Kobieta przebywa w areszcie od połowy kwietnia; grozi jej kara do 15 lat więzienia. Śledczy zarzucają Katarzynie P. popełnienie 12 przestępstw, w tym przede wszystkim o oszustwa znacznej wartości na szkodę klientów Amber Gold. Jak podaje prokuratura, Katarzyna P. nie przyznaje się do zarzucanych jej czynów i neguje swój udział w przestępstwie. Składa jednak wyjaśnienia. Jak powiedział PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, w połowie maja podejrzana składała wyjaśnienia przez trzy godziny, w piątek dowieziono ją z aresztu na dalsze przesłuchania. - W ostatnich dniach Katarzyna P. - na swój wniosek - zapoznała się także z częścią materiałów śledztwa, które były podstawą prokuratorskiego wniosku o areszt - zaznaczył Kopania. Według prokuratury Katarzyna P., działając wspólnie i w porozumieniu ze swoim mężem, prezesem Amber Gold Marcinem P., doprowadziła ponad 9,7 tys. klientów spółki do niekorzystnego rozporządzenia mieniem na kwotę prawie 668 mln zł. Przyjęto, że małżonkowie działali w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i uczynili sobie z tej działalności stałe źródło dochodu. Jak podała prokuratura, choć ustalono dotąd, że pokrzywdzono prawie 10 tys. osób, to na razie ujętych w zarzutach z imienia i nazwiska zostało mniej więcej 2,8 tys. pokrzywdzonych. Zdaniem śledczych kobieta uczestniczyła w podejmowaniu decyzji dot. działalności Amber Gold. Realizowała zadania związane z funkcjonowaniem spółki. Jak ustalono, Katarzyna P. początkowo zajmowała się zatrudnieniem i szkoleniem w firmie. Za pośrednictwem swoich pracowników zapewniała klientów, że za lokaty kupowane jest srebro, złoto bądź platyna. Tymczasem - według prokuratury - tylko 1,5 proc. sumy osiągniętej z lokat wydano na zakup kruszców. Katarzyna P. zapewniała też, że kłopoty firmy są przejściowe, a ona ma kontrolę nad złotem. W połowie maja śledczy przedstawili jej nowy zarzut - tym razem poświadczenia nieprawdy i naruszenia kodeksu spółek handlowych. Chodzi o sporządzenie przez nią w czerwcu 2010 roku oświadczenia o wniesieniu do spółki Amber Gold PDS kapitału zakładowego w wysokości 1 mln zł i jego pokryciu w całości, co - według prokuratury - faktycznie nie miało miejsca. Następnie wniesienie kapitału zostało zgłoszone do sądu rejestrowego. Na bazie tej spółki powstał później Fundusz Poręczeniowy AG, który miał ręczyć za założone lokaty. W sierpniu ub. gdańska prokuratura przedstawiła prezesowi Amber Gold Marcinowi P. kilka zarzutów, m.in. o oszustwa znacznej wartości, prowadzenie bez zezwolenia działalności bankowej i posługiwanie się sfałszowanym potwierdzeniem przelewu 50 mln zł. Później śledztwa przejęła łódzka prokuratura okręgowa. W ostatnich tygodniach łódzcy śledczy rozszerzyli zarzuty wobec Marcina P., obecnie jest on podejrzany o 17 przestępstw, m.in. o poświadczenie nieprawdy w oświadczeniach o podwyższeniu kapitału zakładowego kilku spółek grupy Amber Gold, naruszenie ustawy o rachunkowości czy Kodeksu spółek handlowych. Marcin P. nie przyznaje się do zarzucanych przestępstw. Jemu także grozi kara do 15 lat więzienia. Podobnie jak jego żona, przebywa w areszcie - ostatnio sąd przedłużył mu areszt do 28 sierpnia; decyzja jest nieprawomocna. Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce, działała od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia ub. roku firma ogłosiła likwidację, nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i od nich odsetek tysiącom swoich klientów.