Trzy lata po wygranych ostatnich wyborach i na rok przed najważniejszym testem dla PiS w 2019 r. - wyborami do Sejmu i Senatu - rząd podsumowuje swoje dokonania i zapowiada stabilizację polityczną i wyciszenie sporów. - Jest teraz czas na bezpieczny rozwój, na spokój, na stabilność - mówił podczas konferencji "Praca dla Polski" premier Mateusz Morawiecki. To wyraźny zwrot w stronę wyborców centrum, którzy są już wyraźnie zmęczeni dotychczasowym przekazem rządu. Stąd powrót do strategii odpowiedzialnego rozwoju, modernizacji polskiej gospodarki, poprawy życia Polaków i zapewnień, że Polska jest i chce być częścią UE, a wyjście ze Wspólnoty nie jest brane pod uwagę. - Taki scenariusz nie jest możliwy. Każdy kto takie tematy podnosi szkodzi Polsce - mówił Morawiecki. Gospodarczo rząd niewiele ma sobie do zarzucenia. Wzrost PKB za III kw. br. był najwyższy w całej UE i wyniósł 5,1 proc. i to w momencie, gdy - m.in. minister finansów w ostatnim czasie niejednokrotnie mówiła już o zbliżającym się szczycie koniunktury i spowolnieniu gospodarczym. W końcu musi ono nadejść, ale na razie - jego symptomów trudno się doszukiwać. Wczorajsze dane o strukturze PKB (o tym, co i w jakim stopniu przełożyło się na ten wynik) pokazały, że poza konsumpcją dołączyły również inwestycje, które rok do roku urosły o 9,9 proc. A to dobry prognostyk na przyszłość. Bezrobocie w Polsce utrzymuje się na rekordowo niskim poziomie. Według GUS jest to 5,7 proc. (na koniec października). Przyjmując metodologię BAEL, którą podaje Eurostat - to już tylko 3,8 proc. Rosną również wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Narodowy Banki Polski szacuje, że w 2019 r. urosną one o 6,8 proc. Na mniejszą dynamikę wskazuje MF - 5,6 proc., na wyższą KE - 7 proc. (nominalnie). Realnie w 2017 r. wzrosły one o 3,4 proc. Pomimo ogromnych programów społecznych (Program 500+, Dobry start, bezpłatne leki dla seniorów) kondycja budżetu jest dobra, a deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych jest najniższy w historii i wyniósł 1,4 proc. PKB w 2017 r., a - według prognoz - w br. spadnie do 0,9 proc.- Nie boimy się zmian, one muszą doprowadzić do tego, że Polacy będą żyli na poziomie europejskim - mówił Mateusz Morawiecki. - Wypełniliśmy nasze zobowiązania wyborcze, wrzuciliśmy w gospodarce piąty bieg; nasze programy, m.in dla wsi, emerytów, dla miast, mają zapewnione finansowanie - dodał.A jak to wygląda w innych obszarach? To był trudny rok pod względem relacji międzynarodowych. Wystarczy przypomnieć spór z Izraelem w sprawie nowelizacji ustawy IPN. Do tego wciąż niezakończony, chociaż wyciszony - i być może zmierzający w stronę rozwiązania - konflikt z Komisją Europejską odnośnie do zmian w sądownictwie. PiS nie uniknął też afer, m.in.: z premiami i KNF.Według szefa rządu obóz polityczny PiS rozumie potrzebę stabilizacji. - Chcemy ją ludziom dać. Chcemy zmniejszyć to napięcie polityczne, nie chcemy, żeby te walki polityczne przypominały walki plemienne, żeby ludzie się tak dzielili. Zapraszamy do merytorycznej współpracy również opozycję, do dyskusji na programy - powiedział szef rządu.Czy to oznacza, że również w szeregach Zjednoczonej Prawicy dojdzie do wytłumienia wewnętrznych sporów i nieporozumień i skończy się walka o władzę? Taki miał być wydźwięk dzisiejszej konferencji, gdy poza Morawieckim głos zabrali również Beata Szydło, Jarosław Gowin i Piotr Gliński. A Zbigniew Ziobro? Był obecny na sali...Zabrakło podczas wystąpienia premiera jasnej deklaracji: Co dalej w polityce gospodarczej rządu. Zamiast tego Morawiecki przypomniał, że jego gabinet chce doprowadzić do stabilnego rozwoju Polski. - Nasz model gospodarczy, ten nowy, w planie odpowiedzialnego rozwoju, ma służyć wzrostowi produktywności, bo wtedy Polacy będą zarabiali tak, jak ludzie na Zachodzie. Ja tak rozumiem europejskość - tłumaczył premier. Niewykluczone, że kolejne miesiące będą stopniowym odkrywaniem kart przez PiS i wtedy poznamy kolejne programy kierowane do różnych grup społecznych.Wyciszenie sporów, nie tylko w Polsce, ale również poza granicami, będzie w najbliższych miesiącach niezwykle ważne dla obecnej ekipy rządzącej. Negocjacje w sprawie wieloletnich ram finansowych, tj. budżetu unijnego na lata 2021-2027 wchodzą w decydującą fazę. Dlatego budowanie dobrych relacji z krajami członkowskimi nabiera szczególnego znaczenia. Nie chodzi już tylko o powiązanie wypłaty środków z praworządnością, bo jest to rozwiązanie, które mało prawdopodobne, żeby weszło w życie. Na unijny podział środków w ramach kolejnej perspektywy muszą się zgodzić wszystkie kraje. A jak niedawno dowiedziała się Interia od jednej z osób zaangażowanych w negocjacje - "dzisiaj podziały są bardzo duże, oczekiwania różnych krajów różne". Mało prawdopodobne, by uzgodnić budżet udało się przed wyborami do Europarlamentu. Zamiast tego - bardziej realny termin to druga połowa 2019 r.Wiadomo, że pieniędzy będzie mniej, głównie za sprawą wyjścia Wielkiej Brytanii z UE. O ile? Tego dzisiaj nikt nie jest w stanie jednoznacznie przewidzieć. W jaki poziom unijnych funduszy celuje zatem Polska? I znów... Oficjalnie nic nie wiadomo, bowiem osłabiłoby to pozycję negocjacyjną kraju. - Na pewno zapewnimy środki co najmniej w takim wymiarze jak obecnie - mówił w Bratysławie premier. - Kolejna perspektywa będzie korzystna. Polska rośnie w siłę. Jesteśmy w wielkiej przyjaźni, potrafimy rozmawiać ze wszystkimi krajami członkowskimi - podkreślał dzisiaj podczas konferencji "Praca dla Polski".Czy tak rzeczywiście jest pokażą kolejne miesiące. Bowiem, przed ekipą rządzącą nie tylko wybory. Również wspomniane już negocjacje nad unijnym budżetem. To będzie miernik skuteczności nie tyle obecnego rządu, co Morawieckiego. Oby nie skończyło się tak jak z zapowiadanym wzrostem udziału inwestycji w PKB. Bartosz Bednarz