Jak przekazał rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak, nadinsp. Paweł Dobrodziej nie spotkał się z politykami z powodu "licznych obowiązków i spotkań wcześniej zaplanowanych". - Biorąc jednak pod uwagę powagę zagadnień poruszanych zagadnień, skierowano do pomocy przedstawicieli Wydziału Prawnego Komendy Stołecznej Policji. Posłowie zostali przyjęci w Sali Generalskiej. Przedstawili swoje wątpliwości i jeszcze dzisiaj zostanie przygotowana dla nich odpowiedź w formie pisemnej - powiedział nadkom. Marczak w środę po południu. Rzecznik KSP podkreślał, że policja w swoich działaniach chce być zawsze transparentna, a kontrole pracy funkcjonariuszy przyczyniają się do podnoszenia poziomu realizacji ich zadań ustawowych. Nadkom. Marczak zaznaczył, że policjanci nie mogą dzielić się metodami realizacji swoich zadań. - Dziękujemy posłom za bardzo merytoryczną rozmowę. Zapewniam, że wszelkie wątpliwości dotyczące działań ze strony policji w dniach 18 i 19 listopada są przedmiotem wyjaśnień już od dni zabezpieczeń, a o ich ustaleniach poinformujemy opinię publiczną - oświadczył rzecznik stołecznej policji. "To bardzo wszystkich zszokowało" W środę, przed rozpoczęciem kontroli, posłowie z Koalicji Obywatelskiej zorganizowali przed siedzibą KSP konferencję prasową. - To, co w ostatnim tygodniu działo się na ulicach Warszawy, zwłaszcza w nocy z 18 na 19 listopada, bardzo wszystkich zszokowało - powiedziała posłanka Urszula Zielińska, wyjaśniając, że na "pokojowo demonstrujących młodych ludzi" przed siedzibą TVP na placu Powstańców Warszawy napadli "zamaskowani napastnicy". Osoby protestujące miały być bite pałkami teleskopowymi i psikane gazem. - Dowiedzieliśmy się, że ci napastnicy to nie byli przestępcy, tylko funkcjonariusze policji z elitarnego oddziału antyterrorystycznego. Chcemy tę sytuację wyjaśnić - podkreśliła Zielińska. Posłanka dodała, że "częścią wyjaśnień" zajęła się prokuratura, ale "są podstawy, żeby nie wierzyć w bezstronność prokuratury, która jest ręcznie sterowana przez ministra Zbigniewa Ziobro". Klaudia Jachira podkreślała, że obywatele i obywatelki mają "prawo wyrażać swoje poglądy", a policja nie może być wykorzystywana do celów politycznych. - Dziś w imieniu obywateli pytamy, dlaczego wykorzystano oddział antyterrorystyczny w celu pacyfikacji pokojowego protestu? - mówiła Jachira i dodała, że środowa kontrola poselska nie jest "działaniem przeciwko polskiej policji". - Policja jest potrzebna, ale chcemy zrobić wszystko, by działała adekwatnie do tego, co się dzieje na ulicy - zaznaczyła. Poseł Franciszek Sterczewski powiedział mediom, że do komendanta stołecznego zostały wcześniej przesłane pytania, na które posłowie opozycji szukają odpowiedzi. Chcą wiedzieć m.in. "kto jest odpowiedzialny za działania w nocy z 18 na 19 listopada?" oraz "w jakim celu użyto pałek i gazu?". "Mam nadzieję, że uzyskamy rzetelne wypowiedzi" - Mamy szereg pytań, które zaraz zadamy i mam nadzieję, że uzyskamy rzetelne, merytoryczne wypowiedzi. Gaz - lub pałka - użyty wobec posła czy dziennikarza, to gaz użyty przeciwko jego wyborcom, przeciwko czytelnikom. To jest absolutny skandal. Nie ma naszej zgody na instrumentalne wykorzystywanie funkcjonariuszy policji do jakiejś krótkowzrocznej, absurdalnej i agresywnej polityki obecnej władzy - powiedział Sterczewski. W środę 18 listopada w Warszawie protestowano przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego. Uczestnicy wyruszyli z ulicy Matejki, spod Sejmu odgrodzonego przez policjantów oraz żołnierzy Żandarmerii Wojskowej i początkowo skierowali się Alejami Ujazdowskimi w stronę placu Na Rozdrożu, jednak przejście tamtędy uniemożliwili im funkcjonariusze. "Policjanci użyli siły fizycznej" Protestujący zawrócili w stronę ronda de Gaulle'a, a następnie skierowali się na Nowy Świat, skąd próbowali przejść na Krakowskie Przedmieście. Na wysokości ul. Świętokrzyskiej ustawiły się wozy policyjne, blokując przejście. Protestujący skierowali się pod siedzibę TVP, na plac Powstańców Warszawy. Tam demonstrantów otoczył kordon policjantów, zablokowano dostęp na plac. Po próbie przerwania kordonu przez uczestników manifestacji policja użyła wobec nich gazu pieprzowego. Na placu dochodziło do bójek i przepychanek z policją. Rzucane były petardy, odpalano race. Demonstranci krzyczeli: "Puśćcie nas do domu". Policjanci do protestujących skierowali komunikat z informacją o tym, że zostaną wylegitymowani, a następni zwolnieni. Policja podkreślała, że zgromadzenie w obliczu panujących obostrzeń epidemicznych było nielegalne. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak informował, że na placu "nieumundurowani policjanci podjęli czynność legitymowania wobec jednego z agresorów". - Policjanci użyli siły fizycznej - podał. Jak zaznaczył, mężczyzna został zatrzymany.