Wtorkowe posiedzenie posiedzeniu komisji ds. VAT było trzecim, na którym przesłuchiwano b. ministra finansów Jacka Rostowskiego. Przed przesłuchaniem publicznym, Rostowskiego przesłuchano w trybie niejawnym. "Chcę to sprostować" Na początku jawnej części posiedzenia świadek poprosił o udzielenie mu prawa do swobodnej wypowiedzi. Przewodniczący Marcin Horała (PiS) nie zgodził się na to, tłumacząc, że podczas poprzednich przesłuchań Rostowski już dwukrotnie z niego korzystał. Horała obiecał, że udzieli Rostowskiemu takiego głosu na koniec posiedzenia. Były minister finansów poinformował, że sprawa jest dla niego bardzo ważna, bowiem "jeden z członków komisji podczas ostatniego przesłuchania mówił rzeczy skrajnie nieprawdziwe". "Chcę to sprostować" - wyjaśnił. Zapewnił, że chce mówić merytorycznie. Horała nie zmienił jednak zdania, informując, że świadek może się odwołać od jego decyzji do całego składu komisji. "To jest kompletnie bez sensu z uwagi na skład komisji" - komentował Rostowski. Odwołał się, ale - zgodnie z jego przypuszczeniem - odwołanie to nie zostało uwzględnione. "Przewodniczący kieruje się prime time'em w TVP" Marcin Horała poinformował, że tym samym komisja przychyliła się do tego, że prawo do swobodnej wypowiedzi zostanie udzielone w dalszej części przesłuchania. "Wtedy, kiedy to już nie będzie pokazywane w telewizji, rozumiem o co chodzi" - ocenił Rostowski. "Proszę świadka, my nie jesteśmy w programie telewizyjnym" - odparł Horała. Dodał, że komisja nie kieruje się "prime time'em" (godziny największej oglądalności), tylko istotą sprawy, którą chce wyjaśnić. "Myślę, że pan przewodniczący jak najbardziej prime time'em w TVP się kieruje. I tylko i wyłącznie tym" - odparł były wicepremier. Horała zapewnił, że gdyby tak było, to posiedzenia komisji odbywałyby się o godz. 20. "Myślę, że konkurencja byłaby jednak zbyt ostra" - ripostował Rostowski. "Nie pozwoliliśmy na pogorszenie się sytuacji" Działania uszczelniające system podatkowy, które podjął resort finansów były skuteczne; mieliśmy sygnały, że może być gorzej - ocenił we wtorek przez komisją śledczą ds. VAT Rostowski. W opinii b. szefa resortu finansów przyczyną zwiększającej się luki VAT w 2013 roku był tzw. drugi kryzys gospodarczy Podkreślił, że spowolnienia z 2012 - 2013 w Polsce było znacznie ostrzejsze niż to w 2009 r. Zapytany jakie działania podjął jako szef resortu finansów, by ograniczyć wyłudzenia VAT, powiedział, że "w 2013 roku(...) wprowadziliśmy odpowiedzialność solidarną a także kaucje, które potem były podwyższone". Podkreślił, że resort miał wiedzę, o tym, że na rynku działają oszuści. Pytany o to, czy zna skutki wprowadzenia ówcześnie tych rozwiązań, powiedział, że dzięki nim "nie pozwoliliśmy na pogorszenie się sytuacji". Dodał, że dochody z VAT i akcyzy utrzymały się na tym samym poziomie, "więc pewne skutki tego działania były". Zaznaczył też, że kluczowym rozwiązaniem, które wprowadzono za jego kadencji było "zabezpieczenia VAT w momencie, gdy paliwo wyprowadzane było z zakładu akcyzowego". Podkreślił, że Polska mogła wprowadzić ten przepis dopiero po wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w 2015 roku. "Do tego momentu nie było szansy, żeby skutecznie zadziałać na rynku paliw". "Nie pamiętam, ale nie wykluczam" Poproszony o odniesienie się do pisma ABW z 22 lipca 2015 informującego o lawinowym wzroście tzw. obrotu karuzelowego w Polsce, co jest - jak napisano - m.in. efektem liberalnych przepisów, Rostowski, powiedział: "Ja tego pisma, osobiście - jeśli się nie mylę - nie widziałem". Po przeczytaniu dokumentu na sali ocenił, że jego zdaniem, pismo to "nie jest żadną informacją, bo nie ma w nim żadnych danych, żadnych analiz" - powiedział. B. minister kilkakrotnie