30 kwietnia ub.r. prokuratura wnioskowała o wyrażenie zgody na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Zbrzyznego w związku z podejrzeniem o składanie przez niego fałszywych zeznań w procesie syna, skazanego za spowodowanie kolizji drogowej, gdy był pod wpływem alkoholu - miał we krwi prawie 2 promile. Jak mówiła na posiedzeniu komisji prokurator Ryszarda Anna Beni, Zbrzyzny - zarówno składając wyjaśnienia, jak i zeznając jako świadek przed sądem - starał się zapewnić alibi swojemu synowi, mimo że został pouczony, iż jako osobie bliskiej przysługuje mu prawo do odmowy zeznań. Według prokurator, poseł twierdził, że w czasie, kiedy doszło do kolizji, syn był w jego domu, nie mógł więc siedzieć za kierownicą. Jednak - tłumaczyła prokurator - w czasie procesu sądowego, po porównaniu zeznań rodziny i przyjaciela, który miał według syna Zbrzyznego prowadzić auto, oraz osoby poszkodowanej, która rozpoznała kierowcę, a także billingów telefonicznych dowiedziono, że było inaczej. W związku z tym prokuratura zarzuca żonie, przyjacielowi i teściowej Zbrzyznego składanie fałszywych zeznań; chce także postawić taki zarzut posłowi SLD. Sam Zbrzyzny przekonywał, że odebranie immunitetu stanowiłoby "polityczny paszkwil dla niego i posłów w ogóle". Mówił, że jest przedmiotem politycznej nagonki mającej na celu "obniżenie jego pozycji w regionie", a jego syn został skazany niesłusznie, głównie dlatego, że jest synem posła. Twierdził, że dowody z billingów nie są jednoznaczne, bo zarówno miejscowość, w której mieszka, jak i miejsce kolizji obsługują te same stacje BTS. Prosił w związku z tym posłów, by nie wspierali wniosku prokuratury. Odpowiadając na te zarzuty Beni stwierdziła, że o żadnych motywach politycznych nie ma tu mowy, a sąd stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że przyjaciel wskazany przez syna Zbrzyznego, jako sprawca kolizji, nie przebywał na miejscu zdarzenia. Zbrzyznego na posiedzeniu bronił poseł SLD Romuald Ajchler. Przekonywał, że posłowie powinni zapoznać się z całością akt dotyczących sprawy. Zaznaczył, że sprawy sądowe trwają długo i mogą mieć wpływ na polityczną pozycję posła przed wyborami. Nie zgodził się z nim Jerzy Budnik z PO. Mówił, że zarzut wobec Zbrzyznego jest poważny i rzuca cień na działanie całego Sejmu. Podkreślił, że sąd wydał już wyrok w sprawie syna Zbrzyznego, a rolą komisji nie jest jego podważanie. Dodał, że zarówno karierze politycznej posła SLD, jak i dobremu imieniu wszystkich parlamentarzystów najlepiej posłuży szybkie wyjaśnienie sprawy. Wsparł go Kazimierz Ujazdowski z PiS; mówił, że choć nie ma "idealistycznego podejścia" do wymiaru sprawiedliwości, to uważa, że należy mieć do niego elementarne zaufanie. Podobnego zdania był także Dariusz Rosati (PO), który zauważył, że immunitetem należy chronić posła, gdy jest on zagrożony ze względu na swoją działalność polityczną. - Po słowach pani prokurator nie mam takiego wrażenia - zaznaczył. O tym, czy w tej sprawie immunitet Zbrzyznego zostanie uchylony, zdecyduje ostatecznie cały Sejm na posiedzeniu plenarnym.