Pałac Prezydencki i Kancelarię Premiera w sporze o ambasadorów najbardziej dzieli placówka RP przy Sojuszu Północnoatlantyckim. Tomasz Szatkowski od 2019 roku reprezentuje Warszawę w Brukseli. Wcześniej był wiceministrem obrony narodowej odpowiedzialnym za sprawy zagraniczne. Blisko współpracował z Antonim Macierewiczem. Decyzją MSZ dyplomata został odwołany z placówki, a Radosław Sikorski ma już dla niego zastępstwo, na które nie chce zgodzić się prezydent. - Próbuje się nominować ambasadorów bez zgody prezydenta RP. Rządzący próbują stosować warianty siłowe - ocenił Andrzej Duda. Polityk podkreślił, że procedura od 30 lat pozostawała niezmienna: wstępną propozycję kandydata na ambasadora do prezydenta przesyłało MSZ. Prezydent zazwyczaj pisał na takim dokumencie "zgoda" lub "brak zgody" i to wracało do MSZ. Kłótnia o ambasadorów. Prezydent po odwołaniu Szatkowskiego: To nie jest normalna procedura - Powiedziałem premierowi (Donaldowi) Tuskowi i ministrowi (Radosławowi) Sikorskiemu, że jestem otwarty na tę zmianę, ale trzeba działać spokojnie. Nie widzę żadnego powodu do odwołania teraz ambasadora przy NATO i budzić zdziwienie naszych sojuszników - przekonywał prezydent, mówiąc o "siłowym odwołaniu". I apelował, aby tego nie robić na kilka tygodni przed szczytem NATO w Waszyngtonie. - To nie jest normalna procedura. Jestem otwarty na tę zmianę, tylko trzeba działać rozsądnie - stwierdził Duda. Jednocześnie na biurko prezydenta rząd przekazał teczkę Tomasza Szatkowskiego, jednak polityk nie mógł się wypowiedzieć na temat jej zawartości ze względu na "klauzulę tajne". - Treść tych dokumentów mnie nie zatrwożyła (...) i nie ma nic wspólnego z funkcją, którą pan ambasador w Brukseli przy Sojuszu Północnoatlantyckim, przy kwaterze głównej NATO pełnił dla Polski przez ostatnie lata. Pełnił bardzo dobrze i odnosząc tam sukcesy - zapewniał Duda. "Konflikt o krzesło" wraca Tymczasem do polskiej polityki może wrócić stary konflikt o "krzesło" i to już w najbliższych tygodniach. - Uważam, że na szczycie NATO Polskę powinien reprezentować premier - powiedział w TVN24 Cezary Tomczyk. Jednocześnie wiceszef MON dodał, że "decyzja w tej sprawie zapadnie, jeśli będzie taka wola szefa rządu". Prowadzący rozmowę przypomniał politykowi, że od lat podział obowiązków na arenie międzynarodowej był taki, że do na szczyty NATO wybiera się prezydent, a unijne premier. - Tak, ale na mocy wyroku Trybunału Konstytucyjnego jest zapis o reprezentowaniu stanowiska polskiego rządu. To rząd kreuje politykę zagraniczną - bronił się Cezary Tomczyk. - Ale ten wyrok dotyczy tylko kwestii unijnej - odpowiedział Konrad Piasecki. I ocenił, że według niego wypowiedź polityka Platformy Obywatelskiej przypomina "wojnę o krzesło". Przypomnijmy, że miała ona miejsce w październiku 2008 roku, gdy doszło do publicznej kłótni między ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem i prezydentem Lechem Kaczyńskim, który chciał wziąć udział w szczycie Rady Europejskiej. Kancelaria Premiera nie zgodziła się, by prezydent skorzystał z rządowego samolotu tłumacząc, że właściwym do reprezentowania kraju jest premier. Wobec tego Kancelaria Prezydenta wyczarterowała na własny koszt samolot LOT, a finalnie Lech Kaczyński pojawił się na sali siedząc obok szefa rządu. Ten jednak przez całe obrady nie wstał ani razu - relacjonowała prasa. Następnie Donald Tusk zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie sporu kompetencyjnego. Organ orzekł, że że stanowisko Polski przygotowuje rząd, a prezentuje je na posiedzeniach Rady Europejskiej premier. Premier i prezydent powinni też współpracować i wobec instytucji europejskich prowadzić jednolite działania. ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!