Dodał, że szefa Biura Prasowego Kancelarii Sejmu Jarosława Szczepańskiego, który wszedł na chwilę na salę obrad podczas piątkowego tajnego posiedzenia, wpuścił szef Straży Marszałkowskiej. Zarówno szef Biura, jak i Straży, zostali ukarani - dodał Komorowski w "Kropce nad i" w TVN24. Podczas piątkowego tajnego posiedzenia Sejmu minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski przedstawił posłom informację o skali podsłuchów i prowokacji. W związku z ujawnieniem w sobotę przez "Rzeczpospolitą" zapisu tej tajnej informacji, Antoni Macierewicz (PiS) spekulował w poniedziałek, że za przeciekiem mogą stać nie posłowie, a osoby nieuprawnione do przebywania na sali obrad. - Wielu posłów to widziało, mamy tutaj do czynienia z obiektywnymi przesłankami wskazującymi na to, że pan marszałek (Sejmu Bronisław Komorowski) wpuścił tam osoby, które nie były uprawnione do przebywania na sali wówczas - oświadczył Macierewicz. W poniedziałek wieczorem szef Biura Prasowego Kancelarii Sejmu Jarosław Szczepański przyznał, że w czasie piątkowego posiedzenia wszedł na chwilę na salę obrad, by zawiadomić prowadzącego obrady marszałka Komorowskiego o planowanej konferencji prasowej PiS. - Marszałek nikogo nie wpuszcza - skomentował sprawę Komorowski. - Dziwię się panu Macierewiczowi, że opowiada tego rodzaju bajki - dodał. Marszałek zaznaczył, że na salę obrad wpuszcza nie marszałek, a szef Straży Marszałkowskiej. Dodał, że zarówno szef Biura Prasowego, który wszedł na salę - jak mówił Komorowski - "na pięć sekund", choć nie powinien, jak i szef Straży, zostali ukarani przez szefową Kancelarii Sejmu. - To niewielkie uchybienie, ale jednak jest - ocenił Komorowski. Według Komorowskiego, cała sprawa "nijak się ma do problemu wycieku informacji niejawnych z Sejmu". Dopytywany, czy Szczepański nie zostawił np. dyktafonu na sali, Komorowski odparł: "może jeszcze wpuścił kosmitów?"