- Rozmowy były prowadzone w bardzo przyjemnej atmosferze i z dużą wolą współpracy. Część kompromisowych postulatów wstępnie została uwzględniona - powiedział po spotkaniu lider Polski Razem. Nie chciał ujawniać szczegółów. Jak podkreślił, będzie o tym informował, gdy zostanie zawarta całość porozumienia. - Następne spotkanie jeszcze w tym tygodniu - podkreślił. Ziobro powiedział jedynie, że "rozmowy były rzeczowe". Również on nie chciał zdradzić ich rezultatów. Podkreślił tylko, że "czas nagli". Zasugerował, że Prawo i Sprawiedliwość będzie chciało, aby sprawę szybko sfinalizować. Ze strony PiS w spotkaniu uczestniczyli: szef klubu parlamentarnego Mariusz Błaszczak, wiceprezes partii Adam Lipiński oraz Joachim Brudziński. Do czasu nadania tej depeszy PAP nie udało się skontaktować z żadnym z nich. Wcześniej podczas konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński kolejny raz powiedział, że prawica w Polsce powinna być zjednoczona. - Dziś jeszcze będą rozmowy, ale nie będziemy ich ciągnąć w nieskończoność, bo to zacznie szkodzić. Każdy musi podjąć decyzję, że złe są interesy partykularne, bo te formacje nie są w stanie istnieć dalej na scenie parlamentarnej czy też wziąć wspólny udział w przedsięwzięciu i powrócić do tego, czego prawica potrzebuje. Prawica powinna być zjednoczona - podkreślił szef PiS. Zadeklarował też, że jego ugrupowanie jest w stanie zapomnieć "o wszystkim co było złe" na prawicy. - Było tego sporo, ale moment jest taki, że trzeba umieć zapomnieć - zadeklarował. Dodał, że to jednak nie wystarczy, bo inne partie też muszą zapomnieć o polityce małych grup. - Żeby nie chcieli wracać do lat 90., tylko żeby chcieli, aby prawica mogła w Polsce rządzić i to efektywnie. Najpierw wygrać, a potem - bez ciągłych kłótni - rządzić - mówił Kaczyński. - Proszę pamiętać, że Solidarna Polska to formacja, która się wyłoniła z PiS, a Polska Razem Jarosława Gowina, po części także. Jest tam duża grupa ludzi z PiS i jakieś ponowne zjednoczenie byłoby czymś bardzo dobrym, bo w życiu popełnia się błędy, ale trzeba wyciągać wnioski - podkreślił. PiS, które prowadzi rozmowy ze środowiskami prawicowymi, w minioną sobotę zorganizowało konwencję zjednoczeniową prawicy. Zostali na nią zaproszeni przedstawiciele Polski Razem, Solidarnej Polski i klubów Gazety Polskiej. Liderzy PR i SP nie pojawili się jednak na konwencji, gdyż PiS nie spełniło ich postulatów. Obie partie nadal deklarują chęć rozmów zjednoczeniowych z PiS. W środę Kaczyński zapowiedział także złożenie w Sejmie "pakietu demokratycznego", tym razem w rozszerzonej o nowe rozwiązania wersji. Mają one ułatwić kontrolę władzy oraz zlikwidować "nadużycia związane z posiadaniem przez ludzi władzy kart kredytowych". - Dorobiliśmy się niestety takiej sytuacji, w której mechanizm kontrolny, podstawowy dla demokracji, niemal że nie działa - mówił Kaczyński. Według niego w sposób właściwy nie działają media, a nawet najcięższe afery "mogą być rozmywane". - To co jest istotą demokracji, co daje jej przewagę nad innymi systemami, nie funkcjonuje - uważa lider PiS. Jego zdaniem "pakiet demokratyczny" to droga do poprawy sytuacji. PiS proponuje zobligowanie premiera do tego, by co miesiąc odpowiadał w Sejmie na pytania opozycji. PiS chce także, by liderzy opozycji mogli brać udział w ważnych debatach, m.in. ws. budżetu, wotum nieufności czy polityki zagranicznej, na takich zasadach jak ministrowie rządu. Kaczyński zaznaczył, że liderzy opozycji lub szefowie klubów mogliby zabierać głos bez ograniczeń czasowych i poza kolejnością. Kolejną propozycją, o której mówił Kaczyński, jest likwidacja kart kredytowych urzędników opłacanych z publicznych pieniędzy. "Nie może być tak, by ludzie władzy mogli sobie szastać pieniędzmi na swoje własne potrzeby. Zdarza się w polityce, że trzeba pójść na obiad, ale musi to być rozliczane inną metodą, bardzo skrupulatnie rejestrowane i z uzasadnieniem, dlaczego tego rodzaju spotkanie jest przeprowadzane w ten sposób" - podkreślił. Przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak mówiąc o pakiecie demokratycznym wymienił kolejne rozwiązania, jakie chce wprowadzić PiS. Chodzi np. o likwidację sejmowej "zamrażarki" - PiS chce, by obowiązywał sześciomiesięczny termin na pierwsze czytanie projektu ustawy, a także termin dziewięciu miesięcy na przedstawienie sprawozdania ze swojej pracy nad projektem przez sejmową komisję. Liczba jednej trzeciej głosów członków komisji sejmowej będzie mogła też przesądzić, czy dany projekt będzie poddany wysłuchaniu publicznemu. PiS chce także, by rząd informował parlamentarzystów przed posiedzeniem Rady Europejskiej o stanowiskach, jakie przedłoży na nadchodzącym posiedzeniu. - Te zmiany mają doprowadzić do tego, że parlament będzie miejscem, gdzie prowadzona jest realna, rzeczywista debata, a nie miejscem, które jest przekształcone, tak jak dziś, przez panią marszałek, w maszynkę do głosowania - podkreślił Błaszczak. W lutym tego roku Sejm odrzucił zgłoszony przez PiS projekt zmian w regulaminie Izby dający więcej uprawnień opozycji parlamentarnej, m.in. zwiększający jej wpływ na kształtowanie porządku obrad. Te propozycje zmian PiS również nazywał "pakietem demokratycznym".