Podczas posiedzenia komisji śledczej badającej tzw. aferę hazardową posłowie rozpatrzyli ponad 80 poprawek i 21 wniosków do projektu raportu napisanego przez przewodniczącego Mirosława Sekułę (PO). 38 z nich śledczy przyjęli. W środę nie doszło jednak do głosowania nad całością sprawozdania, gdyż posłowie PiS i Lewicy domagali się czasu na zapoznanie się z całością materiału, uwzględniającego wszystkie przyjęte poprawki. W efekcie burzliwej dyskusji Sekuła zarządził przerwę w pracach komisji do godz. 12 w czwartek. Później mówił dziennikarzom, że jest przekonany o tym, iż w czwartek nie zmieni się podejście posłów opozycji i będą oni nadal chcieli odłożenia głosowania nad całością raportu. Szef komisji uznał, że zmodyfikowany projekt sprawozdania - z poprawkami - jest dobry. - Na pewno nabiera ono troszkę innego kształtu, według mnie lepszego. W związku z tym nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go przyjąć - ocenił polityk Platformy. Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) nie krył z kolei niezadowolenia z ostatecznej wersji raportu. Oburzał się również na Sekułę, że ten chciał głosowania nad tekstem, mimo że nie powstała jeszcze wersja zawierająca przyjęte poprawki. "Nie chcemy się pod tym podpisywać" - Nie ma żadnego dokumentu, z którym się można zapoznać w sposób jednolity i całościowy. Przewodniczący próbował przeforsować w sposób nagły i gwałtowny głosowanie nad dokumentem, którego nie mamy w ręku - mówił dziennikarzom. Jak zaznaczył, chciałby móc przeczytać ujednolicony tekst raportu. Zwrócił uwagę, że część zapisów zawartych w przyjętych poprawkach Franciszka Stefaniuka (PSL) odmienia obraz raportu, który starała się stworzyć opozycja w proponowanych modyfikacjach. Jego zdaniem, sformułowania autorstwa polityka PSL niwelują poprawki wprowadzone wcześniej. - To uniemożliwia tak naprawdę stworzenie dokumentu spójnego i logicznego. Jest wysoce prawdopodobne, że będę zmuszony do tego, by złożyć zdanie odrębne - zapowiedział poseł Lewicy. Arłukowicz przekonywał, że bez ujednolicenia tekstu raportu komisja ma "klops". Wtórował mu Andrzej Dera (PiS), który mówił, że to nie tyle "klops", co "kaszanka z truskawkami i bitą śmietaną". Beata Kempa (PiS) zwracała uwagę, że wiele fragmentów raportu jest wewnętrznie sprzecznych. Oceniła, że PO zależy na tym, by przyjąć "byle jaki dokument", niezależnie od tego, że jest on wewnętrznie sprzeczny i niezgodny z prawdą. - To będzie kompromitujący materiał. My nie chcemy się pod czymś takim podpisywać - powiedziała. Oświadczyła, że zastanawia się, czy w ogóle wziąć udział w głosowaniu nad sprawozdaniem z prac komisji. Kempa poinformowała, że przygotuje zdanie odrębne, ale wcześniej chce mieć scalony tekst raportu wraz z przyjętymi poprawkami. W raporcie czytamy, że... Sekuła w projekcie swojego raportu z prac komisji uznał, że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć ocenił, że były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie, a komisja "nie daje wiary" słowom byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. W propozycji raportu Sekuła napisał także, że źródłem "przecieku", który ostrzegł biznesmenów branży hazardowej - m.in. Ryszarda Sobiesiaka - o prowadzonych wobec nich działaniach operacyjnych było samo CBA, a nie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Po wprowadzeniu poprawek projekt raportu zawiera m.in. zapisy mówiące, że komisja nie znalazła dowodów potwierdzających zarzuty b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, dotyczące udziału polityków PO w nielegalnym lobbingu prowadzonym w związku nowelizacją ustawy hazardowej. O zamieszczenie takiego zdania wnioskował Franciszek Stefaniuk z PSL. Dzięki jego poprawkom w raporcie przeczytamy także, iż za bezpodstawne należy uznać sugestie, jakoby w nielegalnym lobbingu brali udział b. wicepremier Grzegorz Schetyna i b. wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Ponadto posłowie poparli wniosek posła PSL, aby w raporcie znalazło się stwierdzenie, że Mirosław Drzewiecki nie orientował się w propozycjach Ministerstwa Finansów dotyczących zmian w ustawie hazardowej, a zmiany resortu sportu w kwestii dopłat były konsekwencją niewiedzy urzędników i ich zwierzchnika. Posłowie odrzucili natomiast poprawkę Arłukowicza, by zachowanie Chlebowskiego podczas prac nad nowelizacją ustawy hazardowej zamiast "niestandardowym" nazwać w raporcie "rażąco nieprawidłowym". Większość śledczych nie zgodziła się także na to, by w sprawozdaniu komisja napisała, że negatywnie ocenia zachowanie Chlebowskiego, gdyż "w kontaktach z branżą hazardową przekroczył znacznie ramy działalności poselskiej, a obiecując swoim rozmówcom podejmowanie działań w związku z procesem legislacyjnym ustawy hazardowej umożliwiał im nielegalny lobbing". Nie wskazano jednego źródła przecieku Śledczy zdecydowali za to, że w raporcie nie będzie zdania, że źródłem przecieku o akcji CBA było samo Biuro, a nie Kancelaria Premiera. Posłowie przyjęli poprawkę Arłukowicza, która wskazuje, że do przecieku mogło dojść między 12 sierpnia a 10 września 2009 r., a wiedzę o prowadzonych operacjach poza Biurem posiadali jedynie premier Donald Tusk i sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki.