Czyżby obecnym partiom wyrastał pod nosem groźny konkurent? - zastanawia się dziennik. Choć brak ich w mediach i na billboardach, efekt przechodzi wszelkie oczekiwania. Gdyby wybory odbyły się dzisiaj, Partia Kobiet stałaby się czwartą siłą w Sejmie. Skąd taki wynik? - Ta partia wciąż jest tworem nowym i nieokreślonym. A takim łatwiej zdobywa się poparcie. Na razie największym atutem Partii Kobiet jest jej nazwa - tłumaczy socjolog dr Jerzy Głuszyński. Jego zdaniem dobry wynik ugrupowania może też wynikać z rozczarowania obecnymi elitami. - Dzisiaj nie ma partii, która może osobie powiedzieć: my jeszcze nie rządziliśmy. W dodatku większość skompromitowanych polityków to mężczyźni. Kobiet jest w polityce niewiele. A te, które są, zapisują się raczej pozytywnie - wyjaśnia. Egzaminem dla Partii Kobiet będą wybory - ocenia gazeta. Czy dostanie się na Wiejską? - Nie ma szans. Partia to wspólnota poglądów, a nie waginy. Co to za partia, która opiera się jedynie na jedności płci?! Czy wyobraża pan sobie ugrupowanie, w którym jest Joanna Senyszyn i posłanka Anna Sobecka? - śmieje się wiceszefowa Sojuszu. Z większą sympatią o inicjatywie Gretkowskiej wypowiada się dr Głuszyński. - Z założenia ma ona potencjał. W niektórych krajach tego typu partie funkcjonują i uzyskują przyzwoite wyniki - ocenia rozmówca "Super Expressu".