Za odwołaniem Sikorskiego opowiedziało się 6 posłów, przeciwko było 17. Według deklaracji złożonych na posiedzeniu komisji, wniosek o wotum nieufności popierają, obok PiS, również posłowie klubu Solidarna Polska. Sikorski nie przyszedł na posiedzenie komisji; MSZ reprezentował sekretarz stanu w tym resorcie Jan Borkowski. Szef komisji Grzegorz Schetyna (PO) tłumaczył jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenia, że Sikorski jedzie we wtorek do Moskwy, aby podpisać tam umowę o małym ruchu granicznym. Nieobecność ministra krytykowali posłowie opozycji, najostrzej z PiS. Wiceszef komisji Witold Waszczykowski (PiS) nieprzyjście Sikorskiego na posiedzenie nazwał "pewną arogancją, a może nawet tchórzostwem". Jego klubowy kolega Zbigniew Girzyński wnioskował o przerwanie posiedzenia do czasu powrotu Sikorskiego, ale wniosek przepadł w głosowaniu. PiS zarzuca Sikorskiemu m.in., że "opowiedział się za znaczną centralizacją władzy w rękach instytucji unijnych". Wnioskodawcy zarzucają również, że według szefa polskiego MSZ to "Niemcy powinny przewodzić UE". Chodzi o wypowiedź Sikorskiego w Berlinie 28 listopada na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej. Minister zaproponował wówczas m.in. zmniejszenie i jednoczesne wzmocnienie Komisji Europejskiej, ogólnoeuropejską listę kandydatów do Parlamentu Europejskiego oraz połączenie stanowisk szefa KE i prezydenta UE. Sikorski apelował także do Niemiec o ratowanie strefy euro. Waszczykowski ocenił, że Sikorski swoją działalnością doprowadził do marginalizacji pozycji Polski i do podporządkowania polskiej polityki sąsiadom. W jego ocenie, Sikorski zachowuje się tak, jakby kierowanie polską polityką zagraniczną go nudziło, lub zmęczyło. Wiceszef komisji Robert Tyszkiewicz (PO) przekonywał z kolei, że "rzeczą absolutnie naturalną" jest, że szefowie MSZ przedstawiają swoje stanowiska na rozmaitych forach. Tyszkiewicz wniosek PiS nazwał "merytorycznie absolutnie nieuzasadnionym". Jego zdaniem, dzięki polityce ostatnich lat Polska nie jest marginalizowana w polityce europejskiej. Andrzej Halicki (PO) nazwał wniosek PiS "arcypolitycznym". Sikorskiego bronili też ludowcy. Stanisław Żelichowski (PSL) przekonywał, że szum, jaki podniósł się w Polsce po wystąpieniu Sikorskiego w Berlinie nie był zgodny z polską racją stanu. - Nie widzę żadnych powodów do odwołania ministra Sikorskiego - podkreślił. Odwołania ministra nie chce też SLD. Tadeusz Iwiński (SLD) ocenił, że niektóre opinie o Sikorskim we wniosku PiS są "przesadne i niesprawiedliwe". Wystąpienie Sikorskiego w Berlinie nazwał odważnym i ciekawym. Głosowanie przeciwko wnioskowi PiS zapowiedział również w imieniu swojego ugrupowania Robert Biedroń z Ruchu Palikota. Ubolewał jednocześnie, że Sikorski nie przyszedł na posiedzenie komisji. - Widocznie woli rozmawiać w Niemczech albo w Moskwie niż z posłami polskiego parlamentu - powiedział. Wystąpienie Sikorskiego w Berlinie nazwał "silnym sygnałem". Jak deklarował, Ruch Palikota od dawna apeluje o silniejszą integrację europejską, zatem aprobuje kierunek nakreślony przez szefa MSZ. Wniosek PiS poparł natomiast Tadeusz Woźniak (Solidarna Polska). Pytał m.in. w czyim imieniu występował Sikorski w Berlinie. Podkreślał, że nie może być tak, iż "szef MSZ (...) w czasie polskiej prezydencji (...) w bardzo ważnym towarzystwie wygłasza stwierdzenia, które m.in. zaskakują prezydenta". Schetyna ocenił przed posiedzeniem komisji, że wniosek o odwołanie Sikorskiego z pewnością nie jest ostatnim wnioskiem o odwołanie ministra rządu Donalda Tuska. - Jeżeli nie ma programu pozytywnego, to personalia zawsze skupiają uwagę, budują polityczne igrzyska. Trzeba być na to gotowym. Opozycja ma takie prawo, a koalicja rządowa musi egzekwować większość na sali sejmowej - powiedział Schetyna. Sejm zajmie się wnioskiem o odwołanie Sikorskiego w czwartek. Głosowanie odbędzie się w piątek. Sejm wyraża wotum nieufności ministrowi większością głosów ustawowej liczby posłów, czyli do odwołania ministra potrzebnych jest 231 posłów.