"Zbigniew Brzeziński był częścią takiej cichej zmowy bardzo ważnych ludzi na świecie - Polaków albo o polskich korzeniach - nieformalnej zmowy polskiej, która rozpinała jakoś parasol ochronny nad naszym krajem w sytuacjach albo trudnych, albo w sytuacjach bardzo ważnych, np. w momencie wchodzenia do NATO czy potem do UE" - powiedział b. prezydent. Do grupy tej, oprócz Brzezińskiego, zaliczył m.in. papieża Jana Pawła II oraz Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Prof. Zbigniew Brzeziński, b. szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego w ekipie prezydenta USA Jimmy'ego Cartera (1977-1981), jeden z najbardziej wpływowych polityków i strategów amerykańskiej polityki zagranicznej, zmarł w wieku 89 lat. Wspominając zmarłego Komorowski podkreślał, że Brzeziński dla pokolenia Solidarności i walki o polską wolność jest "postacią niesłychanie ważną i zasługującą na ogromną wdzięczność". "Nawet w czasach najtrudniejszych - kiedy w Polsce była noc stanu wojennego, a sam występował w roli polityka amerykańskiego - zawsze się czuło jego serce dla spraw Polski, ale też szerzej, dla całej Europy Środkowo-Wschodniej, które rwało się ku wolności" - mówił b. prezydent. Jego zdaniem profesor "należał do nielicznej kategorii polityków amerykańskich czy doradców, którzy mieli odwagę myślenia o tym, że Związek Sowiecki się rozpadnie i ten region Europy prędzej czy później się wyzwoli". Jednocześnie - uważa Komorowski - Brzeziński "miał odwagę w sytuacji kryzysu, jakim było wprowadzenie stanu wojennego w Polsce, zachowywać się w sposób, który można by określić mądrym, odpowiedzialnym myśleniem w kategoriach niedolewania oliwy do ognia". "Stąd jego współdziałanie, pełne porozumienie przynajmniej z Janem Pawłem II" - zauważył. Serdeczność połączona z pragmatyzmem "Myślę, że Zbigniew Brzeziński jedną z największych satysfakcji miał wtedy, kiedy na jego oczach realizowały się nie tylko jego marzenia, ale też jego poglądy, to znaczy rozpadał się Związek Sowiecki, rozpadało się imperium sowieckie i powstawała wolna Polska z silną wolą współpracy z innymi krajami o podobnej proweniencji, czyli również wyzwalających się z komunizmu, i Polska dążąca do zbliżenia ze światem zachodnim, włączenia się w nurt integracji europejskiej, integracji NATO-wskiej" - dodał Komorowski. B. prezydent wspominał również swoje osobiste spotkania z Brzezińskim. Jak mówił, był on człowiekiem bardzo sympatycznym. "Miałem okazję z nim odbyć niejedną "nocną rodaków rozmowę", co prawda przy amerykańskiej whiskey, ale przegadaliśmy sporo czasu, i za każdą rozmową odkrywałem w nim coś z polskiej, powiedziałbym, pańskiej elegancji w zachowaniach, ale też taką polską typową serdeczność połączoną z pewnym pragmatyzmem i taką chłodną kalkulacją już rodem ze świata zachodniego" - mówił. Komorowski dodał, że wśród ich rozmów były takie o wielkiej polityce, ale i o zbieraniu grzybów. "Była to dla niego wielka przyjemność" - powiedział Komorowski. Przytoczył także poradę, której Brzeziński udzielił mu w czasie jego prezydentury, żeby "nie nadymać się na występowanie w roli strategicznego partnera Stanów Zjednoczonych, jak to się zdarzało w polskiej polityce wielokrotnie, bo to naraża Polskę na śmieszność, i uwzględniać różnicę potencjałów". "Mówił: niech pan lepiej, panie prezydencie, mówi tak, jakby pan był świadom tego, że Polska może być częścią spółki akcyjnej, w której Stany Zjednoczone mają większość, no ale Polska musi się zastanowić, czy ma 5 procent, czy może, w porywach, do 10" - mówił b. prezydent. "Dla mnie było ważne również to, że u schyłku mojej kariery politycznej, gdy dostawałem jedną z prestiżowych nagród amerykańskich, to właśnie Zbigniew Brzeziński wystąpił z laudacją na mój temat i było w niej słychać echa naszych wszystkich wcześniejszych rozmów" - powiedział Komorowski.