"Pomysł insynuacji, stosowany często w polskiej polityce wewnętrznej, jest rzeczą brzydką, ale niekoniecznie dramatycznie niebezpieczną dla Polski. Natomiast jeśli się stosuje insynuacje w stosunku do ważnej postaci europejskiego życia politycznego, to jest to pomysł niebezpieczny, niedobry dla Polski" - powiedział prezydent w środę w "Kropce nad i" w TVN24. W książce "Polska naszych marzeń" prezes PiS napisał m.in., że nie sądzi, "żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności". "Nie będę jednak tego przeświadczenia rozwijał, zostawiam to politologom i historykom" - napisał Kaczyński. Dopytywany o to w wywiadzie dla "Newsweeka", powiedział: "Ona wie, co ja chcę przez to powiedzieć. Tyle wystarczy". "Odnoszę wrażenie, że prezes Kaczyński wie, że to jest szkodliwy błąd. Radziłbym mu - w imię odpowiedzialności za Polskę i jego aspiracji do tego, żeby odgrywać istotną rolą - żeby po prostu przeprosił za to, całkiem zwyczajnie powiedział, że miał inną myśl, intencję, że tak wyszło nie najlepiej, nie najmądrzej" - powiedział Komorowski. Prezydent zadeklarował, że po takich przeprosinach, on jest gotów pomóc Kaczyńskiemu "zamknąć ten rozdział" - jeśli chodzi o ewentualną krytykę niemiecką. W ocenie prezydenta, słowa Kaczyńskiego pod adresem Merkel, to "strata dla Polski". "Nie może być tak, że były premier i ktoś, kto mówi, że chce być premierem, jednocześnie tak łatwo przechodzi do porządku dziennego nad stratami politycznymi Polski na arenie międzynarodowej" - ocenił Komorowski. Zdaniem prezydenta, politycy muszą uważać, aby "nie naruszyć interesów państwa polskiego". "To jest przejaw trochę nieodpowiedzialności" - powiedział. "Jak ktoś będzie chciał wykorzystać to (słowa Kaczyńskiego - PAP), to wykorzysta. Pytanie jest, czy należy dawać preteksty do budowania negatywnej opinii o Polsce i Polakach" - zaznaczył Komorowski. Zdaniem prezydenta, wypowiedź Kaczyńskiego, była podyktowana chęcią wyciągnięcia do wypowiedzi premiera i prezydenta, aby - jak mówił - "gdzieś tam zaistniała świadomość, a to dziadka z Wehrmachtu, a to kondominium rosyjsko-niemieckiego w Polsce". "Doświadczony polityk, który chce uchodzić za państwowca, nie powinien się posuwać tak daleko" - podkreślił. W ocenie Komorowskiego, Niemcy zdają sobie sprawę, że jest to "piana wyborcza" ze strony Kaczyńskiego. "Ale i słowa mogą, w kampanii wyborczej, spowodować ogromne straty, jeśli chodzi o wizerunek naszego kraju" - przestrzegał prezydent. Jak dodał, nie sądzi, aby kanclerz Merkel w szczególny sposób przejęła się słowami Kaczyńskiego o sobie. "Ale ci, którzy będą chcieli szkodzić relacjom polsko-niemieckim, dostali niesłychany prezent" - podkreślił prezydent.