- Mieliśmy zarabiać po 5 euro za godzinę przy sadzeniu warzyw i zbieraniu kasztanów. Okazało się, że dostaliśmy po półtora euro. Potrącano nam za zakwaterowanie i codzienny dowóz do pracy. Spaliśmy w baraku bez okien, na materacach ułożonych na cegłach, łazienki nie było, kuchnię zrobiliśmy sobie na polu - mówiła ciężko chora kobieta, która po tygodniu pracy zdecydowała się z bratem i koleżanką na powrót do Polski. Złożyli się na benzynę dla rodaka, który przyjechał do pracy swoim samochodem, i w nocy pojechali na najbliższy dworzec kolejowy. Kobieta mówiła, że powodem wyjazdu było "ogólnie nieludzkie traktowanie, spartańskie warunki, niskie wynagrodzenie i uwłaczające traktowanie podczas pracy na polu". Podkreślała, że jej nie spotkały żadne szykany ani wyzwiska, jednak podczas zeznań przed sądem, pomimo upływu kilku lat, nie mogła powstrzymać łez. Inny los spotkał emerytowanego górnika, który wybrał się do pracy we Włoszech razem z synem. Jeszcze na Śląsku zapłacił po 200 euro od osoby organizatorowi wyjazdu. Organizator zlecił właścicielowi busa przewiezienie Polaków do Włoch - jak się okazało, do miejscowości oddalonej o 600 km od miejsca, w którym rzekomo miała czekać na nich praca. Kiedy pośrednik nie zgłosił się po Polaków, ci sprzedali zapasy jedzenia i papierosów i wrócili do Polski tym samym busem, płacąc kierowcy po 80 euro za powrót. - Zostałem oszukany na 520 euro i 250 zł - mówił górniczy emeryt przed sądem. Proces w tej sprawie rozpoczął się w grudniu 2007 roku. Sąd odbył już 108 rozpraw, przesłuchał 316 świadków, odczytał zeznania kolejnych 108. Kolejne terminy rozpisano do października, ale proces nie skończy się w tym roku. Do przesłuchania pozostało kolejnych kilkuset świadków. Przed sądem stanęły łącznie 22 osoby. Kilkunastu oskarżonym zarzucono działalność w międzynarodowej grupie przestępczej, czerpiącej zyski z handlu ludźmi pod pozorem organizowania wyjazdów do prac sezonowych w rolnictwie na terenie Włoch. Trzy osoby spośród oskarżonych odpowiadają za kierowanie grupą. Wśród pozostałych oskarżonych znajdują się osoby, które werbowały chętnych do pracy i pobierały opłaty. Zajmowały się także organizowaniem transportu do Włoch, ponieważ większość z nich to właściciele bądź współpracownicy firm transportowych. W sprawie ustalono blisko 900 pokrzywdzonych. Oskarżeni nie przyznają się do winy. O Polakach pracujących we Włoszech zrobiło się głośno w lipcu 2006 roku, gdy w regionie Apulia na południu kraju uwolniono 119 Polaków, przetrzymywanych w bardzo ciężkich warunkach i pracujących na plantacjach za minimalne stawki. Włoscy karabinierzy przeprowadzili akcję w okolicach Bari i Foggii, a polscy policjanci na terenie województw: podkarpackiego, małopolskiego, śląskiego i lubelskiego. Operację pod kryptonimem "Ziemia Obiecana" koordynowała specjalna komórka "ROS" - karabinierów w Rzymie oraz centralny zespół do walki z handlem ludźmi w Komendzie Głównej Policji w Warszawie. W wymianie informacji pomagały Europol i Interpol. Jak ustaliła w toku śledztwa krakowska prokuratura, istniały dwa poziomy organizacji przestępczej. Pierwszy - to osoby, które zamieszczały w prasie oferty zatrudnienia we Włoszech przy zbiorach warzyw i owoców, następnie organizowały transport, poprzez przeważnie własne duże firmy transportowe, głównie z terenu Podkarpacia, i pobierały opłaty przed wyjazdem. Angażowały też prywatnych przewoźników. Drugi poziom dotyczył organizacji pracy na plantacjach i dozór nad zwerbowanymi pracownikami. Członkowie grupy działali tam w oddzielnych komórkach, nadzorujących różne plantacje. Poszczególne komórki utrzymywały kontakty między sobą i z plantatorami, przenosiły pracowników, pilnowały ich, zastraszały, biły. Oskarżonym, którzy kierowali bądź uczestniczyli w grupie przestępczej, grożą kary pozbawienia wolności do lat 15, pozostałym oskarżonym - do lat ośmiu. Część organizatorów "obozów pracy" odpowiadała przed sądem włoskim. W marcu sąd apelacyjny w Bari utrzymał w mocy wydane w lutym 2008 roku wyroki dla 17 osób, w większości Polaków, w wymiarze od czterech do 10 lat więzienia. Wszyscy oskarżeni zostali skazani za zmuszanie polskich obywateli do niewolniczej pracy w Apulii i znęcanie się nad nimi. Włoski sąd pierwszej instancji w uzasadnieniu wyroku podał, że Polacy byli traktowani "jak niewolnicy w starożytnym Rzymie". Sąd apelacyjny w Bari utrzymał także wyroki wobec Algierczyka i Ukraińca, również oskarżonych o znęcanie się nad polskimi robotnikami sezonowymi.