Kilka dni temu władze spółki PKP Przewozy Regionalne zdecydowały, że z rozkładu jazdy zniknie ponad tysiąc połączeń. Związkowcy są zdeterminowani, ale ostateczną decyzję o proteście uzależniają od tego, czy spotka się z nimi minister infrastruktury. Jeśli do rozmów dojdzie, a ich wyniki dadzą związkowcom szansę na spełnienie żądań - protest zawieszą. W przeciwnym razie - jak zapowiada Stanisław Kogut z kolejowej Solidarności - pociągi staną. Na liście postulatów pierwsze miejsce zajmuje żądanie odwołania decyzji o zawieszeniu ponad tysiąca lokalnych połączeń. Przy ich obsłudze pracuje ponad 10 tys. kolejarzy, którzy - zdaniem związkowców - pójdą na bruk. Żeby udało się ocalić te miejsca pracy, rząd musiałby zwiększyć dotację dla kolei. Dlatego związki domagają się także wypłaty 800 mln zł z budżetu.