. Według premiera obie partie mogłyby się porozumieć dopiero, gdyby doszło do nowych wyborów. Potwierdza to szef PO i zarzuca PiS, że kompromituje Polskę koalicją z Samoobroną i LPR. Premier Kaczyński zarzuca Donaldowi Tuskowi, że to z winy Platformy półtora roku temu nie doszła do skutku koalicja z PiS. Zaprzecza, by do takiego porozumienia mogło dojść w najbliższym czasie, choć nie wyklucza go po nowych wyborach. - Są przykłady, że można się porozumieć. W Austrii istniała wiele lat po wojnie koalicja chadeków i socjaldemokratów, choć w latach 30. strzelali do siebie. W naszym przypadku musiałoby minąć trochę czasu i zapewne musiałyby być wybory. Musiałaby też spaść temperatura walki politycznej - mówi szef rządu. Zgadza się z nim lider PO. - Do korzystnych zmian politycznych mogłyby doprowadzić nowe wybory i chciałbym, żeby doszło do nich jak najszybciej - deklaruje. Dla Donalda Tuska głównym warunkiem ewentualnego porozumienia z PiS jest odcięcie się tej partii od LPR i Samoobrony. - Koalicja PO- PiS byłaby możliwa po radykalnej przemianie Prawa i Sprawiedliwości. Jej oznaką byłoby odejście od koalicji wstydu - PiS z Samoobroną i LPR. I powiem otwarcie: ktoś, kto od półtora roku kompromituje Polskę taką koalicją, stracił intelektualne i moralne prawo oceniania, co jest dla Polski dobre, co złe - mówi Tusk. Szef PO zapowiada, że jego celem jest doprowadzenie do tego, by Platforma rządziła Polską samodzielnie: "To projekt trudny i ambitny, ale w zasięgu ręki" - kwituje.