- przegrywali wybory, ale dlatego, że zaproponowali Polsce trudne reformy, likwidujące system totalitarny czy system "księżycowej" gospodarki socjalistycznej. Przypomniał, że sam jako wiceminister lub minister zasiadał w kilku "solidarnościowych" rządach. - My przegrywaliśmy wybory, bo zmienialiśmy oblicze Polski. Robił to rząd Tadeusza Mazowieckiego, Hanny Suchockiej, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jerzego Buzka. Trzeba było płacić cenę polityczną za zmienianie Polski, za to, że stawała się częścią normalnego świata (...) i warto było ją płacić - mówił. "Oszustwem wartym Goebbelsa" nazwał Komorowski nieprawdziwy - w jego ocenie - ukuty przez PiS podział na Polskę solidarną i liberalną. - Oszukujecie Polskę, że jest rozpołowiona, a sami czujecie, że to kompletna nieprawda - zwrócił się do polityków PiS. Podkreślił, że w rządzie PiS znaleźli się "superliberałowie" z PO - Zbigniew Religa czy Zyta Gilowska, zaproszeni do rządu, według niego - ze względu na "słabe podstawy programowe i ideowe" partii rządzącej. - Jeszcze jeden liberał to niewidzialna ręka rynku, tak przez was krytykowana, która zapewnia wzrost gospodarczy - dodał Komorowski. "PiS-owską specjalnością" nazwał "mnożenie problemów zamiast ich rozwiązywania". PiS - ironizował Komorowski - chwali się, że uczyniło "problem polskiego mięsa problemem całej Europy". - Dla mnie miarą sukcesów jest zdolność rozwiązywania problemów - podkreślił. - Miało być pięknie, mądrze, moralnie, uczciwie, skutecznie, dumnie, solidarnie - mówił. - Tymczasem widzimy koalicję, która rozpadła się po obrzucaniu błotem. Dla nas to żadna różnica czy większość stanowiło chamstwo czy warcholstwo. To jest ta uroda w polityce - stwierdził. - Rządziliście z ludźmi o marnej reputacji. Musicie myć ręce mydłem podarowanym przez PO, bo dwa lata ściskaliście rękę pana Łyżwińskiego (...); zafundowaliście Polsce kretyńską debatę czy ważniejszy jest Sienkiewicz czy Gombrowicz, wątpliwości czy należy traktować serio teorię Darwina - mówił Komorowski do polityków PiS.