Jak powiedział rzecznik prokuratury Krzysztof Kopania, śledczy zaplanowali na piątek kolejne przesłuchanie Marcina P., bowiem podczas poprzedniego odmówił on odpowiedzi na pytania. - Tym razem podejrzany zapowiedział, że nie będzie składał wyjaśnień, ale będzie odpowiadał na pytania. Odpowiedział jednak tylko na jedno z nich - powiedział Kopania. Prokuratura - zasłaniając się dobrem śledztwa - nie chce ujawnić, czego dotyczyły pytania. Marcin P. został przywieziony do łódzkiej prokuratury z aresztu w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie ma - przyznany na swój wniosek - status więźnia "szczególnie chronionego"; w przesłuchaniu brał udział jego obrońca. Prokuratura Okręgowa w Łodzi prowadzi dwa śledztwa związane z Amber Gold. Chodzi o główne śledztwo przeciwko prezesowi spółki oraz postępowanie dotyczące Portu Lotniczego w Gdańsku i spółki OLT Express (Amber Gold była w niej głównym inwestorem). Śledczy ustalają źródła finansowania Amber Gold - skąd pochodziły środki na rozpoczęcie jej działalności i jak wydawano pieniądze. Analizowane jest ponad 230 rachunków bankowych oraz badane są przepływy finansowe związane z poszczególnymi transakcjami i inwestycjami. "Klienci byli wprowadzani w błąd" Zdaniem prokuratury klienci Amber Gold byli wprowadzani w błąd co do zabezpieczenia lokat. Wydawane im certyfikaty były w zasadzie bez pokrycia, a tylko niewielką część środków z lokat przeznaczano na zakup kruszców. Do śledczych zgłosiło się już ponad 10 tys. osób poszkodowanych, którym spółka Amber Gold jest winna mniej więcej 500 mln zł; wciąż wpływają kolejne doniesienia. Dotąd przesłuchano już ponad 7 tys. świadków, w tym głównie pokrzywdzonych, ale także m.in. pracowników centrali i oddziałów firmy. - Weryfikujemy zeznania poszczególnych pokrzywdzonych i dokumenty. Mimo że mamy do czynienia w sprawie lokat z pewnych schematem, to jednak każdy przypadek wymaga analizy i skrupulatnego ustalenia wysokości szkody wyrządzonej poszczególnym pokrzywdzonym - zaznaczył Kopania. Ustalono, że 700 mln zł z lokat klientów spółki trafiło na rachunki w dwóch bankach, z których mniej więcej 500 mln zł szybko zostało przelane na inne cele - głównie do spółek grupy OLT oraz na wydatki związane z działalnością Amber Gold, tj.: wynagrodzenia, ZUS, wynajem i kupno nieruchomości, samochodów i usługi reklamowe. Prokuratura zdecydowała o przekazaniu syndykowi spółki 57 kg złota i miliona złotych w gotówce, zabezpieczonych w śledztwie, ale Marcin P. złożył zażalenie na tę decyzję; wkrótce ma się nim zająć sąd. Marcin P. z zarzutami W sierpniu ub. roku gdańska prokuratura przedstawiła prezesowi Amber Gold Marcinowi P. siedem zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej i oszustwa znacznej wartości; przyjęto, że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, czyniąc ze swej działalności stałe źródło dochodu. Może mu grozić do 15 lat więzienia. Marcin P. ma przebywać w piotrkowskim areszcie co najmniej do 28 lutego (sąd apelacyjny nie uwzględnił jego zażalenia na przedłużenie aresztu). Osiem zarzutów usłyszała także jego żona - Katarzyna P. Jest ona podejrzana m.in. o naruszenia ustawy o rachunkowości. Kobieta nie przyznała się do winy, grozi jej kara do trzech lat więzienia. Zastosowano wobec niej dozór policyjny oraz zakaz opuszczania kraju. Śledztwo w sprawie Amber Gold jest przedłużone do 28 czerwca 2013 roku. Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia ub. roku firma ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom swoich klientów.