Koalicja Obywatelska osiągnęła lepszy wynik, niż te, które pojawiały się w ostatnich przedwyborczych sondażach. Politycy KO powinni więc być zadowoleni, choć przyznają, że można było zrobić więcej. Kilka dni przed wyborami kolejne sondaże wskazywały, że Koalicja Obywatelska znalazła się na zakręcie. Każde kolejne badanie sugerowało, że KO trudno będzie przekroczyć granicę 25 proc. Stało się jednak inaczej, prawdopodobnie przez ponadprzeciętną mobilizację mieszkańców miast. W samej Warszawie i innych dużych miastach frekwencja była bowiem zdecydowanie wyższa niż przypuszczano. A nie od dziś wiadomo, że to właśnie miasta głosują na PO. "Ufff" - w sztabie KO mogą chyba odetchnąć, że to już koniec, bo jej kampania była długa, męcząca i jak podkreślają publicyści - bardzo przeciętna. Fakt jest jednak taki, że KO to wciąż druga siła w polskim parlamencie. KO wyraźnie pokonała Lewicę i prawdopodobnie na razie nie zanosi się na "wchłonięcie" KO przez koalicję Czarzastego, Zandberga i Biedronia. KO złapała drugi oddech. Wciąż żyje i pokazuje, że nie powiedziała ostatniego słowa. Podczas wieczoru wyborczego lekkie podenerowowanie mieszało się z radością. Trudno bowiem jednoznacznie ocenić wynik KO. Znów, tak jak w maju, politycy robili dobrą minę do złej gry. Grzegorz Schetyna ze sceny wykrzyczał, że nie będzie w Warszawie drugiego Budapesztu, a w maju wybory prezydenckie wygra KO. Później rozmawiał tylko ze stacjami telewizyjnymi. - Jak mogę powiedzieć, co zawiodło, skoro nie ma jeszcze wyników? - denerwowała się na pytania dziennikarzy Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej. Zresztą narracja dosłownie wszystkich polityków KO była właśnie taka - "nie ma wyników", "poczekajmy", "komisje wciąż liczą głosy", "wszystko się może zdarzyć". Była to narracja przegranego, bo właśnie tak mówią ci, którzy są rozczarowani. KO jest rozczarowana. Barbara Nowacka wciąż mówi, że ostateczne wyniki mogą dać KO 30 procent. - Nasza porażka w wyborach nie będzie porażką polityków KO, ale nas wszystkich, bo nie potrafiliśmy się zmobilizować - mówiła kilka dni temu Interii jedna z liderek KO. Sęk w tym, że przy tak wysokiej frekwencji wynik KO spada na barki polityków. Wysoka frekwencja z drugiej strony daje silny mandat rządzącym. Nikt nie może mieć więc pretensji do wyborców - ci egzamin zdali i wybrali zgodnie ze swoimi przekonaniami. Rzecznik KO Jan Grabiec mówił z kolei, że dochodzą do niego sygnały, że "w wyborach do Senatu wynik jest lepszy". Nie umiał natomiast doprecyzować, co to znaczy. Politycy KO wyglądali więc jak rozgoryczone dziecko, któremu rodzice po raz trzeci zabronili wyjść na boisko, by pograć z kolegami w piłkę. To trzecie z rzędu przegrane wybory Platformy Obywatelskiej. Czy czas na zmiany? Również na to pytanie politycy KO nie znajdują odpowiedzi. Tuż przy wyjściu z wieczoru wyborczego KO dało się słyszeć rozmowę telefoniczną jednej z działaczek KO. "Atmosfera? Taka wiesz, może nie grobowa, ale nie jest rewelacyjna". I właśnie to zdanie najlepiej podsumowuje nastrój panujący dziś w Koalicji Obywatelskiej. Łukasz Szpyrka