Dziś z komisją śledczą spotkali się prokuratorzy z gdańskiej prokuratury apelacyjnej, którzy prowadzą śledztwo w sprawie niewyjaśnionych do dziś wątków porwania i zabójstwa Krzysztofa Olewnika oraz w sprawie błędów popełnionych w tym śledztwie na jego wcześniejszych etapach. - Prokuratura nie ma pewności, czy odnalezione ciało należy do Krzysztofa Olewnika - tak decyzję o ekshumacji uzasadniał wiceszef tej prokuratury, Zbigniew Niemczyk. Prokuratorzy na spotkaniu z komisją prezentowali jej nowe ustalenia w kilku wątkach sprawy - m.in. dotyczących ujawnionych niedawno zarzutów dla Grzegorza K. co do wyłudzania pieniędzy od rodziny porwanego Krzysztofa Olewnika, czy kolejnych ujawniających się nieprawidłowości przy oględzinach miejsca porwania oraz działania policji. - Decyzja o ekshumacji była z pewnością trudna i bolesna, ale w tej sytuacji nie można było podjąć innej - powiedział Biernacki. Podkreślił, że zarówno gdańska prokuratura, jak i sejmowa komisja śledcza wykryły wiele nieprawidłowości w przebiegu oględzin odnalezionego ciała. - Niestety wątpliwości nie da się rozstrzygnąć inaczej jak przez dokonanie ekshumacji i ponowne pobranie próbek do badań. Tam się nic nie zgadza - mówił Dera, wiceszef komisji. Nie chciał on nawet snuć przypuszczeń na temat rozwoju sytuacji, gdyby się okazało, że to nie ciało Krzysztofa Olewnika jest pochowane w grobowcu na płockim cmentarzu. - Przeszlibyśmy do historii światowej kryminalistyki, numer 1 na świecie: niewłaściwe ciało i kilka samobójstw osób, które nie mogłyby być skazane za zabójstwo. Dodatkowo wprowadzanie w błąd organów wymiaru sprawiedliwości przez fałszywe ekspertyzy - powiedział. Zdaniem Biernackiego potwierdza się, że w śledztwie wielokrotnie nie wykonano rutynowych czynności. - To było już widoczne przy przesłuchaniach świadków przed komisją - wskazał. O odnalezieniu w październiku 2006 r. ciała, miejsce zakopania którego wskazał jeden z morderców Olewnika, Sławomir Kościuk (skazany na dożywocie; powiesił się w więziennej celi po wyroku I instancji - red.), opowiadał komisji w grudniu prok. Zbigniew Kozłowski, w 2006 r. wiceszef Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, która w tamtym czasie prowadziła śledztwo. Przyznał, że po odnalezieniu zwłok wskazanych przez Kościuka to on polecił, aby prowadzący śledztwo prokurator Piotr Jasiński z policyjnym psychologiem i pełnomocnikiem rodziny Olewników wspólnie udali się do Drobina, by powiadomić rodziców Krzysztofa Olewnika o odnalezieniu ciała ich syna. Potwierdzili rodzinie, że to Krzysztof Olewnik, jeszcze przed sekcją zwłok i badaniami DNA. O to, kiedy powiadomiono państwa Olewników, pytał świadka podczas posiedzenia komisji poseł Edward Wojtas (PSL). - To było po odkopaniu grobu, ale jeszcze przed sekcją zwłok? - brzmiało pytanie. - Tak. To było... Odkopanie miało miejsce, zakończyło się około godz. 4-5. Ja telefonicznie to wszystko zorganizowałem. Ciało jechało już do Olsztyna, a sekcję, notabene ja ją przeprowadziłem, w poniedziałek. A to, o czym mówimy, miało miejsce w sobotę - odparł prokurator Kozłowski. Biernacki dopytywał: "Czyli to było po tym, jak jeszcze było w siatce i jeszcze było tak, zawinięte ciało w siatce i jeszcze było przed...". - Była nadzieja w tej pierwszej informacji, oni mieli taką nadzieję, że to nie jest Krzysztof - brzmiała odpowiedź. Kozłowski dodał jeszcze: "Stąd badania DNA, które dopiero to potwierdziły, które notabene również były wykonywane w niedzielę. (...) w niedzielę wieczorem mieliśmy już potwierdzenie". - I takie jeszcze precyzujące. Przepraszam bardzo, ale czy ta informacja, którą przekazano rodzinie, to już było po badaniach DNA? - dopytywał Biernacki. Kozłowski odparł: "Pierwsza przed. Absolutnie przed".