85-letni Jaruzelski zaczął składać wyjaśnienia przed sądem w zeszły czwartek. Nie przyznał się do zarzutów. Stan wojenny po raz kolejny nazwał "mniejszym złem", bo "uratował Polskę przed wielowymiarową katastrofą", a on wraz z innymi działał w stanie wyższej konieczności. Ówczesny I sekretarz PZPR, premier PRL, szef MON i Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego jest oskarżony przez IPN o kierowanie "związkiem przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw" - za co grozi do 10 lat więzienia. Drugi zarzut to podżeganie Rady Państwa do przekroczenia jej uprawnień przez uchwalenie dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL. Przed rozprawą na salę wszedł były premier za rządów SLD Leszek Miller i przywitał się z generałem. Dziennikarzom powiedział, że jest to wyraz jego solidarności z Jaruzelskim, który ocalił tysiące Polaków przed groźbą interwencji Układu Warszawskiego. W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN w Katowicach skierował akt oskarżenia wobec 9 osób - członków władz PRL, członków utworzonej w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. WRON oraz Rady Państwa PRL. 12 września ruszył proces siedmiu już tylko osób, w tym Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka i Stanisława Kani. Nie przeszkodziła temu nieobecność Kiszczaka, który nie stawia się na rozprawy; sąd uznaje jego nieobecność za nieusprawiedliwioną. Nie stawił się on także w poniedziałek. Podsądni odrzucają zarzuty. Twierdzą, że nie popełnili przestępstwa, bo działali w stanie wyższej konieczności wobec groźby sowieckiej interwencji.