- Komendant zaprosił jedynie przedstawicieli MSWiA, KGP, a także innych służb, m.in. straży granicznej - powiedział pytany o tę sprawę rzecznik komendanta stołecznego Marcin Szyndler. O obecności chińskiego biznesmena - dyrektora generalnego spółki GD Poland Investments Sp. z.o.o. - na policyjnym pikniku napisała "Polityka". Na imprezie był m.in. wiceszef MSWiA odpowiedzialny za policję Adam Rapacki, komendant główny Andrzej Matejuk i komendant stołeczny Adam Mularz. Autorzy artykuły napisali, że początkowo ich informatorzy twierdzili, iż na imprezie będzie "pewien Chińczyk rozpracowywany wcześniej przez Europol" w związku z podejrzeniem o kontakty z chińskimi grupami przestępczymi. Zaznaczyli też, że "do Wólki Kosowskiej kiedyś często wpadały znienacka policyjne i celne ekipy" w poszukiwaniu towaru pochodzącego z przemytu, a teraz - jak twierdzą ich informatorzy - "policja przestała Chińczyków nachodzić". Napisali również, że całą imprezę "w gruncie rzeczy firmował insp. Adam Mularz". Okoliczność całej sprawy wyjaśnia biuro kontroli KGP. Jak dowiedziano się nieoficjalnie ze źródeł zbliżonych do policji, ze wstępnych ustaleń wynika, że Han Baohua zaprosił przewodniczący klubu turystyczno-krajoznawczego "Tylko dla Orłów" przy Niezależnym Samorządnym Związku Zawodowym Policjantów KSP. - Mogę tę informację potwierdzić - zaznaczył pytany o to Szyndler. Rzecznik komendanta głównego Mariusz Sokołowski zwrócił natomiast uwagę, że na pikniku policyjnym było kilkaset osób - m.in. policjanci, pracownicy cywilni policji i ich rodziny. W imprezie brali też udział goście, których funkcjonariusze zapraszali. - Każdy policjant przychodzący z zaproszoną osobą na policyjną imprezę powinien wiedzieć z kim można się zadawać a z kim nie powinno się utrzymywać kontaktów. Jeśli pojawiają się jakiekolwiek informacje, że jest to osoba związana ze środowiskiem przestępczym to sprawą tą zajmuje się Biuro Spraw Wewnętrznych KGP - dodał Sokołowski. Zaznaczył równocześnie, że z ustaleń policji wynika, iż na imprezie tej nie było żadnej osoby poszukiwanej przez Europol ani też takiej, która miałaby kontakty z grupami przestępczymi. - Spotykamy się z różnymi ludźmi na różnego rodzaju imprezach, ale każdy policjant musi wiedzieć, że tego typu kontakty nie mogą się przekładać na pracę zawodową - dodał. Zaznaczył także, że cała ta sprawa może być próbą zdyskredytowania "dobrego policjanta", jakim jest komendant stołeczny. Dziennikarze "Polityki" napisali także, że impreza policyjna ochraniana była funkcjonariuszy na służbie. - Obstawa liczyła kilkanaście osób. Niewątpliwie doszło do nadużycia uprawnień - zaznaczono. Tymczasem Szyndler odnosząc się do tego podkreślił, że teren, na którym odbywało się spotkanie - Muzeum Gazownictwa - "jest monitorowany i posiada własną ochronę". - Policjanci w mundurach, którzy byli przed bramą to przedstawiciele organizatora. W tym samym czasie zaledwie dwie ulice dalej w Muzeum Powstania Warszawskiego odbywał się też koncert "Pamiętamy '44", który był zabezpieczany przez policjantów z sił patrolowych - dodał. Także Sokołowski powiedział, że na sali było wielu policjantów w mundurach, ale byli oni uczestnikami pikniku. - Po wcześniejszych uroczystościach nie zdążyli się przebrać - zaznaczył. Zaprzeczył też informacjom "Polityki", że policja zaprzestała kontroli w centrum handlowym w Wólce Kosowskiej. - W tym roku było ich już siedem. Nikt nie stosuje taryfy ulgowej - dodał. Czytaj także: Będzie kontrola po pikniku policji z biznemenami Dowództwo policji "bratało się" z biznesmenami