Jak się dowiedzieli się dziennikarze RMF FM, tym razem Marian Banaś doniósł na swego zastępcę w związku z "nieuprawnionym korygowaniem wystąpienia pokontrolnego, wpływaniem na wyniki kontroli i wywieraniem nacisków na kontrolerów" po inspekcji w Ministerstwie Edukacji Narodowej. Chodzić miało o wykonanie zeszłorocznego budżetu w części "Oświata i wychowanie". Kolejne zawiadomienie dotyczy również wpływania na wyniki kontroli - tym razem - w Ministerstwie Zdrowia. W tym przypadku raporty dotyczyły "organizacji dostępności i jakości diagnostyki patomorfologicznej" oraz "realizacji zadań Narodowego Programu Zdrowia". Prokuratura od początku lipca ma już zawiadomienie Banasia w sprawie Dziuby w sprawie zastraszania kontrolerów badających udzielanie pomocy humanitarnej przez rząd. W tej sprawie do tej pory nie ma decyzji o śledztwie. Trwa - jak usłyszał reporter RMF FM - postępowanie sprawdzające. Wszelkie szczegóły dotyczące jakichkolwiek działań prokuratorów są owiane tajemnicą. Prokuratura nie chce nawet oficjalnie potwierdzić, że wpłynęły kolejne zawiadomienia dotyczące możliwości popełnienia przestępstwa przez wiceprezesa Dziubę. Cichy powrót do NIK Na początku września "Rzeczpospolita" informowała, że Marian Banaś niespodziewanie przywrócił swojego zastępcę Tadeusza Dziubę do obowiązków w NIK. Powrót odbył się w zaciszu gabinetów, bez rozgłosu. Wiceprezesowi przywrócono wszystkie kompetencje, a także nadzór nad wszystkimi kontrolami, które zostały mu dwa miesiące temu odebrane, gdy prezes NIK Marian Banaś zarzucił mu wpływanie na wyniki jednej z kontroli. Banaś nie tylko odsunął wtedy Dziubę od pełnienia obowiązków, ale także skierował do marszałek Sejmu wniosek o jego odwołanie oraz zawiadomił prokuraturę. Teraz Dziuba wraca jednak do NIK. Informację potwierdził wtedy "Rzeczpospolitej" sam wiceprezes. Odmówił jednak komentarza oraz rozmowy o kulisach pojednania. Kulisy konfliktu O sprawie Tadeusza Dziuby i jego próbach wpływania na wyniki kluczowej kontroli dot. działań Beaty Kempy jako ministra pisał 6 lipca Onet. Chodzi o badanie skuteczności działań Beaty Kempy jako ministra odpowiedzialnego za zagraniczną pomoc humanitarną. Jak informował Onet, dyrektor Departamentu Administracji Publicznej w NIK - odpowiedzialnego za kontrole w instytucjach publicznych - 19 czerwca napisał do wiceprezesa NIK Tadeusza Dziuby bardzo ostre pismo. Dr Bogdan Skwarka zarzuca w nim Dziubie, że próbuje manipulować wynikami kontroli "Realizacja zadań administracji publicznej w zakresie udzielania pomocy humanitarnej poza granicami Polski". Chodzi o prześwietlanie działalności Beaty Kempy, która była ministrem do spraw pomocy humanitarnej od końca 2017 r. do wiosny 2019 r. Co mogło stać za decyzją o przywróceniu Dziuby? Dziuba w wyjaśnieniach dla marszałek Elżbiety Witek bronił się, że odmówił podpisania projektu raportu w zaproponowanej wersji, bo zawierał nierzetelne, nieprawdziwe tezy. "Projekt ten wynikał z opacznej koncepcji ujęcia materiału dowodowego, kłócił się ze zdrowym rozsądkiem i był nielogiczny, a przede wszystkim - jak się finalnie okazało - w odniesieniu do wielu tez w nim zawartych wręcz sprzeczny z dowodami zawartymi w aktach kontroli" - twierdził w piśmie, do którego dotarła i który w sierpniu opisała "Rzeczpospolita". Podkreślał z żalem, że "na przekór tym faktom" Banaś zarzucił mu nadużycie uprawnień. Jak we wrześniu, jak pisała "Rzeczpospolita", na losy Tadeusza Dziuby wpływ mogło mieć to, że argumenty podane w doniesieniu Banasia do prokuratury okazały się miałkie i mocno przesadzone. Wszczęto jedynie postępowanie sprawdzające, które - według informatorów "Rz" - nie przekształci się w śledztwo. Decyzję o odsunięciu Dziuby NIK ogłosiła publicznie, podając w mediach społecznościowych, że prezes Banaś zrobił to, "aby zagwarantować niezależność kontrolerom". Krzysztof Zasada, Marek Balawajder Opracowanie: Joanna PotockaWięcej na RMF24.pl