6 września 2018 roku Karolina Bebel wracała z pogrzebu kobiety, którą się opiekowała. Jechała jako pasażer, oprócz niej w samochodzie podróżował jej ojciec oraz koleżanka. Na wysokości Zawiercia ich samochód dosłownie został staranowany przez inne auto - czytamy na stronie polsatnews.pl. - On wjechał akurat w to miejsce, gdzie siedziała córka. W samochodzie wybuchły poduszki powietrzne, napinacz pasów wbił mi się w obojczyk, straciłem przytomność - opowiada Andrzej Rok, jedna z poszkodowanych osób. W auto, którym podróżowała pani Karolina, wjechał austriacki adwokat, który spędzał urlop w Polsce. Złamał kilka przepisów ruchu drogowego. Przede wszystkim nie zastosował się do znaku "Stop" i z impetem wjechał w prawidłowo jadący samochód. Skutki wypadku były opłakane również ze względu na prędkość. Austriak ponad dwukrotnie przekroczył limit, jechał 70km/h w miejscu, gdzie ograniczenie wynosiło 30km/h. Zlekceważył wszystkie przepisy - On po prostu zlekceważył wszystkie przepisy, które w tamtym miejscu obowiązywały. Gdyby jechał wolniej, to nawet jakby do tego wypadku doszło, to nie byłoby takich skutków, nie byłoby takiej tragedii - mówi Michał Okrasa, który również brał udział w wypadku. W wypadku najbardziej ucierpiała pani Karolina. Uderzenie było tak silne, że kobieta wyleciała przez szybę na ulicę. Doznała m.in. urazu czaszkowo-mózgowego, miała pękniętą miednicę, złamaną kość krzyżową, pękniętą podstawę czaszki i złamane kręgi szyjne. Kobieta przez dziewięć miesięcy była w śpiączce. Lekarzom udało się uratować jej życie, jednak pani Karolina po dziś dzień nie jest samodzielna i musi przechodzić kosztowną rehabilitację. Straciła sens życia - Karolina była wesołą kobietą, szczęśliwą matką i nagle straciła sens życia. Karolina do tej pory po prostu nie mówi, jest przykuta do tego wózka... Jej zawsze wszędzie było pełno i nagle po prostu coś zgasło. Dziewczynki nie mają mamy - mówi Paulina Wawrzyniak, przyjaciółka poszkodowanej w wypadku. Sprawca wypadku został zatrzymany na miejscu przez policję, a prokurator złożył wniosek o areszt, argumentując, że choćby ze względu na obywatelstwo, kierowca może wyjechać za granicę i ukrywać się przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Sąd stwierdził, że nie ma takiego zagrożenia. Zaraz po uprawomocnieniu się decyzji mężczyzna wyjechał do Austrii. - Takie środki jak areszt są stosowane tylko wtedy, kiedy ich stosowanie jest konieczne dla zabezpieczenia przede wszystkim prawidłowego toku postępowania. Sąd uznał, że zastosowanie takiego środka w tej sprawie nie było niezbędne - tłumaczy Dominik Bogacz z Sądu Okręgowego w Częstochowie. Miał zapłacić 150 tysięcy złotych Austriak został skazany na rok więzienia w zawieszeniu i dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów. Dodatkowo sąd nakazał wypłacić 150 tysięcy złotych pani Karolinie. Kobieta jednak po dziś dzień nie zobaczyła ani złotówki. Austriak odwołał się od wyroku, tłumacząc, że przebywał za granicą i nie został prawidłowo poinformowany o rozprawach. Sąd Apelacyjny przyznał mu rację i unieważnił proces. Cała procedura musi zacząć się od nowa. - Tutaj niedociągnięcia niestety obarczają sądy, które procedowały w obu instancjach w tej sprawie, które za duży nacisk położyły na sprawność i szybkość postępowania, nie przykładając należytej wagi do okoliczności formalnych - tłumaczy motywy decyzji Robert Kirejew z Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Pani Karolina może się rehabilitować tylko dzięki zaangażowaniu rodziny i przyjaciół, którzy wydają swoje prywatne pieniądze oraz organizują liczne zbiórki. Przez błędy wymiaru sprawiedliwości na zadośćuczynienie od sprawcy będzie musiała poczekać kolejne długie miesiące. Więcej w materiale Agnieszki Zalewskiej.