podkreślał podczas przesłuchania, że miał zaufanie do swoich zastępców, którzy z pomysłami zmian przychodzili do niego, dopiero wtedy, gdy "napotykali opór czy niezrozumienie" innych ministerstw i gdy była potrzebna interwencja na poziomie rządu. Zastrzegł, że angażował się osobiście w wyjątkowo ważne sprawy, jak np. zmiana ustawy o VAT z 2008 r. Rostowski podkreślił, że decyzję o zniesieniu 30 proc. sankcji podatkowej podjął wtedy osobiście i osobiście aprobował wprowadzenie odwróconego VAT na złom i pręty stalowe. Mówił również, że "według naszej ówczesnej wiedzy wyłudzenia nie były kluczowym motorem niskich dochodów z VAT". Podkreślał, że gdy jakieś ministerstwo miało podejrzenia w stosunku do jakiegoś procederu, to wiedza ta "rozchodziła się" w rządzie. Pytany o to czy firmy handlujące elektroniką z zagranicą były monitorowanie, zaznaczył, że cała sprawa była monitorowana. Przyznał jednak, że nie pamięta, by dotarła do niego informacja z dużej kontroli obrotu elektroniką z lat 2007-2008. Jak mówił szef komisji Marcin Horała (PiS), kontrola ta wykazała dużą skalę nieprawidłowości. "Nie pamiętam, ale nie wykluczam" - stwierdził Rostowski. Jak dodał, sytuacja "raczej" nie wskazywała na szczególnie wysokie zagrożenie. "To był główny powód spadku dochodów z VAT" Na pytania dlaczego rząd PO-PSL wprowadził odwrócony VAT na elektronikę "dopiero" w 2015 r., Rostowski odparł, że odwrócone obciążenie danego towaru podatkiem od towarów i usług wcale nie jest oczywistym wyjściem. "Proszę nie mówić, że odwrócony VAT był idealnym, łatwym rozwiązaniem, po które sięgnęliśmy zbyt późno" - mówił. Pytanie o to, czy "nacjonalizacja prywatnych oszczędności emerytalnych złożonych w OFE była jedynym i najlepszym pomysłem na zwiększenie środków w budżecie państwa i oddłużenie państwa", Rostowski oświadczył, że nie było to związane z nieszczelnością systemu podatkowego. "Mieliśmy do czynienia, wtedy w 2012 i 2013 r., z ostrym spowolnieniem wzrostu gospodarczego i to był główny powód spadku dochodów z VAT. Ten spadek był silniejszy niż spowolnienie (...) z powodu silnej procykliczności (skłonności systemów finansowych do zaostrzania skrajnych zjawisk w cyklu koniunkturalnym - PAP) - ocenił Rostowski. "Myśmy tego nie traktowali jako źródło dochodów, tylko jako obniżenie obciążenia zadłużenia skarbu państwa, w sytuacji w której inne państwa nie miały podobnych, analogicznych rozwiązań i wobec tego były traktowane w mniej surowy sposób przez rynki i Komisję Europejską" - tłumaczył. "Myśmy stworzyli sobie mechanizm, który 'wyolbrzymiał' dług publiczny, 'wyolbrzymiał' wydatki i wobec tego deficyt (państwa - PAP), w sytuacji drugiego kryzysu(...)stawiał Polskę w sytuacji relatywnie niekonkurencyjnej wobec innych państw UE. To była taka 'kula u nogi'" - ocenił. Dodał, że "to zadłużanie wynikało z potrzeby przekazywania tak znaczącej kwoty co roku ze składek ZUS do OFE, po to, żeby OFE potem za te pieniądze wykupowały obligacje Skarbu Państwa (...), co powodowało wzrost zadłużenia państwa, zmniejszał jego konkurencyjność. Podczas przesłuchania przed komisją Rostowski odniósł się również do roli jaką w resorcie finansów a także na spotkaniach w KPRM pełniła jego doradczyni społeczna Renata Hayder. "Ona była częścią delegacji ministerstwa finansów, nie była szefem tej delegacji w żaden sposób, nie była na wszystkich spotkaniach - była na niektórych spotkaniach. Chyba na kilku, jeśli dobrze pamiętam. Jako doradczyni społeczna to było dość naturalne, że na niektórych spotkaniach mogła być" - ocenił Rostowski. Jacek Rostowski - były minister finansów w dwóch rządach PO-PSL w latach 2007-2013 - przed sejmową komisją śledczą zeznawał już dwukrotnie. Po raz pierwszy 10 grudnia 2018 r., a następnie 28 stycznia.