Jednych fascynuje Bank Staropolski, innych Big Bank Gdański, jeszcze innych Bank Ochrony Środowiska. Doliczyliśmy się 18 nazw banków i kilkudziesięciu kandydatów na świadków. To jednak nie zniechęca posłów koalicji. Jacek Kościelniak z PiS przedstawia prostą receptę - jeden tydzień, jedno zagadnienie. Szybka diagnoza i idziemy dalej. - Za chwilę będziemy działać tak - psy szczekają, karawana idzie dalej - dodaje Kościelniak. Pytanie tylko, gdzie owa karawana zamierza dojść i kiedy Aleksander Grad z PO przygotowuje zaproszenia na wielki finał w bardzo odległej przyszłości. Zapraszam za trzy lata, może będziemy gdzieś w połowie drogi, a sprawozdanie będziemy przedstawili może Sejmowi siódmej kadencji - dodaje Grad. Albo i ósmej, w każdym bądź razie za około 10 lat. Na sali posłowie wciąż więc radzą czym by się tu zająć. Wszystko wskazuje na to, że wniosek końcowy będzie brzmiał również "wszystkim", albo w najlepszym razie "prawie wszystkim". Obrady bankowej komisji śledczej zaczęły się bardzo burzliwie od wniosku wiceprzewodniczącego LPR Szymona Pawłowskiego, który chciał, żeby Leszek Balcerowicz zrzekł się funkcji prezesa NBP. - Chciałbym zgłosić wniosek o rozszerzenie porządku obrad o rozpatrzenie dezyderatu komisji śledczej w sprawie wezwania Leszka Balcerowicza do zrzeczenia się zajmowanej przez niego funkcji prezesa NBP - powiedział Pawłowski. Wyjaśnił, że składa taki wniosek w związku z informacjami, które mogą podważać wiarygodność Balcerowicza. Pawłowski stwierdził, że prezes NBP pozostaje w "permanentnym" konflikcie interesów i stracił wiarygodność. Komisja odrzuciła wniosek Pawłowskiego. Tomasz Szczypiński (PO) uznał, że "tego typu punkt ośmiesza komisję". Pawłowski podtrzymywał swój wniosek, by jego dezyderatem komisja zajęła się w ostatnim punkcie porządku obrad, jednak był jedynym głosującym za wnioskiem. Szef komisji Artur Zawisza zapowiedział, że apel Kazimierza Marcinkiewicza, aby komisja nie przesłuchiwała kandydatów na prezydenta Warszawy podczas kampanii samorządowej, będzie rozważany w odniesieniu do poszczególnych spraw. Na posiedzeniu komisji Zawisza zaznaczył, że apel Marcinkiewicza nie wpłynął do komisji w formie pisemnej. Aleksander Grad (PO) pytał Zawiszę, czy prezydium rozważało zawieszenie prac komisji na czas kampanii samorządowej lub zajęcie się w tym czasie sprawami natury ogólnej. Zdaniem Grada, komisja nie powinna "urządzać tutaj przedstawienia, by komuś zaszkodzić lub pomóc w kampanii wyborczej". Zawisza odpowiedział, że Grad nie złożył w tej sprawie pisemnego wniosku. Jak dodał, decyzja może zapaść po rozstrzygnięciu, jak będzie wyglądał harmonogram prac komisji. Wytypowano już kilkanaście spraw, którymi komisja powinna się zająć, a wybór zależy właśnie od, tego, jakie stanowisko zajmą członkowie komisji wobec apelu Marcinkiewicza. Od reakcji komisji na apel Marcinkiewicza zależy również ostateczny kształt listy świadków. Komisja ds. banków ma zbadać prywatyzację banków i działalność nadzoru bankowego od 1989 r. do 2006 r. Wśród pięciu kluczowych "obszarów badawczych" komisji znalazła się m.in. geneza powstania systemu bankowego po 1989 r. W lipcu prezydium komisji określiło 15 spraw, nad którymi będzie pracować komisja. Trzy "przekrojowe" sprawy są związane z działalnością nadzoru bankowego, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Ministerstwa Skarbu Państwa, w tym strategii prywatyzacyjnej i zobowiązań inwestycyjnych. 12 kolejnych "problemowych" spraw to m.in połączenie Banku Inicjatyw Gospodarczych i Banku Gdańskiego, prywatyzacja BGŻ, sprzedaż Banku Staropolskiego, prywatyzacja Banku Handlowego, prywatyzacja Pekao SA i sprzedaż Polskiego Banku Inwestycyjnego Kredyt Bankowi. Jeszcze podczas majowego posiedzenia komisji jako możliwych świadków wymieniano wszystkich ministrów finansów i prezesów NBP po 1989 r.