy, to Polska tym bardziej powinna powiedzieć: na pewno nie później a prawdopodobnie wcześniej". Dopytywany, dlaczego wycofania wojsk polskich z Afganistanu nie zapowiadał już w kwietniu odparł: - Nie traktowałem tego wyborczo. A teraz? - pytał prowadzący program. - Teraz też nie. Tylko po prostu zdarzyły się ostatnio dwa wypadki z udziałem żołnierzy polskich. Jeden żołnierz zginął, spora grupa została ranna. Więc to jest sygnał dla polskiej opinii publicznej, że coś jest nie tak z tą misją - powiedział Komorowski. Ocenił, że misja NATO w Afganistanie jest "raczej skazana na porażkę, jeżeli nie zmieni swojego charakteru na bardziej cywilno-polityczny". "Kaczyński odrzuca moje zaproszenia" Komorowski odniósł się także do niedzielnej debaty w TVP podjął kilka dni temu. W niedzielę kandydat PO pojawił się studiu telewizji publicznej wbrew swoim wcześniejszym zapowiedziom, że tego nie zrobi. - Miałem ochotę od samego początku przyjść, ale chciałem zachęcić Jarosława Kaczyńskiego do udziału w debacie w takiej formule, która wydała mi się o wiele sprawiedliwsza - tzn. wszystkich dziesięciu kandydatów do fotela prezydenckiego. Nie udało się. Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski nie przyszli na uniwersytet na spotkanie organizowane przez studentów - powiedział. Jak dodał, próbował więc namówić kandydata PiS debatę "jeden na jednego". - Dwóch kandydatów głównych, o których wiadomo, że mają największe szanse realne. Też ta propozycja nie została zaakceptowana - mówił Komorowski. - W tej sytuacji uznałem, że nie ma innego wyjścia tylko trzeba przyjąć - według mnie dosyć kulawą - koncepcję debaty trzech prezesów partii politycznych i jednego marszałka - powiedział Komorowski. Dopytywany, zaznaczył, że uznał to "parę dni temu". Zobaczyć miny konkurentów - bezcenne - To miała być niespodzianka. Nie ukrywam, może to jest nie najbardziej szlachetne, ale byłem zainteresowany, jak zareagują koledzy konkurenci. To była duża satysfakcja obserwować ich miny - powiedział. Dodał, że chciał też sprawdzić, jak będzie wyglądała formuła programu przy założeniu, że on nie weźmie w nim udziału. - Okazało się, że było tak jak przypuszczałem. Został wystawiony fotel, wizytówka pana Bronisława Komorowskiego, żeby cała Polska zobaczyła, że mnie nie ma - powiedział. - Przyszedłem wczoraj także m.in. po to, żeby powiedzieć, że nie ma z mojej strony akceptacji na jednak głębokie uwikłanie telewizji publicznej w działania sztabowe, partyjne - dodał Komorowski. Problemy z programem Emisja programu Tomasza Lisa przez cały wczorajszy dzień była niepewna. Początkowo do studia zaproszonych było trzech kandydatów na prezydenta. Oprócz Bronisława Komorowskiego także Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski. Kiedy jednak dwóch ostatnich odmówiło przyjęcia zaproszenia, TVP uznała, że w takiej formule (tylko Komorowski) program ukazać się nie może i zdecydowała o jego zawieszeniu. Ostatecznie jednak wyrażono zgodę na emisję.