- Tamte decyzje o polskim zaangażowaniu były decyzjami solidarności w obliczu zagrożenia terrorystycznego na niespotykaną wcześniej skalę - mówił prezydent dziennikarzom w Sejmie, odnosząc się do 10. rocznicy operacji sił międzynarodowych w Iraku. Jednak - w ocenie Komorowskiego - "co najmniej ryzykowna i słabo uzasadniona była decyzja o jednoczesnym udziale na dużą skalę żołnierzy polskich w operacjach i w Iraku, i w Afganistanie". - Wysłanie żołnierzy polskich na dwie wojny na antypody świata to swoisty rekord świata - zaznaczył. Zdaniem prezydenta, warto mówić "o potrzebie wyciągnięcia daleko idących wniosków i korekty polskiej polityki ekspedycyjnej". - Kiedyś jeden z polskich ministrów spraw zagranicznych taką politykę ogłosił i pod tę politykę były budowane przez wiele lat siły ze stratą dla realnych możliwości skuteczniejszej obrony własnego terytorium - ocenił Komorowski. "Łatwo być mądralą, kiedy nie istnieje tak poważne wyzwanie" Według niego zaangażowanie polskiego wojska w Iraku na pewno umocniło relacje polsko-amerykańskie. - Nigdy nie jest tak, że są same mankamenty jakiejś decyzji, są także pozytywy, wśród nich umocnienie naszej wiarygodności sojuszniczej, możliwość skorzystania z doświadczeń typu szkoleniowego, dostęp do nowoczesnych technik - wyliczył prezydent. - Tylko zawsze jest pytanie, ile warto za to zapłacić - podkreślił. Pytany czy jako prezydent podjąłby taką decyzję w 2010 roku, Komorowski zaznaczył, że "łatwo być mądralą, kiedy nie istnieje tak poważne wyzwanie, kiedy widać, jakie przyniosło to pozytywne i negatywne efekty po latach". - Pewnie podejmowałby tę decyzję o wiele ostrożniej, dążąc do tego, by Polska uczestniczyła w operacji solidarnościowej w obliczu zagrożenia terroryzmem na ogromną skalę, ale pewnie bym dążył, by ta skala nie przekraczała realnych polskich możliwości. A moim przekonaniu przekroczyła - mówił prezydent. 20 marca 2003 r. rozpoczęła się amerykańsko-brytyjska inwazja na Irak. Polska poparła ją, wysyłając początkowo w rejon Zatoki Perskiej niewielkie pododdziały, a później wystawiając dowództwo i siły do wielonarodowej dywizji, liczącej w szczytowym okresie ok. 8,5 tys. żołnierzy, w tym blisko 2,5 tys. z Polski. Decyzję o udziale wojsk polskich w tej misji podjął ówczesny premier Leszek Miller. Misja trwała ponad pięć lat, przeszło przez nią 15 tys. polskich żołnierzy.