Wszystko to odbywało się w kuluarach III Zjazdu Polonii Świata w Warszawie. Od soboty blisko 400 przedstawicieli organizacji polonijnych obradowało w Warszawie na temat związków Polonii z Ojczyzną. Jana Kobylańskiego, polonijnego biznesmena z Urugwaju, którego IPN podejrzewała o udział w wydaniu w czasie wojny w ręce gestapo żydowskiej rodziny, nie ma na zjeździe. Interesy utrzymywanego przez Kobylańskiego prywatnego stowarzyszenia organizacji polonijnych z Ameryki Łacińskiej USOPAŁ reprezentował na kończącym się dziś zjeździe Zbigniew Sulatycki i Jerzy Achmatowicz. Sulatycki, stały bywalec toruńskiej rozgłośni Ojca Rydzyka, jest przedstawicielem USOPAŁ na Polskę. Był wiceministrem transportu w rządzie Jana Olszewskiego, potem kierował Społecznym Komitetem Ratowania Stoczni Gdańskiej powołanym przez Radio Maryja. Zbierał od rodaków pieniądze i świadectwa udziałowe, które ostatecznie nie trafiły do Stoczni, lecz do banku w Toruniu. Z kolei Achmatowicz dzięki protekcji ojca dyrektora miał zostać ambasadorem Polski w Meksyku. Starał się o to sam Kobylański, hojny sponsor Radia Maryja. O planach wysłania Achmatowicza do Mexico City "Gazeta" pisała kilka tygodni temu. Na razie procedury zostały wstrzymane z powodu wyborów, ale jak mówią źródła "GW" w MSZ, kiedy PiS utrzyma się przy władzy, sprawa Achmatowicza wróci. W osobistym przesłaniu Kobylańskiego na III Zjazd Polonii Świata znalazł się apel o "oczyszczenie" środowisk polonijnych z ludzi mu nieprzychylnych. "Prosimy, żeby decyzje nowego Zarządu [Rady Polonii Świata] były wolne od wpływów politycznych i postkomunistycznych, które są obce naszej linii patriotycznej, moralnej i katolickiej" - czytamy. Przesłanie szefa USOPAŁ znalazło się w pliku dokumentów, które przedstawiciele tego stowarzyszenia rozłożyli na stoliku w hotelu w Warszawie i wręczali delegatom. Jeden z nich zwierzył się gazecie, że przedstawiciel USOPAŁ wcisnął dokumenty do otwieranej przez niego w innym celu torby. W pliku znalazł się m.in. list otwarty organizacji do premiera Kaczyńskiego z lutego 2007 r. z apelem o "obronę polskich interesów i oczyszczenie życia politycznego". Spory fragment listu jest atakiem na Ryszarda Schnepfa, b. ambasadora Polski w Urugwaju i Kostaryce, a później b. doradcę premiera Kazimierza Marcinkiewicza d. międzynarodowych. Schnepf w swej karierze dyplomatycznej przeciwstawiał się USOPAŁ- owi, więc w liście został napiętnowany jako "agent" pochodzący "z rodziny żydowskich Ukraińców z Drohobycza", "Nikodem Dyzma polskiej dyplomacji" i "pupilek żydopostkomuny". Wśród materiałów USOPAŁ na zjazd można było też znaleźć kilka pism i artykułów oskarżających marszałka Senatu Borusewicza o rzekome niszczenie organizacji polonijnych. Chodzi o niedawne zagraniczne podróże Borusewicza z grupą senatorów do Polonii w Australii i Nowej Zelandii oraz w Ameryce Południowej. Wizytując tamtejszą Polonię, Borusewicz unikał przedstawicieli USOPAŁ-u, spotykając się i udzielając finansowego wsparcia organizacjom rywalizującym z Kobylańskim. Ściągnął tym samym na siebie jego gniew - pisze "GW". W rezultacie kuriozalne oskarżenia znalazły się w dokumencie "Głos Komisji Śledczej USOPAŁ na III Zjazd Polonii Świata". Czytamy w nim, że "marszałek Borusewicz i jego sługusi (...) zdobył prawie 50 proc. więcej funduszy niż poprzednie kadencje, ale niestety większość tych środków używa na zniszczenie historycznych, patriotycznych i katolickich organizacji polskich za granicą". Co więcej, autorka pisma, dyrektor ds. zagranicznych USOPAŁ Leonor Adami przekonuje: "(...) Borusewicz wyrzuca ponad 4 mln w Argentynie i następne 3 mln w Kurytybie, żeby wesprzeć i utrzymywać służby specjalne i agentów postkomunistycznych, których większość wywodzi się z czasów PRL, z NKWD i innych". - Mogę tylko wyrazić moje zdziwienie, że tego typu pomówienia i kłamstwa są rozdawane na zjeździe Polonii - powiedział gazecie wyraźnie zirytowany Borusewicz. - Cóż mogę więcej zrobić? - pyta retorycznie marszałek. Jego współpracownicy dodają, że Senat nie ma wpływu na prywatne kanały dystrybucji różnych materiałów w hotelu, gdzie ulokowano delegatów. Zdziwieni są też przedstawiciele Polonii, np. prezes Braspolu, największej organizacji stowarzyszeń polonijnych w Brazylii, Rizio Wachowicz. - Nie mamy nic wspólnego z panem Kobylańskim, nie chcemy, by uzurpował sobie prawo do występowania i oskarżania w naszym imieniu - mówi "Gazecie Wyborczej" Wachowicz.