Niewykluczone, że właśnie kłopoty z dotarciem na salę, w której odbywało się podpisanie polsko-amerykańskiej umowy o tarczy antyrakietowej, stały się przyczyną 9-minutowego spóźnienia prezydenta na wczorajszą uroczystość. Zdaniem , otoczenie nie zawsze wystarczającym szacunkiem odnosi się do urzędu prezydenckiego. - To kwestia szacunku dla własnego państwa. Troszeczkę przy tej bardzo liberalnej koncepcji brakuje tego szacunku, co jest wielkim zagrożeniem dla Polski - ocenił prezydent. Wcześniej ujawnił, że z ministerstwa spraw zagranicznych dotarło do niego zaproszenie zaadresowane "Pan Lech Kaczyński", a nie "Prezydent". Szef polskiej dyplomacji Radek Sikorski zapewniał jednak, że nie był to zamierzony afront, lecz pomyłka urzędnika jego resortu. W rozmowie z TVP INFO Lech Kaczyński zapewnił, że nieporozumienia na linii prezydent-premier nie przysłaniają mu satysfakcji z osiągniętego porozumienia z Amerykanami. - To szczęśliwy dla mnie dzień, bardzo się cieszę. To bardzo ważne zdarzenie umacniające nasz sojusz i zwiększające bezpieczeństwo - powiedział. Zdaniem prezydenta, ratyfikacja traktatu polsko-amerykańskiego powinna się odbyć jeszcze przed zmianą władzy w USA. - Powinniśmy to zrobić przed styczniem przyszłego roku, zanim przyjdzie nowa administracja - ocenił prezydent. Ja nie powoduję tej rywalizacji, wykonuję swoje obowiązki, jestem konstytucyjnie najwyższym przedstawicielem Rzeczypospolitej - mówił w TVP INFO prezydent Lech Kaczyński, pytany, czy społeczeństwo powinno się przyzwyczaić do ciągłej rywalizacji między nim, a premierem. We wtorek premier zrezygnował z planowanego na wieczór telewizyjnego wystąpienia, gdy otrzymał informację, że orędzie planuje wygłosić także prezydent Lech Kaczyński. Jak argumentował, byłoby niepoważne, gdyby on i prezydent występowali tego samego dnia. Prezydent - jak mówił - nie uważa, by (jego) relacje z Donaldem Tuskiem szkodziły demokracji. - Ja nie myślę, żeby one (relacje) szkodziły. Każdy ma swoje uprawnienia, wolałbym lepiej współpracować, zresztą ta współpraca czasami się dobrze układała (...). - Jest pewna spektakularność kohabitacji, wynikająca z tego, że to Platforma jest popularna w mediach, więc z każdego drobiazgu robi się, żeby wygrać - tłumaczył prezydent. Podkreślił, że "to na pewno nie sprzyja polskiej demokracji, a przede wszystkim siła napięcia politycznego nie sprzyja polskiej demokracji".