- Nie ma żadnego konfliktu, awantury, psucia polityki w relacjach między rządem a prezydentem. Polska nie psuje sobie własnych kalkulacji, szyków; nie kłóci się nikt o samolot, czy o fotel i to jest ważna rzecz - powiedział prezydent. Komorowski podkreślił, że "jest jedność polityki zagranicznej i jest normalność między prezydentem a rządem. To znaczy prezydent wypełnia swoje konstytucyjne obowiązki stania na straży konstytucji, uczestniczy aktywnie w polityce, ale nie zajmuje się tym, żeby kontrować rząd, psuć mu zamiary." - Każdemu prezydentowi bym życzył na przyszłość - i w przeszłości również - żeby mógł się pochwalić zrobieniem dla Polski czegoś takiego, jak ja: w sensie kontaktów zagranicznych to jest korona Himalajów: (...) papież, prezydent USA, prezydent Rosji, prezydent Niemiec i teraz jeszcze jutro prezydent Francji i pani kanclerz Merkel, a w najbliższym czasie dalsze kontakty na najwyższych szczeblach, a to jest dowód, że Polska odzyskuje swoją pozycję kraju o stabilnej polityce, ważnego partnera i kraju, z którym chce się utrzymywać kontakty na najwyższych szczeblach - chwalił się prezydent Komorowski. Co się nie udało prezydentowi? - Jedna rzecz - według mnie - idzie o wiele gorzej niż chciałbym, ale jestem pełen nadziei na przyszłość. Bardzo chciałem odbudować relacje pozytywne, choćbym minimum kontaktów ze wszystkimi siłami politycznymi, bo Polsce jest potrzebne odejście od takiego permanentnego konfliktu i takich bardzo głębokich podziałów w społeczeństwie. To musi potrwać, jak widać, bo są jakiś rany straszliwe i chyba są jednak pokłady złej intencji, dają o sobie w dalszym ciągu znać działaniami na rzecz pogłębiania konfliktów, a nie ich ograniczenia - powiedział prezydent. - Moim celem było, jest i będzie, żeby próbować zbudować w paru przynajmniej obszarach np., bezpieczeństwo, czy polityka zagraniczna minimum wspólnego poglądu, tak jak było kiedyś przy wejściu do UE czy NATO. To niewątpliwie jest zadania przyszłość - stwierdził Bronisław Komorowski.