Odprawa obywa się wolniej przez zaostrzenie, z obawy przed pryszczycą, przepisów sanitarnych na granicach. Dodatkowo do tłoku na przejściach przyczynił się fakt, że za kilka dni wchodzi w życie zakaz importu samochodów powypadkowych. Choć kolejki ciężarówek trochę zmalały, wydłużył się ogonek samochodów z lawetami. Padają kolejne rekordy. Wczoraj w Krajniku Dolnym trzeba było czekać 50 godzin. Jeżeli ktoś ustawia się tam w kolejce dopiero teraz, musi przygotować się na 60-godzinne oczekiwanie. Są to trzy doby bez normalnego snu; nie można się nawet zdrzemnąć, ponieważ trzeba co chwilę podjeżdżać o kilka metrów. Na granicach bez odpowiednich warunków sanitarnych i bez zapasów żywności robi się nerwowo. Coraz częściej dochodzi do przepychanek, jak to w kolejkach. Wielu ludzi traci już cierpliwość. Celnicy mówią, że robią, co mogą, ale na przyspieszenie odprawy nie ma co liczyć - przynajmniej do piątku kiedy zacznie obowiązywać zakaz sprowadzania używanych samochodów z zagranicy. Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM Wojciecha Gawła: Jedną z przyczyn tłoku na zachodnich granicach jest decyzja rządu o zakazie sprowadzania tak zwanego "złomu samochodowego", czyli aut sprowadzanych do Polski na lawetach. Od 24 marca mają wejść w życie rozporządzenia ministra finansów i ministra środowiska ograniczające przywóz do Polski samochodów w złym stanie technicznym. Sprowadzając używane auto, trzeba będzie dołączyć zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu technicznym, stwierdzające, czy pojazd może poruszać się po drogach. To odpowiedź rządu na gwałtowny spadek sprzedaży nowych samochodów w ubiegłym roku i jednoczesny wzrost importu używanych aut. Doprowadziło to do decyzji o zwolnieniach w polskich fabrykach Fiata i Daewoo.